"Matrix" jest genialny. Oferuje doskonałe sceny walki (doskonałe ze względu na klimat, mniej na choreografię; taki "The Raid" bije pod tym względem dzieło Wachowskich na głowę), świetną ścieżkę muzyczną, rewolucyjne efekty specjalne oraz zagwozdki filozoficzne. W mojej ocenie ostatni przełomowy film SF.
Sequele [SPOILERY!] można sobie darować, nawet jeśli mają plot twist w postaci odkrycia przed widzami, że w rzeczywistości jest około 2699, a nie - jak twierdził Morfeusz w pierwszym filmie - około 2199. Neo nie jest pierwszym Wybrańcem, a maszyny od zawsze znają położenie Syjonu i tylko pozorują, że go szukają. I po raz kolejny chcą zniszczyć podziemne miasto pozostawiając przy życiu 23 ludzi (minimalna liczba ludzkich osobników potrzebna do przetrwania rasy).
Zestaw prawdziwego fana zawiera pierwszy "Matrix", "Animatrix" oraz zbiór esejów "Wybierz czerwoną pigułkę".
Tak się zawsze zastanawiałem ile to wat można uzyskać z ludzkiego ciała. Raczej nie tyle, żeby napędzać całą tę maszynerię.
"Pod względem inżynierskim jest to nonsens, który narusza zasadę zachowania energii. Ludzi trzeba karmić, a według praw fizyki energia pobierana w żywności musi być większa niż energia wytwarzana przez ludzkie ciało". (Peter B. Lloyd: "Spięcia w Matriksie... i jak go naprawić"; tekst z przytoczonego wyżej zbioru esejów). Nie chce mi się przepisywać całej książki, ale dalej jest o nowym rodzaju fuzji jądrowej jako rzeczywistym źródle energii (autor twierdzi, że Morfeusz wspomina o tym w którejś ze scen, ja tego nie pamiętam; w Sieci można znaleźć info, że mówi o tym jeden z pierwszych wariantów scenariusza). Na koniec autor przedstawia jeden z pomysłów na to, po co naprawdę maszynom ludzkie plantacje.
Robert J. Sawyer w tekście zat. "Sztuczna inteligencja, science fiction i Matrix" (nadal ta sama książka) podejmuje ciekawą kwestię: "Pomyślmy: gdyby maszyny AI, które zbudowały tytułowy Matrix, chciały po prostu uzyskać biologiczne źródło energii, to by nie zbierały (jak Agent Smith wyraził się w filmie) „plonów” ludzi. W końcu, aby ludzie byli ulegli, maszyny AI muszą stworzyć całą rzeczywistość wirtualną, która wygląda jak rzeczywisty świat. Co więcej, muszą nieustannie się pilnować – agenci w filmie przypominają policję Turinga ŕ rebours z Gibsona – uważać na wszystkich ludzi, którzy przecież mogliby odzyskać kontakt z rzeczywistością i wzniecić bunt. Nie, jeżeli chcesz uzyskać biologiczne akumulatory, znacznie lepszym rozwiązaniem będzie bydło: ono zapewne nigdy nie zauważy żadnych niekonsekwencji na nieprawdziwej łące, którą stworzysz, a nawet jeżeli zauważy, nie będzie nigdy spiskować w celu obalenia swoich władców – maszyn AI. Tym, czego potrzebowały maszyny AI z Matriksa, wyraźnie nie są ludzkie ciała, lecz raczej moc ludzkich umysłów – prawdziwa świadomość. Według niektórych interpretacji mechaniki kwantowej rzeczywistość zyskuje kształt jedynie na mocy obserwacji przez wyróżnionych obserwatorów; bez niej istniałyby tylko superpozycje prawdopodobieństw. Podobnie jak admirał Kirk wyraził się na temat V’Gera, możemy powiedzieć, że Matrix – aby przetrwać, zachować kształt, istnieć – potrzebuje ludzkiej cechy: prawdziwej świadomości, która, co (używam tego słowa rozmyślnie) zaobserwował Penrose, będzie nie do odtworzenia w cyfrowym komputerze, nieważne jak złożonym, opartym na naszych dzisiejszych komputerach. Wybieraj – jak mówi Morfeusz do Neo – czerwona albo niebieska pigułka. Rzeczywiście, przyszłość AI zależy od dwóch możliwości, jeżeli Bill Joy jest w błędzie, a rację ma orędownik AI z uniwersytetu Carnegie Mellon Hans Moravec – jeżeli AI to nasza przyszłość, a nie schyłek – wtedy myśl, żeby połączyć ludzką świadomość z szybkością, siłą i nieśmiertelnością maszyn jest następnym i ostatnim krokiem w naszej ewolucji".
I ciekawy pomysł, po co w ogóle istnieje Matrix (z tego samego tekstu co akapit wcześniej): "Mam również inną teorię, że komputer potrzebuje ludzi do rozgrywanej przez siebie gry – gry w Boga. Można by ich nazwać żywymi figurami szachowymi, tyle że nie istnieją żadne zasady gry. Każda osoba, każda indywidualna świadomość jest kolejną osobowością, którą komputer może zawładnąć i rządzić jej życiem i śmiercią, prawdą i złudzeniem, oporem i uległością. W opowiadaniu Ellisona ludzie żyją w „piekle” i są świadomi udręki, a częścią tej udręki jest, by każdy z nich był tego świadom i nie mógł nawet wyrazić swego bólu. Ludzkość w Matriksie – jak ludzkość w dniu dzisiejszym – musi zrozumieć, czym jest. Po co być bogiem, jeżeli nie ma kogoś, nad kim można sprawować władzę?".