Autor Wątek: Diuna (2020)  (Przeczytany 25734 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Offline Pan M

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #270 dnia: Pn, 04 Marzec 2024, 01:00:54 »
Serial serialowi nierówny, teraz chyba mają lepsze budżety niż X lat temu. Wiadomo, że raczej tylu gwiazd i uznanych nazwisk twórców by nie było, ale aktorzy serialowi w Stanach to są przecież profesjonaliści i da się dobrać taką obsadę, żeby to stało na wysokim poziomie. Zresztą właśnie zobaczymy tamten serial w tym świecie.
Nie wiem, może Diuna ma atuty książkowe, które trudno przełożyć na język filmu. Monologi wewnętrzne może i dałoby się jakoś wcisnąć w film, choć to wydaje się mało filmowe i jakoś trudno byłoby je upychać, kiedy coś musi się dziać na wizji.

To prawda, ale ogromna liczba seriali z gatunku "bazujemy na dużych, znanych i lubianych  ip"  to się wyrżnęło czołem o chodnik. Wyjątki jak np. "Sandman" to  rzeczy, w które bezpośrednio zaangażowany był twórca pierwowzoru i były wręcz niewolniczo zekranizowane względem oryginału- podmianki rasowe pomijam. Niestety spora część tych nowych seriali to są jakieś dziwactwa, fanowska twórczość, która sobie robi jaja  z pierwowzorów, albo jest po prostu denna i jedynie próbuje mamić fanserwisem. "Lucyfer", "Wiedźmin", "Rodowód Krwi", "Rings of power","Resident Evil: Remedium","Ahsoka", "Obi-Wan Kenobi", "Willow". Tego szajsu jest od zatrzęsienia. Powstają też fantastyczne seriale, ale to jest defacto na zasadzie statystki  gdzie na jeden totalnie niestrawny żenujący, sławny w swej niesławie "Rings of Power" przypada takie świetne "The Boys". Będzie więcej takich sprawdzianów, bo choćby w tym roku na Amazonie wyląduje "Fallout" i zobaczymy czy to będzie oby dobry serial, czy jednak znowu niechlubne dziadostowo.

Ja tam się cieszę, że Diuna jednak zaczęła budowanie marki w 21 wieku od filmów tego konkretnego reżysera. Seriale to jest już zbyt częsty trend brania głośnych marek i wrzucania w nie kasy, żeby je wydoić, gdzie po drodze albo się wezmą za to ludzie z wizją, albo partacze, którzy chcą tylko jak najszybciej zgarnąć kasę. Seriale stały się forma promocji dla platform streamingowych, które od paru lat mają swój biznesowy prime time, więc ja zawsze patrzę nerwowo jak biorą coś fajnego.

Serial z Diuny ma o tyle fajne zadanie, że może rozbudować znacząco to wszystko na co w filmach nie ma miejsca przez czas, a z drugiej strony patrząc na warstwę techniczną czy grę aktorską kinówek, to też twórcy serialu  mają przed sobą pewny poziom wobec którego nie mogą zejść zbyt nisko. Oczywiście ja nie liczę, że serial pomieści tyle znanych aktorów, bo budżetowo tego nie uniesie raczej, ani nie liczę na takie zdjęcia, ale nie będzie mógł być jakimś totalnym amatorskimi żartem jak ten głupkowaty Wiedzmin z Netflixa, serial będzie musiał utrzymać pewien poziom choćby tymi aktorami, bo faktycznie aktorzy serialowi wcale nie muszą być gorsi.

Monologi wewnętrzne to raczej lipa tak w filmie jak i w serialu imo też. To wypadło strasznie dziwnie w Lynchowskiej Diunie . Są pewne zabiegi, które nie przystają do formy danego medium. Wewnętrzne monologi mogą sobie darować po prostu, można pokazać rozterki postaci poprzez ich reakcje, a monologi zastąpić jakoś inteligentnie sensownymi dialogami. Tzn. czasem monolog może być, ale jak to się stanie nagminne to bedzie już zlekka dziwaczne jak na serial.
« Ostatnia zmiana: Pn, 04 Marzec 2024, 01:03:54 wysłana przez Pan M »

Offline isteklistek

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #271 dnia: Pn, 04 Marzec 2024, 13:43:03 »
Ja jestem ciekawy, czy wyjdzie dłuższa wersja Lyncha, która ma coś koło 5h, czyli jest 2x dłuższa niż to, co obecnie mamy. Z plotek wynika, że nie będzie wersji reżyserskiej, ale wersja rozszerzona i to ona była pokazywana jakimś włodarzą na próbnych projekcjach zanim ją okrojono.

Jeżeli chodzi o Diune Lyncha, to trzeba by zaznaczyć, co było w niej najważniejsze i wokół czego się toczyła. Moim zdaniem chodziło o przeobrażenie głównego bohatera i tego jak działa na niego przyprawa. Ta dziwna przypadłość (przeobrażenie) jest czymś charakterystycznym dla Lyncha, co znajdziemy w innych jego filmach i z tego spisał się raczej dobrze, czyli wizje, sny, proroctwa, halucynację itp. Inna sprawa to intrygi polityczne, bo w to Lynch nigdy nie był dobry i chyba w żadnym filmie nie ma jakiś sag rodu, walki o tron, czy pozycję polityczną ... tak i tego w Diunie Lyncha jest niewiele. Lynch zawsze bardziej uderza w surrealizm i jego Diuna też taka jest.

Nie wiem, co jest "sercem" Diuny Villeneuve'a. Kreacja i eksploracja świata? Wtedy mamy niesamowitą ucztę audiowizualną, która może się okazać piękną wydmuszką.

Offline Pan M

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #272 dnia: Nd, 17 Marzec 2024, 21:19:13 »
Długo się zabierałem za wyrażenie swojej opinii, bo film widziałem już ponad tydzień temu, ale musiałem to wszystko sobie na spokojnie przetrawić, zrobić rewatch jedynki i zwyczajnie ochłonąć po kinie. Jest to na tyle duży projekt kinowy, że zawsze przy takich automatyczne wyrażanie odczuć zaraz po seansie może się zmienić w zbytni chaos myślowy.

Przechodząc do rzeczy. Były obawy, że to dwójka będzie tą jeszcze wolniejszą częścią, bo można było napotkać wiele opinii w sieci, że Denisowi została do ekranizacja druga połowa książki która jest jeszcze mniej filmowa, bardziej filozoficzna i oparta na snuciu się po pustyni. Poległ na tym film Lyncha, gdzie zresztą ten motyw został skondensowany do jakiś kilkudziesięciu minut, nie radził sobie z tym tak samo stary serial, gdzie robiło się z tego momentami głupawo- mądre, filozoficzne pieprzenie.

Villeneuve się z tego wybronił, bo po pierwsze rozbił film tak naprawdę na trzy wątki. Mamy Fremenów, Harkonnenów i Imperium. Do tego wątek freemenski w ogóle nie zamula, bo praktycznie od początku dostajemy sceny potyczek na pustyni sfilmowane tak, że palce lizać. Reżyser wyjaśnia nam lore fremenów, tworzy podział na północ i południe wśród tychże, różnicuje ich podejście do przepowiedzianego mesjasza od ostrożności po fanatyzm. Poznajemy sicze fremenów, obserwujemy ich partyzancką walkę z  Harkonenami, widzimy kolejne wizje na temat Paula.

Chani jest zmieniona względem tego co pisał Herbert. Tak naprawdę tu się nie rozbija o żadne tam feminizmy i inne takie, a o zwyczajną złożoność postaci. Chani, która ma swoje wątpliwości, będąca momentami wręcz w totalnej opozycji do tego co się dzieje dookoła postaci Atrydy nadaje po prostu dynamiki i dramaturgii i nie jest z czapy, bo zgadza się z wewnętrzną logiką tego świata, gdzie przecież już w pierwszym filmie dostaliśmy postać Kynes, która nie była jakimś zaczadzonym religijnie fremenem. Film zresztą jak pisałem wyżej rozwija mocniej te wątki i zarysowuje różnice między konkretnymi frakcjami wewnątrz fremenów.

Paul zaczyna przechodzić drogę od tego wstrząśniętego wydarzeniami z jedynki młodzieńca, do lidera, który poprowadzi za sobą miliony. Czuć tutaj wahania, widać, że postać z czymś się zmaga i przychylam się tutaj do opinii Skandalisty Flynta. To nie jest laluś, który świeci tutaj tylko ładną buźką, ale młody aktor, który ma dobry wachlarz asów aktorskich w rękawie. To już zresztą było widać w jedynce, gdzie "zrobił robotę" sceną z pudełkiem i tą gdzie doznaje wizji w namiocie.

Metafizyka broni się świetną warstwą wizualną  i wybitną jak w jedynce Ferguson, której jest tutaj jednak wyraźnie mniej.
Spoiler: PokażUkryj
 Najbardziej kwasowy wątek, czyli rozmowy z płodem a matką, Lady Jesicą mają tak klimatyczne, sugestywne zdjęcia przedstawiające płód, że szczęka opada
Nie ma tu nic mętnego imo a na metafizycznych wątkach w fantastyce to zawsze jest łatwo przedobrzyć i przegiąć zwyczajnie pałę.

Harkonnenowie to jest wątek, który w sumie stoi tym czym stała jedynka, czyli knujący Vladimir i  jeszcze bardziej rozjuszony Rabban, ale z warstwą premium bo dostajemy więcej informacji o lore tego wszystkiego. Widzimy fenomenalnie wręcz ukazaną wizualnie Giedi Prime z jej niesamowitym konceptem kolorystycznym. Nie spodziewałem się, ze można tak genialnie wizualnie przedstawić coś opartego tylko na dwóch kolorach ale jednak się da. Do tego jest też oczywiście Feyd Rautha w wykonaniu Butlera i tutaj muszę naprawdę bardzo mocno pochwalić za tak sugestywne wykreowanie psychopaty. Świetna rola drugoplanowa, imo nie przeszarżowana a przecież w takich rolach jest o to wyjątkowo łatwo.

Imperium jest z kolei najbardziej skromne aktorsko bo i nie ma tutaj dużo ukazanego Imperatora, a Walken gra wyjątkowo oszczędnie w słowa. Christopher jasne robi robotę i mnie kupuje wizja przedstawienia imperatora jako kogoś kto wcale nie otwiera butelki szampana z powodu tego co się odwaliło na jego rozkaz w jedynce, ba wydaje się w pewnej żałobie nawet, ale jednak kalkulacja polityczna u niego zwyciężyła. Florence Pugh też dużo nie jest, ale to  jak ta kobieta zjawisko wygląda w tym stroju ala kolczuga przekonuje mnie, że powinna być w tym projekcie.

Co do wizualiów jeszcze znów, to sama scena ujeżdżania czerwia to jest taka moc, że cieszę się bardzo z tego jak mocno unikałem materiałów promocyjnych tego filmu, gdzie bodajże ta scena latała już oficjalnymi kanałami po sieci. To powinno się zobaczyć pierwszy dziewiczy raz w kinie. Po prostu powinno.

Muzyka to piękna sprawa, Zimmer w paru momentach wraca wręcz na poziom jaki kiedyś prezentował a kończące film "Kiss the ring"imo dosięga tego co wręcz Zimmer komponował do "Gladiatora" i przy okazji pokazuje jak bardzo Zimmer się męczył muzycznie tworząc te do przesady gromkopierdne utwory do filmów Snydera.

No i jeszcze sprawa comic relief w osobie jednej postaci mi tak nie przeszkadza jak części ludzi. Prawda jest taka, że Diuna to i tak na tyle monumentalne kino, że przydaje się tutaj jakieś lekkie rozluźnienie atmosfery i doceniam celowy zabieg z tą rolą. Jasne Bardem to dobry aktor i mógł zagrać coś dużo lepszego ale tak naprawdę raz, że w tym filmie nie ma praktycznie złego aktorstwa a dwa, ze ta postać i tak może co najwyżej pełnić rolę wspomagająca, że jestem w stanie przyjąć  takie a nie inne rozwiązanie.

Rewatch jedynki też utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiło rozbicie tego wszystkiego na 2 filmy.
Wracając do jedyneczki z 2021, to widać, że dwójka ma w porównaniu do niej szybsze tempo, więcej scen akcji, ale absolutnie jedynka nie staje się przez dla mnie to gorszym obrazem. Ja ten wolny kontemplacyjny styl twórcy "Blade Runner 2049" lubię i zwyczajnie uważam, że dobrze się stało, ze ten facet dostał Diunę a nie nie daj Boże Imperatorze jakiś Michael Bay czy inny Zack Snyder.

Jasne można się wyzłośliwiać, że reżyser lubi bardzo długie ujęcia dlatego rozbito książke na 2 filmy, ale tak naprawdę u Lyncha bylo wszystko zbyt "upchane",  wątek asymilacji Paula u Fremenow był już maksymalnie skondensowany w tamtym filmie. W ogóle nie rozumiem dziwnego sentymentu do tamtego obrazu, twierdzeń, że to jest lepsze od filmów z tego wieku. Plastikowe majtki Stinga, mopsy, kreskówkowe zachowanie Harkonenna. Sorry ale nie uważam, żeby to było godne potraktowanie czegoś takiego jak Diuna, zresztą sam Lynch ma traumę po tamtym projekcie i ja się chłopu w ogóle nie dziwię.

Diuna 21 wieku na pewno ma to coś, dobrze się wstrzeliła w zapotrzebowanie na takie epickie kino. Szczerze szkoda, że nie ma to szans na przebicie finansowo sw disneya czy avatara, bo  jakością to zamiata tamte rzeczy jak chce.

Jedynkę oceniłem na 9/10 a dwójka dostaje ode mnie 10/10. Jasne to nie są idealne filmy, ale gdy oglądam takie kino z takim zachwytem to ciężko o jakieś obiektywne i super wyważone oceny.

Filmy na tyle rozbudziły głód przyprawowy, że czekam na serial z hbo osadzony w tym uniwersum i  z chęcią sprawdzę growe Dune: Spice Wars.
« Ostatnia zmiana: Nd, 17 Marzec 2024, 23:11:46 wysłana przez Pan M »

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #273 dnia: Nd, 17 Marzec 2024, 23:10:58 »
  Cały ten wątek Chani, Stilgara i wszystkich innych jest kompletnie wyssany z palca Villenueve'a co ma sens, bo ciężko byłoby nagrać film w którym pół czasu trwania Paul bije się ze swymi myślami a w ten sposób reżyser dosyć sprytnie wybrnął i bohater bije się z Zendayą o to samo, tyle że momentami wypada to mało wdzięcznie na zasadzie "nie zgadzam się bo nie". Mnie natomiast ten wątek znudził, początek był dosyć męczący, dałoby się z pewnością to jakoś skrócić. Zendaya nie była tak zła jak myślałem że będzie, ale była najgorsza z obsady bez wątpienia, wolałbym aby ją przycięli a  postawiono trochę bardziej na politykę i Walkena, Pugh lub fenomenalnie wypicowaną Leę Seydoux. Albo rozszerzyć wątek Alii, nie wiem jak innym, ale jak Taylor-Joy zobaczyłem w tej 30 sekundowej scenie to nie tyle Alia, ale pomyślałem że byłaby idealną Ghanimą.
  Mnie sceny akcji męczyły, one łamią wewnętrzną logikę świata i to wychodzi dosyć nonsensownie, chociaż symbolika chociażby sceny ze żniwiarką jest dosyć oczywista. Na ostatnią bitwę to już chyba budżetu zabrakło.
  Sceny jazdy na czerwiach. No będę szczery, ale ja się śmiałem z tego w kinie, ten pomysł jest ogólnie głupiutki, ale czytając książkę podświadomie starasz się to pominąć, oglądając to na wielkim ekranie w realistycznej konwencji to jest jeden wielki absurd.
  Tym niemniej mi też się odrobinę bardziej podobał niż ten pierwszy. Czuć, że reżyser pokazał trochę "więcej jaj" niż w przypadku bardzo bezpiecznego poprzednika.

Offline Pan M

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #274 dnia: Nd, 17 Marzec 2024, 23:26:41 »
 
  Mnie sceny akcji męczyły, one łamią wewnętrzną logikę świata i to wychodzi dosyć nonsensownie, chociaż symbolika chociażby sceny ze żniwiarką jest dosyć oczywista. Na ostatnią bitwę to już chyba budżetu zabrakło.
  Sceny jazdy na czerwiach. No będę szczery, ale ja się śmiałem z tego w kinie, ten pomysł jest ogólnie głupiutki, ale czytając książkę podświadomie starasz się to pominąć, oglądając to na wielkim ekranie w realistycznej konwencji to jest jeden wielki absurd.
  Tym niemniej mi też się odrobinę bardziej podobał niż ten pierwszy. Czuć, że reżyser pokazał trochę "więcej jaj" niż w przypadku bardzo bezpiecznego poprzednika.


No końcowa bitwa to jest niedosyt tu się zgodzę i jeżeli miałbym wskazywać na minusy, to, że tak to szybko się kończy.

Tylko czy Diuna Villeneuve gdzieś się niby upiera na koncepcję pseudo realizmu jak dajmy na to gacki Nolana? Ja tutaj kompletnie żadnego parcia na taki zabieg nie czuje. To ciągle jest uniwersum gdzie mamy rok 10tysięczny, ludzie to ludzkie komputery, wszyscy mają jobla na punkcie narkotyku z pustynnej planety a mimo super technologii  zabijają się mieczami- tak wiem, koncepcja tego co robi pocisk w zwarciu z tarczą jest mi znany. To, że tu nie ma kiczu z wersji Lyncha to jeszcze imo nie znaczy, że reżyser się spina na jakiś realizm, tym bardziej w filmie gdzie
Spoiler: PokażUkryj
 mamy rozmowy matki z płodem
  ;D

Cytuj

Cały ten wątek Chani, Stilgara i wszystkich innych jest kompletnie wyssany z palca Villenueve'a co ma sens, bo ciężko byłoby nagrać film w którym pół czasu trwania Paul bije się ze swymi myślami a w ten sposób reżyser dosyć sprytnie wybrnął i bohater bije się z Zendayą o to samo, tyle że momentami wypada to mało wdzięcznie na zasadzie "nie zgadzam się bo nie

Wydaje mi się, ze Chani ten fanatyzm po prostu przerażał. Jasne może wydawać się to głupiutkie bo to przecież fremeni, ale film sam nakreślił podziały w tej grupie jak wcześniej pisałem. Zendaya to wyżyny aktorstwa nie są ,oj nie ale sama koncepcja, żeby Chani zachowała swoje wątpliwości, obawy nadaje jej większej wielowymiarowości niż " muad'dib tak powiedział, więc tak zrobię"

BTW Wiem, że mój post opływa w hiperoptymizm i fanbojstwo aż sam lekko porzygałem się od swojego lukrowania  ;D Jednak na usprawiedliwienie dodam, że to co się stało ze star wars w rękach disneya, czy takie badziewne filmy jak Rebel Moon pokazują jak wiele złego dzieje się z podobną konwencją gatunkową obecnie. Tymczasem na pełnej wlatuje taka Diuna i jak nie podziwiać czegoś takiego.
« Ostatnia zmiana: Nd, 17 Marzec 2024, 23:32:11 wysłana przez Pan M »

Offline death_bird

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #275 dnia: Pn, 18 Marzec 2024, 00:44:50 »
Tylko takie jedno tycie sprostowanie: to nie do końca jest rok 10.191. To jest 10k lat od założenia Gildii. Czyli po naszemu to byłoby około A.D. 23.000. Mniej więcej.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #276 dnia: Pn, 18 Marzec 2024, 19:38:03 »
  Chodziło mi o realizm w kwestii wizualiów.

Offline Pan M

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #277 dnia: Śr, 20 Marzec 2024, 15:32:53 »
Diuna część druga przekroczyła 500 mln w box office

https://www.boxofficemojo.com/title/tt15239678/

Ponad to pojawiają się przecieki, że do piątku powinnyśmy zobaczyć zwiastun serialowego projektu od HBO

https://naekranie.pl/aktualnosci/sok-z-zuka-2-the-penguin-zwiastuny-plotka-1710669020
« Ostatnia zmiana: Śr, 20 Marzec 2024, 15:34:24 wysłana przez Pan M »