Ja akurat nie przepadam za Ragnarokiem, nie podoba mi się stylistyka głupawości Waititiego. Tym razem byłem na to przygotowany, więc mi to aż tak mocno nie przeszkadzało. No ale weźmy początek i dramat Gorra, trafia do swojego boga, a tam atmosfera jakiejś parodii, głupkowato zachowujący się bóg i jego głupkowate towarzystwo. W ogóle mi to nie pasuje do tego momentu i ten sposób opowiadania nie pasuje mi do postaci Thora.
Thor ze Strażnikami Galaktyki był szansą na jakieś fajne przygody i humor, a tutaj te postaci praktycznie niewykorzystane. Podobnie sympatyczna i zakręcona Darcy Lewis (koleżanka Jane), która pojawia się na jedną scenę.
Humor to w ogóle mało udany, mało się śmiałem i ludzie na widowni też. Zaznaczam jednak, że byłem na dubbingu (dla mnie parę kwestii w trailerze brzmiało lepiej).
Film schematyczny jak większość Marveli, ale z Thorem to w ogóle przeginka. Podczas filmu dostajemy streszczenie, jak to jego wszyscy bliscy umierają i co się dzieje? No bach, Jane Foster, jego wielka miłość, umiera. Zabrakło mi też w tym filmie relacji Thora z Jane, wszystko takie raczej z doskoku.
W końcówce jeszcze dzieci naparzają się lepiej niż Trzech Wojów.
Sam Thor też chwilami zachowuje się tak niedojrzale, że wygląda, jakby ta postać cyklicznie się rozwijała i zwijała.