zmieniający ich normalny komiksowy wizerunek, jako tych klasycznych, złych zmiennokształtnych istot, planujących całkowitą inwazję, inwigilację, i kto tam wie co jeszcze na planetę Ziemię. Jeśli pamiętaliście słowa Carol, a właściwie wtedy jeszcze Vers, z filmu bądź trailera, rozmawiającej z Furym o swojej misji dla Kree i odwiecznej wojnie Kree ze Skrullami, na pewno zapadły wam w pamięć jej zbyt wymowne słowa o rasie Kree, jako o ,,szlachetnie urodzonych wojownikach". To tylko plugawe, mdłe kłamstwo, które wyszło na wierzch w okolicach 3/4 czasu trwania Captain Marvel. Skrullowie, a zwłaszcza Talos i jego pomocnik, którym nie brakowało, ot specyficznego obycia i humoru, ba, w ogóle cała grupa Skrulli, którą widzieliśmy w produkcji, okazali się być ,,ludzcy dla ludzi" i szlachetni w przeciwieństwie do wypranych mózgów Kree, dla których satysfakcja całej ich zbiorowości oraz ,,dobro" Najwyższej Inteligencji były dużo ważniejsze niż szczęście pojedynczej jednostki. Dlatego też, idąc tym tokiem myślowym, zastanawiam się czy ,,Secret Invasion" w IV fazie MCU, po włączeniu do Kinowego Uniwersum Marvela grupy X-menów, Fantastycznej Czwórki i innych ,,Fox-owskich" postaci, miałaby jakikolwiek sens, skoro to jacy w Captain Marvel okazali się być - przynajmniej w tej frakcji - Skrullowie, nie daje szans na to, aby kiedykolwiek zechcieli oni podstępnie inwigilować czy najeżdżać Ziemię. To nie daje mi spokoju.