Wczoraj byłem na filmie. Na szczęście feministyczna propaganda była dość słaba (przynajmniej dla mnie) i to przykład jak kampania reklamowa i gadki głównego aktora może zaszkodzić filmowi.
Jako prawacki heteroseksualny biały mężczyzna stwierdzam, że film mi się spodobał i jest lepszy od takiego
Dr. Strange'a czy
Thor: Ragnarok.
Pierwsza połowa taka se, potem się polepsza i trzeci akt przyznam się śledziłem z zaangażowaniem i kibicowaniem postaci. Larson OK wypadła w roli tytułowej, reszta też dobrze zagrała swe role. Mendelsohn bardzo fajny. Jackson to typowy przerysowany Jackson w dobrym znaczeniu tego słowa. Może, postać dziewczynki trochę za mądra, ale wypada OK.
Twisty wypadły bardzo dobrze. Spodobało mi się jak wybrnęli ze Skrullami. Setting w latach 90. w sumie nic nie zmienia. Akcja mogłaby dziać w 200-którymś i na to samo by wyszło.
Scena finałowego starcia Danvers z głównym złym to na pewno jakiś hołd dla sceny z Tuco z
Dobrego, Złego i Brzydkiego mówiącym o strzelaniu, a nie gadaniu
.
Co do hołdów Stan Lee w czołówce powinien się znaleźć w
Avengers: Edngame.
7/10