Ja też byłem ostatnio na seansie i nie zaskoczyłem się. Film jest generalnie bardzo letni i bezpieczny, celuje w sprawdzone schematy i nie podejmuje żadnego ryzyka. Feministyczna agenda dość widoczna i były sceny przy których głowa poleciała mi w dół a ręce opadły:
Na farmie gdy Carol stwierdziła, że nie wie czego chce i kim jest, po czym czarnoskóra koleżanka zaczęła opowiadać jaką to Carol jest wspaniałą, ciepłą i wyjątkową kobietą, utalentowaną, niezłomną, niezwyciężoną, która nigdy się nie poddaje mimo przeciwności losu. Po czym objęły się i poleciała czynić dobro! O matko... aż zęby chodziły
Brak w filmie elementów, które w jakikolwiek sposób by mnie zachwyciły, chwyciły za serce, spowodowały chęć dalszego śledzenia losów postaci. Scena po napisach rozczarowująca
Avengers odnajdujący pager Fury'ego i próbujący się skontaktować z Kapitan Marvel, po czym widzimy jak ta przybywa na ziemię...
serio to było takie ważne?
Główna bohaterka i aktorka, która ją odgrywała niczym się nie popisała. Pani tysiąca identycznych twarzy i anemicznej mimiki. Nudna, mało wyrazista gra aktorska. Nie ważne czy jest przestraszona, zdenerwowana, rozgoryczona, uradowana, roześmiana, wstrząśnięta zawsze wygląda tak samo.
Pakiet umiejętności dany od siły wyższej w spadku absolutnie nieograniczony. Zdolności opanowania mocy - dane od urodzenia, bo przecież strzelanie wiązkami energii jest banalne (chodzi mi o moment w którym
uwolniła blokadę i podkręciła swoją moc, po czym w sekundę nauczyła się z niej korzystać, latać itd.
). Nie to co głupek Tony Stark, któremu wiele czasu zajęło stworzenie kostiumu i drugie tyle poświęcił na testy i naukę pilotażu. Albo Ant-man, który trenował w celu opanowania zdolności kostiumu.
Droga, którą miała odbyć główna postać po prostu nie istnieje. Ona od urodzenia jest zajebista i będzie szła z poziomem mocy tylko w górę. Zero wad, zero trudności. Jedyne jakie były pokonała już w przeszłości, a był to męski patriarchat. Taka postać może i by się sprawdzała na kartach komiksu jako autoironiczna pulpa ale w filmie nie. Totalna nuda. Film zaliczony ale nawet w 1% nie mam ochoty obejrzeć go po raz drugi. I w ogóle nie interesuje mnie kontynuacja losów tej postaci czyli np. Captain Marvel 2, co zdarza się 2 raz (pierwszy to Thor: Ragnarok) w przypadku filmów z MCU.
Nick Fury i kot to jedyne pozytywy płynące z tego filmu. SLJ dobrze sobie poradził z rolą. Choć futrzak generalnie rozczarował. Taki gadżecik i tyle.
Słówko jeszcze odnośnie trolli i hejterów. Czy nie wydaje się wam zastanawiające, że np. przy okazji premiery Batman vs Superman, po dość kiepskim odbiorze tej pozycji przez fanów i krytyków Warner Bros i DC nie przyjęło analogicznej retoryki i nie obarczyło winą trolli i hejterów? Była to pozycja za dużą kasę i o dość wysokiej stawce. Klęska 2 najpopularniejszych bohaterów DC to o wiele większy cios niż postaci typu Captain Marvel u Marvela. A mimo to film był kontrowersyjny, jednym się podobało, inni byli przeciwnikami. Mimo to studio musiało się pogodzić z tym, że wynik na RT i innych agregatorach pozostanie niski. Nie było cyrków z usuwaniem części recenzji (waleniem ściemy, że ruskie boty sterowały wynikiem), kierowaniem algorytmu YT, Google na uprzywilejowane serwisy informacyjne itd. Hmm, a może tam też działały trolle i hejterzy? Z jakichś powodów w tamtym przypadku nie było to zasadne, a tutaj już tak. W zasadzie od początku premiery.