Znaczące i miłe na serduchu stają się słowa recenzenta - albo tego kto przytaczał te słowa od innego publicysty, i pisał artykuł na serwisie "naekranie.pl" - mówiącego o "Jokerze" Phillipsa i samym angażu Phoenixa w taki oto sposób: ,,Jest zupełnie innym Jokerem niż Heath Ledger, ale zarazem jest tak wyjątkowy, że nikt już nie będzie chciał zobaczyć nowej interpretacji tej postaci. Jest to kreacja kompletna. Phoenix nie gra, on staje się Jokerem w popisie aktorstwa metodycznego wprowadzonym na niespotykaną skalę. Jego ciągła nieprzewidywalność w szaleństwie sprawia, że ogląda się go z wręcz hipnotycznym zaangażowaniem". Ta szczera i wzniosła wypowiedź napawa mnie optymizmem przed obejrzeniem "Jokera", lecz na ten moment umiarkowanym optymizmem - bo liczy się osobisty, nie z perspektywy tłumu odbiór filmu. O tej już ogłoszonej prawie że oskarową klasyką, produkcji, na podstawie recenzji i opinii o filmie w sieci powiedziałbym nawet, że z pierwotnej zupy niespójności dramatu i szaleństwa osobowości Arthura Flecka narodzi się Joker, ale inny niż dotychczas. Narodzi się jako kwiat o niewypowiedzianym pięknie. To będzie jeden z najważniejszych filmów tego roku. Krew, dramat, psychiczna walka. "Avengers: Endgame", mimo że nie powinno porównywać się go z Jokerem, bo jest to całkowicie inny, odrębnie kategoryzowany film, może dostać ostro po mordzie... Film tkwi w idei, a nie pieniądzach. "Joker" będzie przełomem w kreacji adaptacji Uniwersów komiksowych. Widać to nawet po zapowiedziach do jego ,,filmowej treści". Nie wierzyłem, że będę świadkiem tak specyficznej epoki i przełomów w historii kina. Z jednej strony niebotycznie zrealizowany "Avengers: Endgame" z drugiej strony jednak dramatyczny i wstrząsający "Joker".