Podobnie, oglądałem krótko po premierze i chyba z jakiejś internetowej opinii dowiedziałem się o tym serialu. Zdecydowanie było to dla mnie zaskoczenie, "męska" bezpardonowa rozrywka nie traktująca siebie zbyt poważnie, jednocześnie nie uciekająca bezpośrednio od realizmu (można się z tym kłócić, ale dla mnie przykładem oderwania od realizmu są dopiero azjatyckie pseudo-gore
). Co prawda motywy bazują na tych już wcześniej istniejących w różnych mediach, ale to ich zbiór i podkręcanie poszczególnych elementów do ekstremum tworzy ten unikatowy klimat produkcji.
Liczyłem że z tego miejsca 'wyrosną' inne podobne seriale, jednak chyba widownia 'nie dopisała', a przypuszczam że i twórcy (ogółem) raczej niechętnie podchodzą do konwencji prezentowanej w Blood Drive, bo jednak łatwo taki produkt zepsuć (np. wiele prób stworzenia dobrego b-movie, takiego który wykorzysta motywy a jednocześnie będzie filmem 'lepszym' - ostatecznie kończą te produkcje tak samo jak te, od których starają się właśnie być lepsze...), niby przepis prosty, składniki znane, ale wykonanie rzadko kiedy jest na poziomie Blood Drive lub lepszym.
Od czasu Blood Drive powstało co prawda sporo 'mainstreamowych' filmów i seriali wykorzystujących podobne motywy, kuriozalne postaci itp., ale nie kojarzę czegoś w zbliżonej skali, zwykle są to pojedyncze elementy w produkcji prowadzonej w sposób mniej lub bardziej schematyczny. Nie chcę żadnego tytułu źle potraktować, zwłaszcza że wielu jeszcze nie widziałem, ale seriale oparte na komiksach jak
Preacher, Happy czy
Doom Patrol mają takie często groteskowe elementy, chociaż nie powiedziałbym że na pierwszym planie, ale wykorzystują je do nadania klimatu, takiego podkreślenia, że to co widać na ekranie dalekie jest od 'standardowych' produkcji. Tyle że jw. rzadko ma miejsce mieszanka różnych elementów tworząca taki całościowo 'grindhouse'owy' klimat, a jeśli już są próby, to efekt jest daleki od ideału, powiedziałbym że Blood Drive wyszedł najlepiej w tej obranej konwencji.
Uogólniając i żeby ktoś czytając powyższe miał jakieś 'konkrety' - polecam seriale Cinemaxu dla zastrzyku bezkompromisowej akcji (
Banshee, Warrior, Strike Back), wyżej wymienione kilka tytułów komiksowych, plus inne z komiksów się wywodzące, dla 'pokręconych' postaci (np.
Gotham) czy wydarzeń (
The Boys), a pod kątem estetycznym zdecydowanie coś w kierunku
Tokyo Vampire Hotel, Blood Machines czy nawet
Guardians of Justice (inna kwestia w jakim stopniu udane są te produkcje), a z filmów...
Kung Fury? Nie wiem, jedyne sensowne co przychodzi mi do głowy to oczywiste Death Proof/Planet Terror (w pierwszym poście już wymienione)... Bo z takich ekstremów stylistycznych jednak w ten kierunek bym celował:
No dobra, ale wracając do Blood Drive...
Moje osobiste odczucia mogą się pokrywać z tym, jak widzieli ten serial inni widzowie, tyle że nie zastanawiając się nad tym - formuła 'powszednieje' z kolejnymi odcinkami, coś co na początku maskowało 'niedostatki' produkcji wywołując efekt 'czegoś takiego jeszcze nie widziałem' staje się 'normą' i niedociągnięcia są lepiej widoczne, może stąd niewysoka popularność? Mnie raziło przeciąganie akcji, zaczęło się na tzw. wysokich obrotach, po czym spowolniło, nowe wątki jakoś mnie nie ciekawiły zbytnio, a ww. przedłużanie akcji np. 'wizytą' na pustyni czy w psychiatryku, pomimo tego że 'taka konwencja' i były w tych odcinkach elementy ciekawe, to jednak chciałem żeby bohaterowie opuścili ten 'setting' jak najszybciej. Z kolei wątki też jakoś nie zachęcały mnie do ich śledzenia - 'odrodzony' policyjny partner głównego bohatera i jemu poświęcone minuty w odcinkach, wątek siostry bohaterki serialu czy ścieżka 'kariery' Slicka... Wiem że to miało czemuś 'służyć', zapewniać motywacje bohaterom, posuwać akcję do przodu itp., ale ja odbierałem to jako tzw. lazy writing, coś co często jest w proceduralach czy jako zapychacze w serialach z początku wieku (kiedy standard to 22 i więcej odcinków 40-minutowych w sezonie), a Blood Drive swoją konwencją nie reklamował się jako taka produkcja... No ale wracając do początku akapitu - gdyby przymknąć oko na ten nieco generyczny postęp fabuły, to wciąż pozostaje moim zdaniem świetna estetyka i jw. konwencja serialu, tyle że jak już to 'spowszednieje', to ciężko widza zatrzymać, przypuszczam że twórcy m.in. z tego powodu stronią od silnie stylizowanych produkcji, opierając się na wizualnej 'stymulacji' nie jest możliwe ciągłe podnoszenie poprzeczki, a jak widz spojrzy pod tą wierzchnią warstwę to widzi, że produkcja mogłaby być lepsza...
Blood Drive mógłby być lepszym serialem, szczególnie (a może i wyłącznie) pod kątem prowadzenia akcji, tyle że nie znajduję lepszego serialu opartego na takiej stylistyce, co sprawia że oceniam go jako najlepszy w swoim 'gatunku'. Wymieniam niby wady, ale wciąż wracam do stylistyki, a tą szczególnie doceniam i całość oceniam jako serial dobry. A jeszcze cofając się do tego co pisałem na początku - gdyby estetyka Blood Drive szerszym echem obiła się w 'świecie serialowym', to miałem nadzieję że kolejne produkcje bazujące na tej stylistyce byłyby lepsze tj. rozwiązałyby problem nieinteresujących wątków i stopniowały 'szokowanie' widza kolejnymi wizualnymi zabiegami, tak aby również z finałem serialu był jakiś tzw. pay-off, czyli 'efekt wow' itp.. Tutaj jakoś średnio z tym było, pamiętam pod koniec serialu była arena walki, która paradoksalnie wydawała się 'rozbudowana' i klaustrofobiczna jednocześnie (czyt.: tania, jakby budżetu nie wystarczyło), było też obalanie tej całej 'organizacji', ale poza tym że kojarzyło mi się to wszystko z Death Race to nie pamiętam za dużo...
Aktorzy na pewno nie mieli łatwo, widać po ww. policyjnym partnerze głównego bohatera, jego gra aktorska mnie irytowała, bo o ile innym aktorom wręcz naturalnie przychodziło granie takich ekstremalnych postaci w sposób poważny, to jemu wychodziło to średnio, może wręcz za bardzo się starał i takie odczucie miałem, że grał tak 'self aware', czyli jakby aktor miał świadomość, że postać jest 'hiperbolą' i nie wiedział jak to zagrać w poważny sposób, więc i swoją grę aktorską do ekstremum podciągnął. Nie wiem czy nie piszę zbyt enigmatycznie, więc jeszcze raz - inni w sposób naturalny poważnie grali 'pokręcone' postaci, on grał w sposób nienaturalny. Nie żebym pozostałych aktorów chwalił, Slick zdecydowanie na pochwałę zasługuje, ale pozostali tak "ani nie zachwyca ani nie kłuje w oczy", ciężko pewnie miał też główny bohater, jako osoba 'wrzucona' w ten świat mógłby wypaść nieprzekonująco, tymczasem oglądało mi się go 'bezboleśnie', zwłaszcza że na jego 'partnerce'/głównej bohaterce można było oko zawiesić
U mnie też 8/10, naciągane w górę, z racji że w swoim 'gatunku' nie ma konkurencji
PS. Kilka nazwisk pracujących nad Blood Drive (w tym twórca) przewijało się za kulisami serialu
The Purge. Swego czasu próbowałem do niego podejść, ale w zestawieniu z Blood Drive to jest bardzo 'łagodna' produkcja (estetyka nic wspólnego z Blood Drive nie ma), nawet w zestawieniu z filmami (z franczyzy The Purge) serial wydał mi się rozciągnięty i 'bezcelowy', nie 'przebrnąłem' przez niego, bo nie było za bardzo przez co 'przebrnąć' ... Serial traktuje o czymś trochę podobnym do tła z Blood Drive i rozumiem dlaczego część osób zza kulis pracowała nad oboma, ale jw. z konceptu dosyć 'kontrowersyjnego' zrobiono 'watered down' pseudo polityczno-społeczny komentarz, tyle że nie komentarz wartościowy, a coś jak jeden z miliona filmików na YouTube...