Horror, thriller czy dreszczowiec to wyjątkowe gatunki filmowe. Bez względu na podgatunek, serię, kultowe postacie i inne cechy charakterystyczne, specyfika takich filmów wymusza to, aby nawet na tym forum założyć im temat zbiorczy. Czas porozmawiać o całym spektrum kina grozy, thrillerów i innych widowisk tego typu.
Gusta pozostaną gustami. Może się to wydawać dziwne, ale wątek zacznę od dość mocnego uderzenia. Mocnego, bo z jednej strony ów film uważany jest za najgorszy obraz kinowy w "Uniwersum Conjuring", a przez drugich zaś za coś naprawdę strasznego, głównie ze względu na umieszczenie w fabule takowego filmu pewnej postaci, wylewającej z siebie plugawe mroczne siły, będącej apoteozą najczarniejszego zła - zła ukrytego pod habitem... Zakonnicy. Tym filmem jest nic innego tylko
"The Nun (2018)" rzecz jasna. Początkowo sądzono, że ów spektakl grozy miał opowiedzieć to, co w przypadku wątku Warrenów w duologii filmowej "Obecność" nie zostało opowiedziane i wyjaśnione: ,,piekielną genezę" i istotę demonicznego bytu manifestującego się pod postacią Zakonnicy właśnie. Jednak w trakcie wnikliwego oglądania Spin-Offu "Uniwersum Conjuring", i wczuwania się w każdą scenę, pejzaż, w barwność postaci oddające klimat, które były z lekka wątpliwe, można było odnieść wrażenie, że coś jest nie tak. Że urzekający zimny, transylwański plener, w którym rozgrywała się akcja, gdzie surowe, posępne zamczysko, a nie klasztor pięło się ku górze, był tylko zapełniaczem - tłem dla nierównej fabuły, miejscami groteskowej komedyjki. Bo gdyby nie Zombie-Zakonnice, dziecko skaczące zza ściany, z sufitu, gdzieś z mrocznych czeluści korytarzy, na któregoś z bohaterów, wywijające długim jak wąż jęzorem wte i wewte; gdyby nie inne różne ,,rarytasy" i dziury fabularne w filmie legenda Zakonnicy miałaby prawo bytu. Na plus wychodzi koniec całego dzieła i powiązanie zakończenia z całym "Uniwersum Conjuring". W pewnych składowych "Zakonnicy (2018)" dostrzegłem potencjał, który powinien - ale wyszło jak wyszło - pójść drogą wykreowania jednej z najmroczniejszej, potężnej ciemnością, pogrążonej w pierwotnej atawistycznej ciemności, postaci w dziejach kina, przy której Imperator z Gwiezdnych Wojen byłby niezadowolonym zrzędliwym tetrykiem, chodzącym spać po wieczornych wiadomościach. Dlatego, jak to mówił Hubert Urbański z "Milionerów",,ostatecznie i definitywnie" wystawię filmowi notę: 6,5/10
Obraz z filmu wstawiłem w spoiler, bo wizerunek tej zrodzonej z ciemności bestii wprawia w absolutną konsternację. Coś w tym jest...