No właśnie wybór gościa o którym nic nie wiedzą może być w tym momencie najrozsądniejszy, bo nikt nie będzie nic do niego miał i nie wezmą się sami między sobą za łby, na tej zasadzie działała wolna elekcja w Polsce. Na dodatek mogli go znać jako dziecko jest w końcu potomkiem najbardziej szanowanego i zasłużonego rodu z Północy i Trójoką Wroną czymkolwiek by ona nie była.
No i tutaj leży Azor pogrzebany. Że obie Starkówny wesprą Brana to oczywiste. Ale: jedynymi dwoma ludźmi poza Starkami, którzy mają cień świadomości jak wyglądają jego moce to Sam i Royce (opiekun młodego Arryn`a). Reszta co najwyżej może coś słyszała. I w tym momencie powinna się poważnie zastanowić czy chce kogoś takiego na tronie - tzn. z mocami, które licho wie jak działają i licho wie co mogą narobić niedobrego. Brann jest najzwyczajniej w świecie największą niewiadomą.
Ludzie obcykani w książkowym lore twierdzą np., że z politycznego punktu widzenia najsensowniejszym wyborem w tamtej scenie był... Gendry... Podobnie jak wcześniej Robert. Gendry był świetnym kandydatem kompromisowym: brak sporej armii, brak dużego zaplecza, uzależniony od innych rodów... Ale oni całkowicie odróżniają książki od serialu. Serial do książek ma się jak pięść do nosa i tego trzeba mieć świadomość.
Ja też książek nie czytałem i w tym właśnie leży słabość serialu po nim widać, że materiał źródłowy był sporo obszerniejszy, widać że czytelnikom ten serial pewnie o wiele więcej mówił niż przygodnym oglądaczom.
Widzę, że wyraziłem się nieprecyzyjnie: książki czytałem, ale raz i do tego między serią 2 a 3 czyli pięć lat temu toteż mnóstwo rzeczy wyleciało mi z głowy. Ale generalną koncepcję pamiętam i dlatego tak bardzo irytuje mnie to co się stało pod koniec - o ile już od serii drugiej miały miejsce odstępstwa, z czasem coraz większe i większe, o tyle gdy materiału źródłowego zabrakło, fabuła zrobiła się płytsza a seria 8 przypomina po prostu bolid, który wyleciał z toru i przywalił w coś twardego.
Dlaczego Nocny Król się go tak bał? Kim był wogóle Nocny Król i czego chciał? We wcześniejszych sezonach przecież też niektóre postacie wyskakiwały jak z pudełka.
Ale umówmy się, że Nocny Król nie wyskoczył z pudełka. Motyw White Walkers jest motywem pierwszym i przewodnim także w serialu (początek s1.ep.1 pokrywa się z początkiem pierwszego tomu) a Nocny Król to przeciwnik największy i ostateczny. Wokół tego budowana jest fabuła. I z jego powodu (najprawdopodobniej - bo to tylko teorie fanów) John będzie musiał zabić Daenerys (z którą w książkach jeszcze się nie zobaczył, bo właśnie go zadźgano na Murze

).
Od samego początku od kiedy udusiła Drogo poduszką
Przecież to była eutanazja motywowana litością. Nigdy ani przez moment nie odczytywałem tego inaczej.
i spaliła tę czarownicę żywcem na stosie.
Czarownica zabiła jej syna i nie oddała jej męża. Na dobrą sprawę odbyło się to na zasadzie zawarcia paktu z diabłem, przy czym diabłem była czarownica. A że poszła z dymem? Jakiego rodzaju kary śmierci spodziewałbyś się po Targaryanównie. Że działała z zemsty? Jasne. Ale kto w tym uniwersum nie działa z zemsty?
Ona przecież co chwilę kogoś morduje i to na różne barbarzyńskiego sposoby.
Tam co chwila ktoś kogoś morduje na różne barbarzyńskie sposoby. Czy obdzierający wrogów ze skóry Roose Bolton jest szaleńcem? Jego ród ma taką "tradycję". Boltonowie od setek/tysięcy (? nie pamiętam) lat skórują wrogów. Targaryanowie ich palą. Gdyby Daenerys ich wieszała byłaby mniej szalona?
Maskowane jest to nieco tym, że zabija głównie złe postacie,
Ale co jest tutaj maskowane? Dziewucha po prostu zabija głównie drani. Jedynym, który nie chciał zabijać (w konkretnym momencie, bo nie dlatego, że miał z tym jakiś problem na tle ogólnym) był Ned Stark, który właśnie przez to, że ulitował się nad Cersei i jej dziećmi stracił głowę. Rzecz w tym, że nie jestem w stanie wskazać egzekucji nakazanej przez D., która byłaby nieuzasadniona. Jedyna wątpliwość to spalenie Tarlych. Ale z kolei dostali prosty wybór: "Bend your knee or dracarys".

Oni wybrali honorową śmierć a ona była zwyczajnie konsekwentna.
Kiedyś tam miałem faktycznie wątpliwości co do śmierci Doreah w "skarbcu", ale jest wycięta scena w której ona własnoręcznie zabija Irri. Czyli znowu istnieje wyraźny powód dla tej śmierci.
To jest świetnie podane/wytłumaczone w drugim odcinku s.8 gdy Jaime stwierdza, że nie będzie przepraszać za to co robił podczas wojny, bo to była wojna a on robił co robił dla rodu. Jak wszyscy inni.
w przypadku pozytywnych jak i półpozytywnych postaci takich jak Jon, Tyrion, Arya, Theon, Brienne, Jaime czy nawet Ogar podczas gdy zabijają swoich przeciwników to nikt nie uwierzy, że byliby w stanie palić kogoś żywcem, skazać na śmierć głodową, krzyżować czy stosować kary zbiorowe, jej to przychodzi bez trudu.
Jon ścinał za nieposłuszeństwo (jak nakazuje tradycja rodu w którym się wychował) i wieszał zdrajców, Arya morduje w sposób nieraz paskudny (przypomnij sobie jak skasowała Trant`a

- to było zwyczajnie obrzydliwe), że o zagładzie rodu Frey`ów nie wspomnę (

).Theon strzela ludziom w plecy i akceptuje morderstwa na dzieciach, Brienne mści się przy pomocy miecza. W zasadzie jedynym człowiekiem z zasadami jest tutaj Jaime.

Który na początku w książkach odmalowywany jest jako zło wcielone.
W tych książkach morduje praktycznie każdy. Pozostaje kwestia metod (które nieraz są "rodzinne") i skali. Ci na szczycie mordują masowo. Ci na dole indywidualnie. W którym momencie D. jest gorsza od innych?
Wybór jest paskudny, ale chyba wolałbym zionięcie smoka od bycia oskórowanym.
Zresztą Tyrion i Jorah co chwilę powstrzymują ją przed namnażaniem wyroków śmierci.
A tutaj powód wydaje mi się być bardziej prozaiczny: jak dla mnie dziewczyna zwyczajnie nie potrafi rządzić.

Ona ma pewne wyobrażenia nt. władzy, ale większość z tego pochodzi od jej walniętego braciszka. A że nie wychowała się w normalnych warunkach (od dziecka ucieka jako potencjalna ofiara zabójstwa politycznego), to i trudno oczekiwać od niej wyższych standardów. A i tak zauważ, że ona co rusz stara się funkcjonować w ramach tychże podwyższonych standardów: wojna pałacom, pokój chatom. Czy Tywin nakazujący Górze rejzę po wsiach Dorzecza jest szaleńcem? Czy po prostu bezwzględnym taktykiem? Tymczasem dziunia do feralnego i idiotycznego spalenia stolicy trzęsie się nad każdym włosem spadłym z głowy prostego człowieka.
Jej opętanie żądzą władzy
Trochę inaczej: wychowałeś się na wygnaniu i jedyne o czym marzysz od dziecka, jedyne opowieści, które znasz od dziecka to te dotyczące powrotu do mitycznego, wyśnionego domu. Czy może raczej "Domu". Ów powrót do domu jest fundamentem Twojej osobowości. Żyjesz dla tej idei. Żyjesz tą ideą. I nagle na sam koniec, na kilometr przed metą, ktoś mówi Ci, że do domu nie wrócisz, bo to jest dom tego kogoś i ten ktoś tam od teraz mieszka.
Dobra.
Właśnie to do mnie dotarło
W tym momencie właśnie zrozumiałem dlaczego ona oszalała.
Snow w krypcie zburzył sam fundament jej konstrukcji psychicznej. Dla mnie to teraz ma sens.
Nie mów tylko, że brałeś ją za pozytywną postać.
W tym serialu nie ma postaci pozytywnych. Daenerys jest postacią tragiczną. W stu procentach.