Zgadzam się co do "nudy" w zestawieniu z końcówką poprzedniego wieku w sferze kina akcji, źle nie jest, ale jak sam rozdzieliłeś - to jest inna era, inne filmy.
Ciężko mi pisać stricte o filmach po 2000, skoro wiele filmów w tym gatunku było kontynuacjami franczyz zapoczątkowanych w latach np. 90, ale ograniczając się do franczyz filmowych debiutujących po 2000 roku to zdecydowanie Jason Bourne zasługuje na uznanie, bez tych filmów i tego co do mainstreamu wprowadziły/udoskonaliły (szybkie cięcia, ujęcia "z ręki", choreografia walk itp.) późniejsze kino w gatunku wyglądałoby zupełnie inaczej (chociażby Taken, mimo że to bardziej thriller niż akcja).
Osobiście uwielbiam filmy zrobione w sposób "komiksowy", nie biorące siebie w 100% poważnie, ale też nie burzące na siłę czwartej ściany, w tym odłamie kina akcji na pewno Crank i Shoot 'Em Up polecam. Czy Death Race to filmy akcji? Skoro F&F, pomimo początkowo gangsterskiego LA settingu (oczywiście tylko pierwszy film ze scenariuszem m.in. Ayera [obecnie weterana ulicznych historii o m.in. brudnych policjantach itp.]) ewoulowały w to czym się stały to i Death Race w zasadzie filmami akcji są, i mimo wszystko kontynuacje (chyba direct-to-video) wcale tragiczne nie były. Equalizer mimo że jest kontynuowany to wydaje mi się zbyt generyczny, kopiuj-wklej masy tropów ze starszych filmów tego typu, nie są złe te filmy, ale trzeba oglądać z niewygórowanymi oczekiwaniami. O Expendables już w innych tematach sporo było pisane, ale to wciąż akcja po 2000 roku, więc warto wspomnieć.
Masa filmów akcji/sci-fi (np. cała filmowa franczyza Resident Evil wystartowała po 2000 roku), ale na pewno nie o takie chodzi w temacie.
Doceniasz Scotta Adkinsa, mnie jakoś do siebie nie przekonał, bardzo nierówne projekty jakich się podejmuje, chociaż pewnie zasłużenie wymieniany jest jako jeden z czołowych współczesnych gwiazd kina akcji (których status nijak ma się do analogicznych gwiazd z ery vhs).
A propos Vina Diesela... Chciałem nawiązać do jego filmów Riddickowych, ale się zreflektowałem że są one po pierwsze sci-fi... Więc może xXx, fanem nie jestem, bo to znów kopiowanie znanych motywów, ale filmy same w sobie solidną dawkę akcji zapewniają.
Francuskie filmy akcji czy komedie akcji są świetne, Taxi zaczęło się w 1998, więc pominę, ale już District 13 to świetna rozrywka, Luc Besson za kulisami a w roli głównej faktyczny stuntman/parkourowiec. Za to amerykański remake, w którym ww. aktor powtórzył rolę był strasznym niewypałem, Brick Mansions się chyba nazywał - stanowczo odradzam.
Azjatyckie kino akcji jest tak szerokie, że nie da się oddać mu sprawiedliwości krótkim komentarzem, od tego co wspomniałem jakiś czas temu, czyli współczesne filmy osadzone w Yakuza settingu, do historycznych walk na miecze, przez Ip Mana (jedyna seria jaką z nazwy wymieniam, bo te filmy naprawdę warto sprawdzić, nie trzeba być fanem kina azjatyckiego... No dobra, wymienię też duologię The Raid Evansa, a z nowszych, chociaż może nie najlepszych, dwa filmy Fable, które poznałem dopiero niedawno [dobrze się chowały]).
Skupiłem się na franczyzach, bo te w pamięci najdłużej się trzymają, masa oczywiście filmów nie-franczyzowych, np. Man on Fire jest w pewnym stopniu filmem akcji, do tego świetnym filmem ogółem (chociaż rozumiem dlaczego może być też nielubiany - celowo chaotyczny montaż czy tematyka i metody "sprawiedliwości" wykorzystywane przez bohaterów...), ogólnie filmy Tony'ego Scotta nawet kiedy nie są filmami akcji to wykorzystują te same zabiegi, nadając dynamikę scenom jakie bez niej nijak miałyby się do omawianego gatunku.
Co jeszcze... ostatni Mad Max oczywiście (bo pominąć nie można, ale o tym też w innych tematach dużo, no i franczyza nie nowa), też serie Kingsman i Machete lubię jeśli chodzi o XXI wiek.