"Snowpiercer" od Netflixa, to jeden z tych seriali (cóż, zaskakuje mnie jego słaba ocena i średnie uznanie krytyków; po oglądnięciu jego dwóch pierwszych odcinków, stwierdzam, że jest to o wiele ciekawsza, bardziej rozciągnięta, bardziej dramatyczna niż intensywna w akcji adaptacja francuskiego komiksu niżeli film z 2013 roku. To o wiele bogatsze, wizualnie lepiej zrealizowane dzieło niżeli obraz kinowy z Chrisem Evansem w roli głównej!), które powstały w oparciu o swój głośny komiksowy pierwowzór. W tym przypadku narracja obrazkowa o tej samej nazwie, co serial, to jedna z perełek komiksu europejskiego, na dodatek osadzonego w gatunku post-apokaliptycznym graficznych opowieści, które nie mogą się nie podobać szerszej publiczności i wysmakowanemu komiksomaniakowi.
W niniejszym omawianym serialu, którego fabuły przedstawiać nie trzeba, bo ten kto czytał komiks czy widział film z 2013 roku, to wie ,,o co kaman", wydarzenia tu prezentowane zaczynają rozgrywać się od odcinka pilotowego powoli - cała historia jak na post-apo przystało, w tym względzie, w netflixowskim "Snowpiercer" wyłania się przy okazji wątku, powiedzmy, detektywistycznego. ,,Kropla drąży skałę" i to w takim gatunku, takim nurcie i okolicznościach związanych z tematyką post-globalnej katastrofy, dodaje tej produkcji animuszu i ikry! "Snowpiercer" po 2-óch obejrzanych odcinkach, na ten moment oceniam na: 8,5/10!