Jestem po seansie i moje odczucia są jak najbardziej pozytywne. Zgodzę się jednak, że to nie jest najlepszy film Nolana, bo nie jest - ale to nie jest to też film zły, bo takich Nolan nie kręci (Incepcję uwielbiam, Interstellar jeszcze bardziej). Nie schodzi poniżej pewnego poziomu i tutaj ten poziom jest zachowany. Film wizualnie jest perfekcyjny, scenariuszowo zaś intrygująco-irytujący. Intrygująco - ponieważ koncepcja inwersji czasu jest szalenie ciekawa i oryginalna. Irytująco - ponieważ wiele rzeczy, które aż prosiły się o rozwinięcie, zostało zmarginalizowanych bądź pominiętych i trzeba je sobie mniej bądź bardziej dopowiedzieć. Sama zaś oś fabuły, czyli ratowanie świata przed zagładą to motyw ograny do bólu i tu rzeczywiście można było oczekiwać czegoś więcej. Niemniej - jeżeli Nolan założył sobie zrobienie tradycyjnego filmu szpiegowskiego, to udało mu się to całkowicie, bo tym dokładnie jest ten film. Jednak mam wrażenie, że trochę go przerósł własny pomysł zabaw z czasem, bo można było wyciągnąć tutaj dużo więcej i zrobić naprawdę mnóstwo zapadających w pamięć scen. W rezultacie mamy ich tylko kilka - ale dobre i to.
Mimo powyższego, ja jestem zadowolony z seansu. 2,5 godziny zleciało piorunem, ani przez chwilę nie poczułem znużenia. Momentami można było się pogubić w fabule, z taką prędkością dialogami przerzucały się postacie, więc powtórny seans jest jak najbardziej wskazany, jeżeli ktoś chce wyłapać wszystkie niuanse. Sceny akcji i walk stoją na bardzo wysokim poziomie i technicznie dopracowane są do ostatniej kropelki potu ściekającego z choreografów i kaskaderów. Ogląda się to wszystko z zapartym tchem. Wszystkie sceny z inwersją czasu robią piorunujące wrażenie i czegoś takiego istotnie wcześniej w kinie nie było - tu należą się Nolanowi wielkie brawa (naukowe uzasadnienie tego mechanizmu jest jak zwykle pogmatwane, ale przecież takie aspekty zawsze są czysto umowne, więc nie ma o kruszyć kopii). Trochę gorzej jest z obsadą, ale tylko trochę - w zasadzie tylko John David Washington jest taki jakiś mdły, papierowy, wręcz drewniany aktorsko. To niestety nie liga jego ojca
Reszta zaś jest już bardzo dobra, na czele z Robertem Pattinsonem i Elizabeth Debicki kradnącymi show i każdą scenę ze swoim udziałem. Nawet stereotypowy antagonista grany przez Kennetha Brannagha sprawia pozytywne wrażenie - ma być typowym bondowskim złolem i jest typowym bondowskim złolem
Wydaje mi się, że największym problemem ludzi jeżdżących po tym filmie jest to, że... po prostu oczekiwali czegoś innego. Zarzuca się mu, że jest pusty w środku, że to układanka, którą jak już się ułoży, pokazuje czystą kartkę - owszem, zgodzę się z tym, ten film nie ma drugiego dna i nie będzie materiałem do analiz na następne lata. Ale czy każdy film musi taki być? Czy nie można podejść do tego filmu jako czysto rozrywkowego kina - blockbustera, tak potrzebnego w dzisiejszych czasach? Tenet to po prostu dobry, wciągający, świetnie zrealizowany thriller szpiegowski z elementami s-f, który nie skrywa w sobie głębi, bo takiej nigdy nie miał mieć - nie ma tutaj żadnych przesłanek, że Nolan chciał coś ukryć pod warstwami fabuły, nie ma tropów, które mogłyby wskazywać na ukryty sens, czy głęboką myśl. To po prostu dobry, prosty akcyjniak (w pozytywnym sensie tego słowa) i dość złożony w zawiłości fabuły, dającej się jednak łatwo rozplątać. Tylko tyle, ale mi osobiście to wystarczy, aby dobrze się bawić.
P.S. Pytanie do tych, co już widzieli, bo chociaż wiele rzeczy muszę wyłapać podczas następnego seansu (ale już w domu, nie będę ryzykował wyjścia do kina), to jedna rzecz nie daje mi spokoju:
Przed pierwszym przejściem w inwersję czasu, Protagonista zostaje pouczony przez członkinię zespołu, aby unikał swojego drugiego ja, ponieważ spotkanie się dwóch tych samych materii spowoduje anihilację. Niemniej później/wcześniej (ależ to fajna koncepcja
), na lotnisku w Oslo właśnie to się dzieje - dwóch Protagonistów stacza walkę, a jednak nic złego się nie dzieje. Ponieważ jednak Nolan nie zostawia niczego przypadkowi i raczej dopracowuje takie szczegóły, chciałbym zapytać jak to rozumieć? Czy może ja coś przegapiłem bądź nie załapałem?