Scenarzysta nowego Supermana Ta-Nehisi Coates, którego fani komiksów znać mogą ze scenariuszy do serii Black Panther i Captain America od Marvela, wygadał się w ostatnim wywiadzie że bohaterem rebootu produkcji Abramsa będzie Clark Kent, jednocześnie potwierdzając że postawią na czarnoskórego aktora. Tutaj odczuwam poważny zawód, w kwestii zmian ras w adaptacjach komiksów jestem zwykle po środku - raz mi to przeszkadza, raz nie, częściej jestem obojętny. Jednak gdy w multiwersum DC istnieją dwie ciekawe postaci, takie jak Calvin Ellis i Val-Zod, jaki jest sens ponownie wprowadzać Kenta tylko ze zmienionym kolorem skóry?
Calvin Ellis jako Prezydent Superman mógłby podnieść całkiem oryginalny w superhero pomysł, czyli superbohater piastujący najwyższy urząd w kraju. Z kolei Val-Zod jako potomek jednego z najzacieklejszych wrogów Supermana, też na pewno miałby coś ciekawego do powiedzenia w swojej historii. Ci dwaj panowie już dają podwaliny pod opowieść, jakiej o Supermanie jeszcze nie mieliśmy w żadnych adaptacjach, nawet animowanych.
Pozostaje wierzyć że mimo wprowadzenia na ekrany czarnoskórego Clarka, pozostanie miejsce na powroty Henry'ego Cavilla, skoro mimo filmu o Batmanie z R. Pattinsonem, Ben Affleck wciąż miał możliwość powtórzenia roli we Flashu. Kto wie, może nowa wersja Clarka Kenta będzie czymś, co zrobi na nas wielkie wrażenie. Na pewno skreślanie filmu już teraz na podstawie samej zmiany rasy protagonisty jest równie niemądre co hurraoptymizm progresywnej części fandomu, z samego faktu że zmieniają komuś rasę na niebiałą.
Po prostu szkoda, że nie wykorzystają czegoś oryginalniejszego, co już zostało wprowadzone w komiksach DC.