W ogóle zauważyłem, że ilekroć powraca temat Snydervese to jest ono zwykle porównywane do MCU. Już nie będę się rozwodził nad tym, że najbardziej hardcorowi fani Snydera lekceważą filmy braci Russo, albo nie dostrzegają niuansów w innych filmach, choćby pierwszy Iron Man nie jest aż tak lekkim filmem.
Tylko co z innymi franszyzami filmowymi? X-meni Foxa- do momentu aż nie zajechano tej godnej serii dziadostwem w postaci Apocalypse i Dark Phoenix prezentowali świetne wyważenie między akcją, humorem a dramaturgią. Mieliśmy naturalnie poprowadzony wątek socjologiczny oparty do strachu, obawy przed nowym gatunkiem człowieka, ale bez popadania w jakąś dziwną naturę zabierania postaci innego wyrazu twarzy niż udręczenie.
Logan to jest w ogóle majstersztyk i jeden z najlepszych filmów, jakie można pokazać nawet ludziom uprzedzonym do całego gatunku sh. Jest motyw starzejącego się herosa, gdzie jego starość coraz mocniej czuć. Nie jest to Batffleck- którego bardzo lubię- dźwigający ciężary i będący w stanie naparzać się z Supkiem. Czynnik regeneracyjny mu pada, traci co raz więcej sił, do tego emanuje z niego swoistym fatalizm, świadomość tego, że to już schyłek jego dni. Da się bez walenia po oczach ciemnymi filtrami, dziwną atmosferą kija w wiadomym miejscu i waleniem po uszach już coraz gorszej jakości muzyką Zimmera. Jest nawet fajny komentarz z dystansem do samej mitologii komiksów superhero- "Maybe a quarter of it happened, and not like this. In the real world, people die, and no self-promoting asshole in a fucking leotard can stop this"
Co więcej, wiemy, że tutaj już nie będzie właśnie żadnych powrotów
W finale Logan umiera i sugestia jest wyraźna, nie ma szans na żadne powroty w tym świecie
Wystarczy porównać do tego wielką dramę z
Raz, że widz nawet nie zdążył się przywiązać do tej postaci jak choćby do Starka w momencie, w którym dotarliśmy do Endgame, dwa Snyder wyciąga jeden z najczęściej krytykowanych motywów konwencji sh. Powroty zza grobu. Bo co do powrotu
chyba nikt nie ma wątpliwości. Facet, który chce sprawiać wrażenie, że tworzy poważne i ważne filmy sam sięga po jedne z najbardziej nasiąkniętych telenowelom rozwiązań sh. Czytam komiksy sh od lat, ale nie mam złudzeń. Wielu ludzi ten zabieg zraża, odstrasza i zwyczajnie mierzi. No i coś jednak w jego krytyce jest. Nie lubię zabawy w półśrodki, to albo pan tworzysz poważne filmy sh, albo pan w kulki lecisz. Nolan to nie jest, bo tam co by nie mówić o tych filmach, ich wewnętrznych błędach, to nie było nawet mowy o takich zabiegach fabularnych.
Jak myślę o realizmie, to bardziej od filmów Snydera wpada mi do głowy "Joker", który też jest filmem niebawiącym się w półśrodki jak Logan. Ba, to jeszcze bardziej surowy obraz. Nie ma tam cudownych ludzi z mocami, peleryn czy nawet cudownych ludzi w pelerynach, bez mocy.
Nie uważam też, że Snyder w ogóle nie umie tworzyć dobrych filmów. Umie, jeżeli niewolniczo trzyma się materiału źródłowego- vide 300. Główne zastrzeżenia to mam do tego, że facet nadal tworzy rzeczy pełne całej masy zabiegów znanych z sh, z całym ich ciężarem superhero cudów na kiju, typowych dla gatunku zabiegów fabularnych, które sam osobiście lubię. To coś jak konwencja w sw, gdzie pluszowe misie mogą nakopać wojsku, zielony karzeł niepotrafiący poprawnie składać zdań jest mędrcem jedi itd. Tymczasem gość opływa w konwencję narzucająca większą konsekwencję obranego przez niego pseudo dramatycznego tonu. Jasne można mówić, że ktoś czepia się Snydera, a wizja innych twórców to dla niego już pole do eksperymentów. Tyle, że inni twórcy jw przykładach nie idą na kompromisy, tylko tworzą skrzętnie zrealizowaną, bezkompromisową wizję. Tymczasem Snyder sprawia dla mnie wrażenie gościa, który bawi się w prowizorkę. Niby ma być poważnie i dramatycznie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pobawić się w typowe zabiegi sh, które zabijają napięcie.
Inny jego problem to walenie, dużej ilości easter eggów tak, że widz, bez przewodnictwa fana ogarniającego DC nic nie zrozumie. Jest choćby wizja Batmana składająca się na symbol zwiastujący Darkseida, parademony, Supermana wyciągniętego żywcem z Injustice i Flasha, który skacze po liniach czasowych niczym w Flashpoincie. Jest mini klip o innych metaludziach. Mamy mini wątek o Wonder Woman i mrugnięcie okiem do jej przygód z okresu IWŚ. Przypominam, że MCU już było krytykowane za takie walenie mrugnięciami okiem w Avengers 2, gdzie były jakieś wizje Thora w sadzawce i tym podobne rzeczy. Można to skontrować, że hej to skłania do zastanowienia się, w jakim kierunku zmierzają filmy, ale sam tego nie kupuje. To po prostu bardzo mętna reklama, kolejnych filmów, wydarzeń w ramach uniwersum filmowego. Błagam to nie Lynch. To już wolę kawa na ławę, głupie sceny po napisach, niż nawarstwianie w samym filmie zwiastunów kolejnych filmów, wydarzeń.
Nie wiem w jakim % to wina samego Snydera, a ile studia, które na głupa chciało gonić MCU, ale to nie jest fajne. Teraz wyobraźmy sobie, w jakim stanie by wizja wspólnego kinowego świata, gdyby od Man of Steel budowano spokojnie całe uniwersum filmowe, bez tego typu napiętrzenia easter eggów.