Odcinek, skupiający się na przeszłości Sofii, był jak dotąd najmocniejszy! ❤ Jej historia jest mroczna, wręcz psychodeliczna, a pobyt w Arkham nabiera głębszego znaczenia - z jednej strony widzimy rodzinne komplikacje, które umacniają pozycję Falcone'a (świetnie odegraną przez Marka Stronga, którego ton głosu dodaje postaci dodatkowej powagi), z drugiej przechodzimy przez mocnie ukazaną wewnętrzną przemianę Sofii. Odcinek serwuje mnóstwo smutnych, wręcz paskudnych scen, które budują autentyczny obraz osoby na granicy szaleństwa, a zarazem silnej jednostki jaką jest Sofia. Po tym wszystkim nie ma żadnych wątpliwości co do tego, kim Sofia stała się dzisiaj 😅
Jej doświadczenia w Arkham są naprawdę wstrząsające i oddają specyfikę tego miejsca. Żadna wcześniejsza aktorska adaptacja Gotham nie pokazała Arkham w tak wierny sposób – zarówno pod kątem szaleństwa więźniów i ich relacji, psychodelicznych doświadczeń podczas "zwykłego" przebywania w celi, jak i metod obchodzenia się z więźniami poprzez "terapie" (mocne sceny, aż głowa bolała!). W trakcie odcinka czułem się jak podczas czytania "Azyl Arkham" Morrisona, niesamowite doświadczenie na swój sposób ❤
Po tym odcinku moja sympatia do Sofii tylko wzrosła! Szczególnie urzekła mnie końcówka, która bezpośrednio nawiązuje do wydarzeń z finału trzeciego odcinka. Najlepsze zwieńczenie jej przemiany i pokaz geniuszu, który zrodził się w Arkham. Nie mam pojęcia, jak dalej potoczy się fabuła, ale jedno jest pewne – Sofia stała się królową Gotham i Oswaldowi nie będzie łatwo odebrać jej tronu! (nie mam nic przeciwko, aby serial zakończył się z królową u władzy 😁)
Delikatnie rozczarowałem się, że w Arkham zabrakło znanych twarzy czy easter eggów nawiązujących do innych postaci z Batmańskiego uniwersum. Była to dobra okazja, by delikatnie rozszerzyć świat kreowany przez Reevesa albo podbudować przyszłe projekty. Oczywiście, dostaliśmy COŚ, o czym powiem więcej za kilka dni spoilerowo, ale mogło być tego trochę więcej