Dajcie spokój - Bożonarodzeniowy "Batman powraca" w czerwcu? Prawie blasfemia. I co z tego, że premierę miał w czerwcu '92.
Przeszło mi od pierwszego trailera. "The Flash" to zmarnowany potencjał. Uprzedzam - nie widziałem, to prekognicja.
Czego potrzebuje Warner Bros/DC Comics żeby sprzedać film o jednej ze swoich sztandarowych postaci? Dwóch Batmanów, jednej Supergirl i mnóstwa nostalgicznych nawiązań.
[BTW walka Cage-Supka z robopająkiem to nawiązanie do scenariusza Kevina Smitha, któremu producent Jon Peters kazał napisać taką scenę, żeby można było zabawki sprzedawać]
I nie mam nic do powszechnie krytykowanego fanservice'u - ja tam to lubię. Ale oprócz mrugnięcia okiem do tych czy owych, film - zwłaszcza pierwszy - musi stać na własnych nogach. "Spider-Man: No way home" udowodniło jak NIE NALEŻY robić filmów. Aaa, czyli chodzi tylko o hajs? To już nie wierzgam.
Bohater zagrany przez kontrowersyjnego aktora-mema [ciekawe czy Snyder sam go wybrał, czy WB narzuciło]. Postać, która nie jest Spider-manem - niestety jakoś nikt nie zwrócił na to uwagi. Żadnego komiksowego "zaplecza" - to Barry Allen, ekspert medycyny sądowej, nie jakiś emoprzygłup! (ojciec/matka/Iris - to za mało).
Pierwszy raz solo na dużym ekranie i nie dostajemy Reverse-Flasha (tej podróby nie liczę) ani Captaina Colda, Rogues, czy intrygi, która pokazuje rozwój bohatera. Za to bohater odkręca to co sam spowodował i co przyczyniło się do śmierci milionów ludzi. Czyli totalna głupota, jak z kinowej wersji "Suicide Squad" Ayera (w reżyserskiej było inaczej), tyle że do sześcianu. To ma być "ciepłe" widowisko, pełne uczuć? Cóż. Tom Cruise i Stephen King powinni najpierw poczytać jakieś komiksy o Flashu, może wtedy ich opinie miałby jakiekolwiek znaczenie.
Ale "Flashpoint" przecież - ktoś powie. Yhmm... ale przed "Flashpointem" było kilkadziesiąt lat rozwoju postaci, z których można czerpać i czerpać.
Jeśli ktoś im sprzeda ten film to tylko Keaton, bo i cała kampania reklamowa w zasadzie na nim bazuje. A to powinno pociągnąć szybkie wdrożenie projektu "Batman beyond", póki Keaton jest w formie i jeszcze mu się chce. I mieliby zaczyn na franczyzę, nawet jak przy drugim filmie już by mu się odechciało.
Skoro Barry Allen w każdym świecie multiversum ma nieszczęsną facjatę aktora-mema, to dlaczego Batman w jednym świecie ma twarz Afflecka, a w innym Keatona? Tak tylko pytam...
Żona mi uparcie powtarza, że Ezra nie grał Trashmana w "Bastionie" na podstawie Stephena Kinga. On był tam po prostu sobą.
A tymczasem Umberto Gonzalez donosi, że w nowym Supermanie od Jamesa Gunna będzie Brainiac (WRESZCIE!).
No i nowy Lex Luthor już obsadzony.