Doom Patrol ma ten swój rytm, tą swoją ,,fabularną melodię", która potrafi zachwycić. W serialu, co jest jego charakterystyczną miarą, naprawdę można się pozytywnie zatracić. Fabuła produkcji nie jest nastawiona na odpychanie ataków potężnego wroga, którego załoga postaci posiadających moce poznaje z odcinka na odcinka coraz intensywnej, potykając się po drodze o innych drobnych rzezimieszków i wyłaniając ,,przez przypadek" jakąś ukrytą w fabule prawdę - wątek który pojawia się po kilkunastu odcinkach, i od razu się wyjaśnia, zmieniając istotnie rozegranie wielu historii w głównej fabule serialu. Doom Patrol ma rozlaną - w pozytywnym znaczeniu tego słowa - konstrukcję fabuły; nie ma klasycznego ,,ciśnienia" na sprzeciwianie się złu i obronę obywateli miasta, którego jest się stróżem. Skład ekipy niniejszej już 9-odcinkowej produkcji jest jaki jest. To nie herosi, nawet anty-herosi; Doom Patrol to grupka wykolejeńców, wymoczków, nastawionych ni to neutralnie, ni to agresywnie, czy sarkastycznie względem własnej osoby, a tym bardziej ,,zwykłych ludzi". Członkowie nietuzinkowego Patrolu muszą poznać samego siebie, aby móc akceptować rzeczywistość i działać w niej przynajmniej jako namiastka bohaterów próbujących powstrzymać knowania Mr. Nobody oraz starających się odnaleźć ,,Chiefa" Nilesa. Upraszczając, mogę powiedzieć, że Doom Patrol jest ,,niczym serial o niczym", i to, dla budowy zachowania i cech głównych postaci produkcji, jest wręcz idealne.
Opening graficzno-muzyczny Doom Patrol to siła dramatycznego, psychologicznego przekazu, który podkreśla rozciągliwa i przytłaczająca ścieżka dźwiękowa. To jest strasznie mocne!
Moja ,,topka" seriali adaptujących komiksowe realia "Uniwersum DC" wygląda następująco (od 1 do 3 miejsca):
1) Gotham
2) Titans
3) Doom Patrol