spodziewam się kolejnego przeciętnego blockbustera którego treść zapomni się w momencie opuszczenia sali kinowej.
Materiał źródłowy sprawia, że jest to raczej niemożliwe.
Ale wchodzi na niebezpieczną drogę kontynuacji i remake-ów. Szkoda.
A tego do końca nie rozumiem - "Diuna" to materiał na epicki rozmach. Termin "blockbuster" nie wydaje się być nie na miejscu. Jak dla mnie "Diuna" Lyncha tylko to potwierdza.
Jeśli mają to być takie filmy jak BR2049, to nie mam nic przeciwko.
Ale wchodzi na niebezpieczną drogę kontynuacji i remake-ów. Szkoda.
(https://forum.komikspec.pl/proxy.php?request=http%3A%2F%2Ffilmozercy.com%2Fuploads%2Fimages%2F747x400%2Fdiuna.png&hash=dc644dac74a7cc891b9b03de4ce156c3)
I don't like sand. It's coarse and rough and irritating and it gets everywhere
Jeżeli obok stoi Chani to (...)
Dobrze ktoś to podsumował na gazeta.pl: "Jesienne emo, delikatnoszczękie bożyszcze nastolatek spaceruje melancholijnie na plaży. Brakuje tylko delikatnego, romantycznego podkładu muzycznego i Paul Atryda jak żywy."Oprócz kontynuacji Blade Runnera - możesz wymienić inne? Podaj jeszcze proszę znany z nowych wersji jakich filmów? 🤔
Co do filmu - to ma być tylko połowa Diuny. Trochę się obawiam, czy facet znany z kręcenia nowych wersji i kontynuacji da radę. Tutaj przydałby się szaleniec z rozbuchaną wyobraźnią.
Ja nawet lubie wilnewa i warto oglądać jego filmy bo to solidne kinowe doświadczenie (ale trzeba uważać na pułapki tj. "jaki mądry i głęboki film!" przy Arrivalu).Stroje Avengersów, kostiumy z dowolnego fantasy - wszystkie na „gołych” fotkach prezentowały się ubogo. Ale w ruchu, z filtrami etc - bajka!
Co do fotosów, bardzo high tech i symetrycznie wyglądają te filtrfraki.
Ekranizacja Diuny to nie kolejni Avengersi, tu nie o fajerwerki generowane komputerowo chodzi.Dokładnie!
Przyznaję, że muzyka do trailera nie pasuje, ale nazwanie Pink Floyd popem to jednak trochę nie teges. ::)Nie umniejszając Floydom - nazwałem to pop'em bo ma się nijak do prezentowanej wizji. Na szczęście mamy dziś zalew zwiastunów z tłem muzycznym, które ostatecznie nie trafia do produktu finalnego więc ufam, że to tylko czyjaś wizja "awangardowego" podejścia do zachęcenia tematem.
Nieporozumieniem to jest aktor grający Paula Atrydę, nawet nie wiem jak się nazywa. Zero charyzmy, on ma poprowadzić rebelię ? :oCałkowicie się nie zgadzam. Bardzo dobry aktor. Oglądałeś netflixowego "Króla"?
Jak wychodził nowy Blade Runner to też wszyscy jojczyli, że Gossling się nie nadaje...
Bardzo fajne kostiumy, liczę że będzie dobrze.
Zgadzam się, jak się dowiedziałem że gość zagra główną rolę w Diunie to specjalnie obejrzałem z nim dwa filmy. Chalamet to idealny Paul, chłopak ma wielki talent.
Kostiumy wyglądają bardzo dobrze i to wszystkie, Harkonnenowie wyglądają bardzo dobrze, nie rozumiem jak można narzekać na kostiumy i nie pamiętać sardaukarów biegających w "opeksach".
Ale cała reszta? Sorry, ale myślę o konkretnych postaciach i widzę aktorów od Lyncha.
Dla mnie cały ten film to trochę taka koncepcja jakby kręcić od nowa Ep. IV. ::)
a Tarkowskim.
Odnosicie się w porównaniach do filmu Lyncha, a jestem ciekaw, czy znany jest Wam serial. W swoim czasie zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie:Oglądałem to niedługo po premierze, leciało chyba na "dwójce". Bardzo mi się podobało, całkiem wierna adaptacja. Pewnie nie przetrwała próby czasu, ale chętnie to sobie powtórzę. Tym bardziej, że nie widziałem drugiej części https://www.filmweb.pl/serial/Dzieci+Diuny-2003-34210
https://www.filmweb.pl/serial/Diuna-2000-31058
Zna ktoś? Ciekaw jestem Waszych opinii i porównań z tym miniserialem.
Do tych, którzy czytali - można porównać to w jakimś stopniu do "Gry o tron"?
Nie można, bo to tak jakbyś porównał Rolls-Royce`a ("Diuna") ze stuningowanym BMW ("GoT").Ok, nie chodzi mi o gatunek, styl czy formę, raczej o przedstawienie związków genealogicznych postaci czy złożoność świata. Słyszałem opinie, że jest to dosyć złożone i było porównywane pod tym względem z trylogią Tolkiena, chociaż tu dotyczyło to bardziej ras niż rodów.
Ew. muzykę klasyczną z pop.
Martin w jakimś wywiadzie mówił, że trochę z Diuny zerżnął co zresztą ciężko ukryć, natomiast z wyjątkiem jednego poruszanego zagadnienia, tak naprawdę niewiele mają ze sobą punktów stycznych.Ja znowu słyszałem, że Martin oparł motyw walki o władzę na prawdziwej waśni dwóch staroangielskich rodów o nawet blisko brzmiących nazwach.
Ok, nie chodzi mi o gatunek, styl czy formę, raczej o przedstawienie związków genealogicznych postaci czy złożoność świata.
Jeszcze pytanie, czy jest tam dużo zagadnień technologicznych (skoro to sf)
Diuna to space opera, ze wszystkimi wadami i zaletami tego gatunku.
A jakie to mamy dzisiejsze osiągnięcia w kwestii podróży międzyplanetarnych? Nie możemy nawet powtórzyć tego, co działo się w czasie powstawania tej książki. Tak czy inaczej - kwestia tych podróży jest tam ważna, ale nie o statki kosmiczne tam chodzi. To raczej Szekspir niż Gwiezdne Wojny.Pytałem o zagadnienia technologiczne, a Ty od razu z podróżami międzygwiezdnymi. A niby czego nie możemy powtórzyć w czasie powstawania książki, jeśli lądowanie na księżycu nastąpiło 4 lata po wydaniu książki?
Jeszcze pytanie, czy jest tam dużo zagadnień technologicznych (skoro to sf) i jak one wypadają do dzisiejszych osiągnięć, czy raczej jest to uchwycone raczej abstrakcyjnie i raczej jest pomijane?
Pytałem o zagadnienia technologiczne, a Ty od razu z podróżami międzygwiezdnymi.Wypadają nijak, jak prawie wszystko z literackiej fantastyki z lat 60-tych ubiegłego wieku.
A niby czego nie możemy powtórzyć w czasie powstawania książki, jeśli lądowanie na księżycu nastąpiło 4 lata po wydaniu książki?
A jakie to mamy dzisiejsze osiągnięcia w kwestii podróży międzyplanetarnych? Nie możemy nawet powtórzyć tego, co działo się w czasie powstawania tej książki. Tak czy inaczej - kwestia tych podróży jest tam ważna, ale nie o statki kosmiczne tam chodzi. To raczej Szekspir niż Gwiezdne Wojny.
Litości, niech Diuna nie będzie powiewem świeżości na tych poziomach Star Warsów czy Marveli. To ma potencjał na coś więcej niż mniej lub bardziej głupia rozrywka.
No właśnie lądowania na Księżycu. I to już od dawna. A w czasie kiedy książka wyszła trwał ostry wyścig technologiczny.Niewątpliwie - wszak trwał on z wiadomego powodu, po rozpadzie ZSRR po prostu skupiano się na czym innym, dzisiaj też mamy inne problemy, a loty kosmiczne to droga sprawa.
Inna sprawa - dawne rozważania technologiczne mogą się wydawać naiwne, ale współczesne wcale lepsze nie są. Jakoś ciągle nie latamy po tym kosmosie. I w sumie dobrze, że Herbert nie poszedł w tym kierunku.Herbert szedł w kierunku jakim szli inni w tamtych czasach, ale nie jest tu moim celem jego potępianie, można powiedzieć, że dawni pisarze sf byli wizjonerami i wiele rzeczy z ich wizji się spełniło np. w postaci sztucznej inteligencji czy chociażby internetu. Loty załogowe nie posunęły się zbyt daleko, bardziej rozwinęły się od tego czasu loty bezzałogowe i popularne nie tylko dla supermocarstw. Dzisiejsze wizje natomiast są już zrewidowane w części przez te wcześniejsze i chyba też są bardziej powściągliwe - przynajmniej te dotyczące technologii.
Swoją drogą po tym zwiastunie, to coś mi się wydaje, że Villeneuve gdyby dostał w swoje ręce star wars zaorał by wszystkie dokonania Lucasa i Abramsa z resztą Disney ekipy.Wątpię jeśli scenariusz byłby tak "zszyty" jak w ostatniej części sagi.
Nie ujmując też Lucasowi, tajemnicą poliszynela jest, że jego pomysły to amalgamat różnych innych dzieł. Na czele z Diuną Franka Herberta
Ja mam nadzieję, że film zarobi dużo jadąc na efekcie "o coś pokroju star wars, co prawda nie star wars, ale warto sprawdzić".
Coś jak John Carter? :P
nie był odpowiednio reklamowany
Zdecyduj się, panie M, czy to Gwiezdne Wojny rypały z Diuny, czy Diuna z Gwiezdnych Wojen :)
Kilka fajnych obrazków i konceptów a emocji i pojdarki nadal zero. Trochę mnie to martwi, bo liczę na ten film.
Villeneuve jest nie w ciemię bity.
Się obejrzy. Ale dotąd widziałem dwa filmy tego faceta - Arrival i 2049 ( Cameron w Avatarze przez 3 minuty pokazał lepiej wyglądające miasto przyszłości niż Villeneuve przez całe 2 i pół godziny. Oryginał też był nieporównywalnie lepszy pod tym względem. Trochę wstyd ) - oba mocno średnie więc nie spodziewam się cudów.
Chyba nie ja troluje. To wygląda po prostu lepiej niż w BR 2049. Tu wszystko żyje. Neony wszędzie. Rozmach. Mnóstwo ludzi. Brakuje tylko latających samochodów. To tylko krótkie urywki a działają na wyobraźnie lepiej bo wiesz że to coś znacznie, znacznie większego. A miasto w 2049 jest.... słabe. Tam nic nie wrywa się w głowę.
Tylko, że tak jak ten fragment w Avatarze to tak powinno wyglądać całe 2049. Teraz sobie wyobraź że jesteśmy tu nie przez 3 minuty a przez całe 3 godziny i pokazuje nam się znacznie więcej. Spodziewałbym się poziomu oryginału z 1982 r. co najmniej.
Bo w 2049 nic na mnie wrażenia nie zrobiło. Ani zdjęcia, ani wysilona fabuła, ani postacie, ani miasto, ani niepotrzebnie zamulony styl narracji - po co było w taki sposób opowiadać? Normalnie nie można było?
Oby Diuna oferowała coś lepszego. Choć wersja Lyncha może wygrać klimatem.
W przypadku 2049 ma się wrażenie obcowania z czymś niesamowitym...
Na pewno Diunie nie zabraknie pięknych plenerów i kadrowania. Zresztą już ze zwiastuna widać podobny efekt.
Nie był dwójce taki styl potrzebny. Wystarczyło film opowiedzieć w stylu Raportu mniejszości.
Miasto w Avatarze jest żywe, jakby nie było kreowane w komputerze tylko ekipa wyszła zwyczajnie z kamerą na ulice. A w 2049 wszystko wali sztucznością. Sterylne, ewidentnie zbudowane na potrzeby filmu. Nie czuć, że to miasto żyje tylko dekoracje w studiu. W ogóle je nie czuję.
Denis Villeneuve znowu to zrobił. Nakręcił kolejne arcydzieło science-fiction.
Kolejne? To by znaczyło, że wcześniej już conajmniej jedno miał na koncie.
Takie z tego arcydzieło jak i z jego Blade Runnera czyli żadne. Diuna Lyncha jest podobno zwyczajnie lepsza.Skoro napisałeś, że "podobno", to znaczy, że nowej "Diuny" nie widziałeś. Ale nie przeszkadzało Ci to napisać, że żadne z niej arcydzieło...
(https://i.ytimg.com/vi/1EI-UrAweXE/maxresdefault.jpg)
Byłem rano na 10:30. Denis Villeneuve znowu to zrobił. Nakręcił kolejne arcydzieło science-fiction. Twórcom tego filmu nigdzie się nie spieszy, jak chcą 5 minut pokazywać zbliżenia na twarze, to je pokazują, jak chcą trzymać widza w napięciu 15 minut podczas zbliżania się pustynnego czerwia, to trzymają. Ładne widoczki? Proszę bardzo. Świetna muzyka? Jest. Plejada znakomicie zarysowanych postaci? Jak najbardziej. To ten rodzaj sci-fi, w którym nie ma neonów, jasnych przestrzeni i pięknych domów. Dostajemy przybrudzone skafandry, zardzewiałe statki, budowle mieszkalne jak świątynie z czasów Egiptu, ale inaczej. Kolejny po Zielonym rycerzu film, na który jeśli idziemy do kina, to musimy być świadomi jego artystycznego sznytu, długich ujęć i chwil spokoju. Denis Villeneuve to nie wyrobnik, ale wielki artysta. Ocena: coś między 9, a 10. Powiedzmy 9,5/10.
(https://i.ytimg.com/vi/1EI-UrAweXE/maxresdefault.jpg)Byłem o 17:30. Mogę tylko się zgodzić. W zasadzie to jak ktoś lubi prozę Herberta to nie może się zawieść bo Villeneuve i ekipa dostarczyli to znakomicie. Jako fan i wychowany na ekranizacji Lyncha (swoją drogą paskudnie zestarzał się ten film) bardzo liczyłem na scenę z nawigatorem odwiedzającym Imperatora, ale tu jej nie było. I nie jest to zarzut aczkolwiek zabrakło mi tego. Podobnie jak sceny podróży Atrydów na Arrakis. Ogólnie to Villeneuve jakoś nie eksploruje kosmosu jako takiego, jest go nazwijmy to - niezbędne minimum. Ale to co pokazał to poezja! Obraz i szeroko rozumiana ścieżka dżwiękowa to majstersztyk ale do tego kanadyjczyk już przyzwyczaił mnie mistrzowskim BR2049 czy innymi obrazami.
Byłem rano na 10:30. Denis Villeneuve znowu to zrobił. (…)
Edit: byliśmy z córką w Imax i odnoszę wrażenie (wyczuwam to samo w poscie Motyla), że obraz był dość ciemny. Na pewno ciemniej niż film prezentował się na zwiastunach. Ciekawe….
Normalnie film się urwał i tyle... Ludzie na sali zgłupieli. Nie wiedzieli czy to już mają wychodzić, czy będzie coś jeszcze?
Nie urwał. Nie wszystkie media to podają, ale tytuł filmu to Diuna część pierwsza. Jeśli zdjęcia do dwójki ruszą w przyszłym roku, to film powinien pojawić się w kinach w 2023 r.
le tytuł filmu to Diuna część pierwsza
Zrezygnować z pierwowzoru literackiego, bo remake ekranizacji ssie?
- Oto i ona, Piter, największa pułapka w historii ludzkości. I książę w nią wpadnie. Czyż nie jest wspaniałe to, co robię ja, baron Vladimir Harkonnen?na więcej nie mam ochoty.
takiej Odysei kosmicznej nawet nie widziałem i nie zamierzam oglądać.
kiedyś czytałem parę fragmentów i było to beznadziejnie topornie napisane
Nie napisałem ani słowa o konstrukcji książki.
A parę fragmentów w zupełności wystarczy, żeby stwierdzić, że styl jest pokraczny, a dialogi walą sztucznością - może to wina tłumacza, ale to już mnie akurat mało obchodzi.
Tak, tak wszystko wiemy już i do tego książka jest pokraczna i za słaba dla Ciebie żeby czytać.
Tak więc to nie jest cały film, tylko pół filmu bez zakończenia i nie wiadomo czy i kiedy będzie druga część.Na seansie, który miałem przyjemność wczoraj zaliczyć film był zaprezentowany CAŁY. Seans trwał ponad 150 minut. Fakt, jest to mniej więcej dopiero połowa pierwszego tomu „Kronik Diuny”, ale film był na szczęście zaprezentowany w całości. Ba, nawet miał zakończenie -
To jest identyczna opinia jak to, że film jest brzydki. Nie jest, wizualnie jest świetny, wszystkim się podoba tylko nie Tobie
Na filmwebie i imdbFilmwebowy motłoch to przysłowiowe "miliony much" i tyle mnie obchodzi co zeszłoroczny śnieg. Interesują mnie przede wszystkim opinie ludzi, których gust miałem okazję poznać w licznych dyskusjach okołofilmowych na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat.
Zachodzę w głowę, gdzie Ty tę połowę znalazłeś?https://forumkmf.pl/
bardzo dobra muzykaDla mnie kompletnie nijaka (a dopiero chwaliłem Zimmera za Bonda), podobnie jak i dla sporej części osób, których opinie na temat muzyki filmowej mnie interesują..
Był kiedyś taki przypadek, że nakręcono pół filmu i rzucono do kin z hasłem "zakończenie może będzie a może nie"?https://en.wikipedia.org/wiki/The_Divergent_Series
Teraz już wiemy, że film został przyjęty bardzo dobrze i druga część będzie. Natomiast jakby nie zarobił, to by tak to zostawili?Wiemy tyle, że Warner dał zielone światło i tyle. Dopóki Legendary samo nie potwierdzi, że będzie ciąg dalszy to nie ma pewności.
Wiemy tyle, że Warner dał zielone światło i tyle. Dopóki Legendary samo nie potwierdzi, że będzie ciąg dalszy to nie ma pewności.
Zekranizowali dwie książki, a trzecią chcieli zrobić w dwóch częściach (by powtórzyć to co się udało z Harrym Potterem i Igrzyskami Smierci). Nikt co prawda nie mówił, że ostatniej części może nie być, ale gdy pierwsza nie zarobiła, drugą anulowano, w efekcie mamy trylogię będącą ekranizacją 2,5 książki.
Ale, naprawdę filmwebowy motłoch, aż taki ubermensch z Ciebie?No sorry, ale niby czemu miejsce gdzie roi się od trolli i idiotów, na którym skasowałem konto lata temu, uznawszy je za całkowitą stratę czasu miałoby stanowić jakikolwiek wyznacznik?
Normalnie mógłbym napisać, co mnie interesują opinie ignorantaTak naprawdę nie ma powodu by cię miała interesować.
Zdjęcia są naprawdę dobre, niektóre ujęcia fantastyczne, scenografie tam gdzie są materialne są świetneZdjęcia są szarobure, brak wyrazistości, wnętrza i stroje bardzo minimalistyczne, ascetyczne - co za tym idzie strona wizualna nie stanowi atrakcji, ale element, który wzmaga poczucie narastającej nudy. Sorry, ale pustynię można sfilmować ładniej. Zresztą w tym wypadku już nawet sama korekcja barwna mogłaby sporo pomóc - o ile druga część wyjdzie i będzie wystarczająco dobra, bym ją postawił na półce, to pewnie sobie zrobię przeróbkę kolorystyczną. Może nawet pokuszę się o fanedit wycinający to i owo, żeby oglądało się sprawniej i przyjemniej. Robiłem to już z niejednym filmem.
W każdym środowisku znajdziesz trolli i idiotówOwszem, ale istotny pozostaje ich procentowy udział. Filmweb lata temu uznałem za miejsce niewarte uwagi i tak już zostanie.
miejsce gdzie roi się od trolli i idiotów, na którym skasowałem konto lata temu, uznawszy je za całkowitą stratę czasu miałoby stanowić jakikolwiek wyznacznik?
O to można być raczej spokojnym, w samej Europie i to nie całej, jeszcze przed wczorajszą premierą na cały świat film zwrócił ponad 3/4 kosztów produkcji.
, a wciąż kojarzę jaki gnój potrafiłeś rozkręcać na forum o starych grach planszowych.Tam także nie brakowało idiotów (z takim jednym Ropsem na czele, chwilami miało się wręcz wrażenie, że mają przewagę liczebną), a z takimi się nie szczypię.
Z tym to trochę nieprawda, jeśli liczyć, ile przypada dystrybutorowi kasy z wpływów z biletów. Na wczoraj Diuna na świecie zarobiła 147,200,000 - czyli mało, biorąc pod uwagę, że debiutowała już miesiąc temu na świecie. Piątkowe wpływy w USA też są przeciętne tylko 17,5 mln dolarów. Budżet Diuny jak podają to 165 mln dolarów. Odliczając marże kinowe to obecnie zwrot z produkcji jest na poziomie jakichś w przybliżeniu 42 mln dolarów. Więc to jest około 1/4 budżetu. Jak obraz zarobi w Stanach 100 milionów dolarów - czyli za jakieś 3-4 tygodnie (może), a na świecie przekroczy 400 mln dolarów wpływów (jeśli mu się uda, w co szczerze wątpię), będziemy mówić o tym, że film się zwrócił. Na razie więc kasowo szału nie ma.
Powtórzę się, ale samo zielone światło od Warnera nic nie daje. Przypomnę, w swoim czasie Disney dał zielone światło takiemu super filmowi z MCU którego tytuł to Inhumans. Tylko jakoś do tej pory go nikt nie zobaczył ;) .
Tam to musieliby do obsady dołączyć Mia Khalifa i Ronald McDonald, aby Amerykanie poszli tłumnie na film, w którym nie pociągają za spust co dwie minuty.
Diuna 2 powstanie! Jest oficjalna decyzja!
Pffff...
Paskudny wizualnie film. Szaro-bury, wyprany z kolorów, z pozbawionymi wyobraźni, ascetycznymi wnętrzami i kostiumami, nie przypominam sobie czegokolwiek co by zrobiło na mnie jakiekolwiek wrażenie od strony wizualnej. Nic. Zero.
Oglądałem Eternals i tak po prostu muszę stwierdzić, że casualowy film Marvela, z dodanymi na siłę żarcikami, blockbusterskimi, efektownymi walkami... po prostu wyprzedza ascetyczną Diunę we wszystkim. Ja nawet nie wiem co to jest ta tytułowa Diuna? Film mi tego nie wyjaśnił. A Eternalsi mieli świetnie rozpisaną historię, która przedstawiła mi całość w sposób zrozumiały i kompletny. Postacie w Eternals miały dużo więcej głębi niż te w Diunie. Nie będę porównywać krajobrazów, bo wiadomo, że jakaś pustynia to nie to samo co największe perełki na Ziemi jak Babilon, Londyn, czy Amazonia. W każdym razie Diuna nie ma u mnie żadnych atutów.
W sumie szkoda czasu na tę Diunę. Dla mnie kandydat do złotej maliny. Niestety, moje zdanie się nie liczy i nikogo nie obchodzi, więc może nawet za coś zgarnie Oscara...
Wszystko to zrobiło na mnie wielkie wrażenie.
Oglądałem Eternals i tak po prostu muszę stwierdzić, że casualowy film Marvela, z dodanymi na siłę żarcikami, blockbusterskimi, efektownymi walkami... po prostu wyprzedza ascetyczną Diunę we wszystkim. Ja nawet nie wiem co to jest ta tytułowa Diuna? Film mi tego nie wyjaśnił. A Eternalsi mieli świetnie rozpisaną historię, która przedstawiła mi całość w sposób zrozumiały i kompletny. Postacie w Eternals miały dużo więcej głębi niż te w Diunie. Nie będę porównywać krajobrazów, bo wiadomo, że jakaś pustynia to nie to samo co największe perełki na Ziemi jak Babilon, Londyn, czy Amazonia. W każdym razie Diuna nie ma u mnie żadnych atutów.
No to cieszę się twoim szczęściem.
Co ciekawe - z BR2049 miałem kompletnie odmienne wrażenia i oceniłem na 10/10 (podczas gdy Diuna ma u mnie coś koło 5-6), chociaż wizualnie oryginał Scotta był o wiele lepszy.
No i ostatnie co można powiedzieć o statkach to, że są nijakie.
Co do braku fajnych strojów to ja mam zupełnie inne zdanie.
Pffff...Kurcze, chciałem coś odpisać, ale z drugiej strony - jeśli ktoś jest aż tak pozbawiony wrażliwości wizualnej by ten film określić "paskudnym" - to o czym tu dyskutować? Ja rozumiem, że są gusta i guściki ale na Croma - nie widzę nawet konsekwencji gdy raz gloryfikuje się BR2049 (swoją drogą skoro to 10/10, a film Scotta był wizualnie o wiele lepszy - to ile /10 przyznajesz pierwszemu BR? :o ), a za moment miesza z paskudztwem Diunę, która jest "bliźniacza" po wieloma względami. Troszkę nie składa się jedno z drugim i trzecim.
Paskudny wizualnie film. Szaro-bury, wyprany z kolorów, z pozbawionymi wyobraźni, ascetycznymi wnętrzami i kostiumami, nie przypominam sobie czegokolwiek co by zrobiło na mnie jakiekolwiek wrażenie od strony wizualnej. Nic. Zero.
Oglądałem Eternals i tak po prostu muszę stwierdzić, że casualowy film Marvela, z dodanymi na siłę żarcikami, blockbusterskimi, efektownymi walkami... po prostu wyprzedza ascetyczną Diunę we wszystkim. Ja nawet nie wiem co to jest ta tytułowa Diuna? Film mi tego nie wyjaśnił. A Eternalsi mieli świetnie rozpisaną historię, która przedstawiła mi całość w sposób zrozumiały i kompletny. Postacie w Eternals miały dużo więcej głębi niż te w Diunie. Nie będę porównywać krajobrazów, bo wiadomo, że jakaś pustynia to nie to samo co największe perełki na Ziemi jak Babilon, Londyn, czy Amazonia. W każdym razie Diuna nie ma u mnie żadnych atutów.:o To już zostawiam bez komentarza... :-X
W sumie szkoda czasu na tę Diunę. Dla mnie kandydat do złotej maliny. Niestety, moje zdanie się nie liczy i nikogo nie obchodzi, więc może nawet za coś zgarnie Oscara...
jeśli ktoś jest aż tak pozbawiony wrażliwości wizualnej by ten film określić "paskudnym" - to o czym tu dyskutować?Innymi słowy - jeśli komuś się nie podoba, to co się akurat tobie podoba, to jest pozbawiony wrażliwości wizualnej. Równie dobrze mógłbym powiedzieć "jaki trzeba mieć zryty gust, żeby się zachwycać tym paskudztwem".
Ja rozumiem, że są gusta i guściki ale na Croma - nie widzę nawet konsekwencji gdy raz gloryfikuje się BR2049 (swoją drogą skoro to 10/10, a film Scotta był wizualnie o wiele lepszy - to ile /10 przyznajesz pierwszemu BR? :o
a za moment miesza z paskudztwem Diunę, która jest "bliźniacza" po wieloma względami. Troszkę nie składa się jedno z drugim i trzecim.
Innymi słowy - jeśli komuś się nie podoba, to co się akurat tobie podoba, to jest pozbawiony wrażliwości wizualnej. Równie dobrze mógłbym powiedzieć "jaki trzeba mieć zryty gust, żeby się zachwycać tym paskudztwem".Zgoda co do subiektywności, ale jeśli ten obraz skrajnie nazywa się "paskudnym" to zachodzi pewne podejrzenie o wątpliwą wrażliwość bądź potrzebę bycia w kontrze do powszechnej opinii (a ta jest w miażdżącej większości przychylna walorom obrazu).
Ale fakt faktem, dyskutować nie ma o czym. Kwestia jest czysto subiektywna, a skoro mnie swoimi wizualiami nie ruszył, nie zachwycił i pamiętam tylko, że był wizualnie paskudny to nic tego nie zmieni.
Też 10/10. Sequel jest lepszy fabularnie, a moje oceny to tylko i wyłącznie odzwierciedlenie satysfakcji z seansu, nie prowadzę statystyk i oceniając jeden film nie patrzę na to, jak oceniałem inny, a dziesiątka dziesiątce nie musi być równa.Z matematycznego punktu widzenia (a skoro liczbami oceniamy to jak inaczej) 10 to 10. Zatem ja oceniam te filmy BR 10/10, BR2049 9/10. Na finalną ocenę składam wszystkie aspekty seansu. Nie wyłącznie satysfakcję z seansu ponieważ ta bywa różna w zależności od mojego stanu podczas projekcji, warunków itp. Ale ponownie - luz. Masz prawo.
W BR2049 podoba mi się to co widzę, w Diunie nie, w BR2049 przejmuję się losem postaci, w Diunie nikt mnie nie obchodzi, w BR2049 mam świat, który do mnie przemawia, wciąga, interesuje, jestem fanem BR od lat, tymczasem świat Diuny mi wisi i powiewa, w związku z powyższym BR2049 mogę się zachwycać, a Diuną nie. Nie wiem co tu jest niejasne.Nie napisałem, że jest to niejasne. Napisałem o braku konsekwencji w ocenianiu. BR2049 to 10/10, ale BR jest lepszy. To już skali brakuje zwyczajnie, albo sequel otrzymał zbyt wysoką notę.
BR2049 to 10/10, ale BR jest lepszy.Wizualnie. Nie powiedziałem, że całościowo.
wrażliwość bądź potrzebę bycia w kontrze do powszechnej opinii (a ta jest w miażdżącej większości przychylna walorom obrazu).
twórcy filmu podjęli tą odważną i frapującą zarazem decyzję by film pozostał taką "zagwozdką"to się nazywa "wywalić się na ryj".
dość nietuzinkowe podejście.tzw "lazy writing".
to mam wrażenie, że jako adaptacja ten film kompletnie leży.Nie mogę się zgodzić z tą opinią dla mnie to właśnie była ekranizacja, a nie to czym często nas teraz hollywood karmi czyli film "na motywach" albo "na podstawie" gdzie dopisują jakieś kompletnie nie istaniejące w książce sceny albo przepisują część po to żeby był bardziej efekciarski. Nie tutaj było to co w książce (zamiany płci ekologa nie liczę bo to nie rzutuje na fabułę) i dostajemy film który jest bardzo bliski wizji Herberta sprzed ponad 50 lat.
że zamiast zaintrygować ludzie w kinie by się wynudzili.
Może to po prostu nie jest film dla Ciebie
No shit, Sherlock :>
jak prawie każdy kto czytał książkę pisze że mu się film podobał
Gieferg powiedz co Ty za materiały czytasz i porównania to też zobaczymy i się odniesiemy.
A tak swoją szosą, bo mnie w sumie to ciekawi: wyjaśnili jak krowie na miedzy w filmie od kogo pochodzą Atrydzi? Czy żadnego kontekstu dla tych co to tylko ruchome obrazki?
Nie gustuję w małolatach ale wygląda momentami zjawiskowo. Dobry wybór castingowy.
Nie ma to znaczenia. Wszelkie powiązania z innymi rodami powinny znaleźć się w części drugiej. Odwieczny ród szlachecki który stał się głosem innych rodów w tamtejszym Sejmie i zaczął przeszkadzać Imperatorowi. Nazwa pochodzi z mitologii greckiej.
Nie wiem jaka jest powszechna opinia. Opinie, które czytałem (głownie forum KMF), są podzielone. I co to w ogóle za absurd z tym byciem w kontrze? Zdaje się, że pomyliłeś mnie z jakimiś o połowę młodszymi gówniarzami. Jak mi się coś podoba to mi się podoba, a jak mi się nie podoba, to mi się nie podoba.
Cudze opinie nie mają na to żadnego wpływu.
Czy film wystarczająco nie nakreśla wszystkich wątków jakczym są mentaci etc ? No ok, nie robi tego, ale nie traktowałbym tego jako grzech śmiertelny.
To ja teraz przepraszam bardzo, ale co w takim razie ten film robi, skoro jego pierwsza część trwa dłużej od całości ekranizacji Lyncha, który jednak kreśli motyw Yueh i coś tam mentatów jednak pokazuje??? :o
https://www.rottentomatoes.com/m/dune_2021Na RT gówniane filmy pokroju Black Panther miewają po 90%.
ale co w takim razie ten film robi,Snuje się i przynudza, marnując na jakieś pierdoły czas, który można było spożytkować na nakreślenie rzeczy istotnych..
To ja teraz przepraszam bardzo, ale co w takim razie ten film robi, skoro jego pierwsza część trwa dłużej od całości ekranizacji Lyncha, (...)Jak pierwszy raz usłyszałem, że film podzielono na dwie części, też byłem lekko zawiedziony - to albo całość albo trzy krótsze części jak podział książkowy (i komiksowy btw), ale wtedy poszczególne części może byłyby dla kogoś za krótkie, jak na długość dzisiejszych produkcji kinowych...
Im więcej czytam o tych cudach tym bardziej chcę zobaczyć, ale zdecydowanie wolę poczekać na premierę na HBO GO.
Na RT gówniane filmy pokroju Black Panther miewają po 90%.
Imo lepiej iść póki jest w kinach, bo później można żałować że się nie obejrzało na "dużym ekranie".
Imo lepiej iść póki jest w kinach, bo później można żałować że się nie obejrzało na "dużym ekranie".
Dodatkowy plus choć nie wiem na ile to efekt po pandemiczny, ale tłumów w kinach raczej nie ma więc można w spokoju obejrzeć film, a nie słuchać jak ktoś konsumuje albo co gorsze komentuje co drugą scenę.
The Last Jedi - nudne, nieoglądalne ścierwo srające w dodatku na całą serię - 91%. Badziewna Dunkierka - 92%. Sicario - absolutna scenariuszowa padaka - 92%.
Nic dla mnie nie znaczą te procenty z RT (jak i opinie krytyków na podstawie, których to jest liczone).
Nigdy w życiu mi się nie zdarzyło żałować, że czegoś nie obejrzałem na dużym ekranie. Do kina chodżę tylko i wyłącznie po to, żeby nie musieć czekać aż film będzie się dało w normalnej jakości obejrzeć w domu.
[...]Wczoraj podczas ostatniej godziny najnowszego Bonda zastanawiałem się, skąd ja znam te architekturę i przypomniałem sobie, że to przecież Arrakis z najnowszej ekranizacji. Tyle, że dziwnym trafem Bond pałętał się po betonowym silosie z czasów Zimnej Wojny. Ach ci wizjonerzy wojskowi. Niby zakute łby, a tu taka niespodzianka - wyznaczali trendy dla całej galaktyki. Beton zbrojony i szerokie przestrzenie, żeby podmuch rozchodził się swobodnie w całej konstrukcji.
Ascetyczne wnętrza to moim zdaniem jak najbardziej przykład wysmakowanej i daleko sięgającej (20000 lat w przód) wyobraźni. Oczywiście nie jesteśmy w stanie przewidzieć w jakim kierunku w tak odległej przyszłości podąży architektura, ale zakładając ekspansję ludzkości na cały wszechświat oraz jej rozwój duchowy i umysłowy (więcej tego wynika z prozy Herberta niż z zekranizowanej połowy pierwszego tomu) prędzej spodziewałbym się takich struktur, designu czy dekoracji niż barokowego przesytu i zagraconych wnętrz. [...]
Podczas oglądania filmu wielokrotnie sobie myślałem, że teraz żałuję, że tak się pastwiłem nad tym kogo Lynch obsadził w głównej roli - prawdziwy dramat jest dopiero w tej najnowszej ekranizacji.U Lyncha był stary dziadyga, a co Ci nie pasuje w obecnym odtwórcy?
Wczoraj podczas ostatniej godziny najnowszego Bonda zastanawiałem się, skąd ja znam te architekturę i przypomniałem sobie, że to przecież Arrakis z najnowszej ekranizacji. Tyle, że dziwnym trafem Bond pałętał się po betonowym silosie z czasów Zimnej Wojny. Ach ci wizjonerzy wojskowi. Niby zakute łby, a tu taka niespodzianka - wyznaczali trendy dla całej galaktyki. Beton zbrojony i szerokie przestrzenie, żeby podmuch rozchodził się swobodnie w całej konstrukcji.
Ja zdania nie zmieniam - nowa Diuna to słaba, pompatyczna wydmuszka z agresywną promocją. Podczas oglądania filmu wielokrotnie sobie myślałem, że teraz żałuję, że tak się pastwiłem nad tym kogo Lynch obsadził w głównej roli - prawdziwy dramat jest dopiero w tej najnowszej ekranizacji.
[...]Ktoś tu nie zrozumiał ironii.
Założenie, że taki trend miałby się jeszcze pogłębić nie jest takie absurdalne.
Narzekanie na dłużyzny to też znak naszych czasów. Dzisiejszy widz kieruje się ku teledyskowej koncentracji fabuły.
To prawda, najbardziej to widać w serialach, gdzie trzeba zapełnić około 10 godzinnych odcinków per sezon, a czy opowieść tylu wymaga to nie ma znaczenia.
Twierdzenie, że Lynch się zmieścił w dwóch godzinach i iluś tam minutach jest oczywistą nieprawdą, to jest jeden z najczęściej stawianych pierwowzorowi zarzutów, scenariusz zwłaszcza w drugiej połowie jest fatalnie pocięty, postacie niczym bohaterowie z komiksów Stana Lee z lat 60-tych kręcą się po planie i swoimi własnymi głosami opowiadają co właśnie robią i o czym myślą a całość dodatkowo przerywana jest monologami Narratora-Irulany, która dopowiada motywacje bohaterów i wydarzenia prowadzące do tego co się dzieje na ekranie bez czego ktoś nie czytający książki, chyba nie wiedziałby za bardzo o czym ten film wogóle jest.
Herbert był bardzo dobrym pisarzem, a sam jego styl powszechnie uważany jest za "elegancki", on doskonale panował nad słowami.Bardzo dobry żart.
Serial serialowi nierówny, teraz chyba mają lepsze budżety niż X lat temu. Wiadomo, że raczej tylu gwiazd i uznanych nazwisk twórców by nie było, ale aktorzy serialowi w Stanach to są przecież profesjonaliści i da się dobrać taką obsadę, żeby to stało na wysokim poziomie. Zresztą właśnie zobaczymy tamten serial w tym świecie.
Nie wiem, może Diuna ma atuty książkowe, które trudno przełożyć na język filmu. Monologi wewnętrzne może i dałoby się jakoś wcisnąć w film, choć to wydaje się mało filmowe i jakoś trudno byłoby je upychać, kiedy coś musi się dziać na wizji.
Mnie sceny akcji męczyły, one łamią wewnętrzną logikę świata i to wychodzi dosyć nonsensownie, chociaż symbolika chociażby sceny ze żniwiarką jest dosyć oczywista. Na ostatnią bitwę to już chyba budżetu zabrakło.
Sceny jazdy na czerwiach. No będę szczery, ale ja się śmiałem z tego w kinie, ten pomysł jest ogólnie głupiutki, ale czytając książkę podświadomie starasz się to pominąć, oglądając to na wielkim ekranie w realistycznej konwencji to jest jeden wielki absurd.
Tym niemniej mi też się odrobinę bardziej podobał niż ten pierwszy. Czuć, że reżyser pokazał trochę "więcej jaj" niż w przypadku bardzo bezpiecznego poprzednika.
Cały ten wątek Chani, Stilgara i wszystkich innych jest kompletnie wyssany z palca Villenueve'a co ma sens, bo ciężko byłoby nagrać film w którym pół czasu trwania Paul bije się ze swymi myślami a w ten sposób reżyser dosyć sprytnie wybrnął i bohater bije się z Zendayą o to samo, tyle że momentami wypada to mało wdzięcznie na zasadzie "nie zgadzam się bo nie