Autor Wątek: Diuna (2020)  (Przeczytany 26550 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline death_bird

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #255 dnia: Pt, 01 Marzec 2024, 21:44:45 »
Ale co to znaczy "szalenie ciekawa fabuła"? Są jakieś robiące wrażenie motywy fabularne spoza książki?
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline bababatman

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #256 dnia: Pt, 01 Marzec 2024, 22:22:13 »
Casus Diuny jest według mnie podobny do Władcy Pierścienia. Filmową ekranizację uważam za lepszą od książkowego pierwowzoru. Uważam, że Villeneuve wycisnął esencję z prozy Herberta. Może źle świadczy to o mnie jako odbiorcy popkultury, ale mnie jego wizja planety Arrakis kupiła! Ok, jest sporo różnic z książką. Jakoś nie wyobrażam sobie dwulatki (tu mogę się mylić bo nie pamiętam dokładnego wieku), która wypowiada się jak osoba dorosła i ostatecznie zabija swojego dziadka. Owszem, postać Stilgara było lekko spłycona i ukazana jako fanatyk religijny, a relacja Paula z Chaniii w książce była głębsza, ale w Diunie czuć szacunek do dziedzictwa Herberta. Szalenie podobała mi się droga Paula, jego rozwój, wątpliwości i ostateczna konfrontacja z jego losem. Jeśli miałbym szukać minusów to zabrakło mi jedynie większego przybliżenia życia codziennego Fremenów, aczkolwiek w książce opisy ich życia też były ubogie. Możecie się ze mną nie zgadzać. Szanuję wasze zdanie. Dla mnie Diuna w reżyserii Villeneuve to kawał fantastycznego kina. 9/10.

Offline Pan M

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #257 dnia: Pt, 01 Marzec 2024, 23:25:28 »
Tak poza tym to Diuna 21 wieku to ma podwójnie większe oddziaływanie bo się jednak się pięknie wstrzeliła w czasie. Disneyowska, najnowsza trylogia sw to jest jednak padaka, i tamtą markę już tylko za uszy z gnoju lekko wyciągnęły seriale na czele z Andorem i jedna przyzwoita gra. W takiej sytuacji się pojawia Diuna i ma własny pomysł na siebie, a przy okazji wstrzeliwuje sie w podobną niszą co sw, chociaż wiadomo, że ciężar ma totalnie inny. Podobnie zresztą jest z takimi Guardians of the galaxy i ja tu nie zestawiam absolutnie tak różnych rzeczy, ale wskazuje, że żałoba po tym co zrobiono z sw wręcz napędza zapotrzebowanie na coś co wypełni pustkę po tamtej artystycznej porażce. Ba ja podejrzewam, ze to zjawisko będzie już tylko rosło, bo przecież Amazon pracuje już nad ekranizacją Warhammera 40k, a z 2 lata temu też co przebąkiwali o Mass effecie.

SW tym, że sobie strzeliło potężnie w kolano  wytworzyło potężna przestrzeń do wypełnienia w podobnym sektorze gatunkowym- i naprawdę nie chodzi już o to, że Diuna może ma więcej elementów pseudo-naukowych niż sw, bo tak naprawdę taki przeciętny odbiorca tych filmów się w to aż tak nie wgryza i dla niego to są podobne rzeczy.

Też absolutnie ten projekt Villeneuvea pomimo tego, ze ma pewne bardziej artystyczne zacięcie to nie jest wcale żadne kino tylko dla snobów, bo potężnie jedną nogą stoi tak naprawdę w mainstreamie. Umówmy się patrząc jakie niestrawne filmy potrafią wyjść w dziedzinie takiego bardziej artystycznego scifi, gdzie czołowym reprezentantem takiego podejścia z naszego podwórka jest "Na srebrnym globie" to "Diuna" wcale nie jest aż tak trudna w przyswojeniu.

BTW Ja wiem, ze tamten film to jest sklejka tego co tam Żuławski miał, bo częśc materialu szlag trafił to i tak to co zostało jest cholernie niefilmowe i totalnie zapadło się pod własnym ciężarem, ale to  offtopic.
« Ostatnia zmiana: Pt, 01 Marzec 2024, 23:32:15 wysłana przez Pan M »

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #258 dnia: So, 02 Marzec 2024, 02:08:19 »
  Obejrzane. Jak komuś się nie spodobał pierwszy, to drugi też go nie przekona. Pierwsza godzina ciągnie się jak glut, za to później film oddaje wszystko z nawiązką. Jak dla mnie słabo wypadają zmiany dokonane przez Villeneuve'a w charakterach postaci, zwłaszcza tych kobiecych (jakby książką zbyt mało zawierała silnych postaci kobiecych). Najgorzej chyba wyszło to w przypadku Chani, której charakter obrócono o 180 C, z wykształconej dziewczyny najmocniej wierzącej w Paula i jego misję, w na dobrą sprawę jego polityczną przeciwniczkę (to wątek autorski reżysera) na dodatek dzikuskę nie wiadomo czy umiejącą czytać. Ogólnie bardzo słabo czuć chemię pomiędzy nią a Paulem, no ale jak ma być ją czuć skoro nie mają ze sobą praktycznie nic wspólnego na dodatek przez większość czasu są w opozycji w stosunku do siebie (tzn. ona do niego bo jest wiadomo kim, on za nią wodzi oczami). Sama Zendaya w sumie lepiej niż się spodziewałem w kilku scenach wychodzi poza swoje "empluła" gwiazdeczki Disneya z jedną skrzywioną miną, w kilku wpada w te koleiny zwłaszcza w ostatniej scenie (dostaje ostatnią scenę WTF) w której wygląda jak właśnie taka gwiadeczka co dostała lizaka (od starego, obleśnego producenta), ale nie dostała za niego obiecanej roli jest aż fizycznie bolesna. Boska Rebeka kradnie jak zawsze większość scen (chociaż tu nie jestem obiektywny), ale gra jakąś dziwną postać posklejaną z Lady Jessiki i św. Alii-od-Noża (tej późniejszej walniętej), będącej czymś w rodzaju kryminalnego masterminda, baaaaaardzo mieszane odczucia tutaj miałem. O Stilgarze, który robi za religijnego fanatyka stanowiącego źródło sucharów przez litość nie powinienem wspominać, ale Bardem to i zwłoki prostytutki potrafiłby zgrać więc i tu ciągnie tę swoją postać w górę. Spodobał mi się za to Feyd-Rautha, zdaje się Walkiewicz i Pietras mają do Butlera jakieś "si" twierdząc, że został zatrudniony raczej ze względu na popularność wśród młodych widzów (zwłaszcza żeńskiej części) a nie ze względu na faktyczne umiejętności, gdzie nie do końca miał dźwignąć rolę, ale w/g mnie poradził sobie dobrze a postać dostała kilka minut więcej niż Sting u Lyncha i może nie tak magnetyzująca, ale jak dla mnie całkiem udatnie odwzorowująca tę książkową, no może z wyjątkiem tego ryja prosto z Bractwa Złych Mutantów (gdzie podobno był przystojniakiem). Florencja słabo wykorzystana a szkoda, bo apetyczna i niezła aktorka i Irulana ciekawa. Chalameta chwaliłem wcześniej, pochwalę go jeszcze bardziej, kilkoma scenami udowadnia, że jednak więcej w nim siedzi niż chłopak "jedna rola" z plakatu Bravo Girl.
  Po wyjściu z kina opinie mocno podzielone, części (chyba nieco większej) bardziej się podobała "jedynka" części Part 2. Jak dla mnie chyba jednak odrobinę bardziej ta druga, zresztą ku mojemu zdziwieniu bo byłem przekonany, że to co się dało pokazać na filmie to było w "jedynce" a kontynuację trzeba będzie dopchać wypełniaczami w postaci scen akcji. A tu się jednak okazało, że ta część nie tylko ma chyba trochę bardziej zgrabnie opowiedzianą historię, to jeszcze na dodatek skupia się nie na wątku fabularnym czy też nazwijmy to "przygodowym" a raczej na samej idei powieści (oczywiście jednej-dwu wybranych spośród kilku, na resztę zabrakło czasu). Miałem nadzieję, że dostanę film nieco bardziej rozbuchany wizualnie niż poprzednik. Tzn. wizualnie film to dalej majstersztyk, ba nawet lepiej jest niż poprzednio, już pomijając znakomitą pracę operatorów to nie dość, że więcej efektów to i lepiej zrobionych (z wyjątkiem syfiastego lustrzanego statku Imperatora), ale zabrakło mi trochę większej fantazji no i wiadomo budżetu w dziedzinie świata przedstawionego. Dom Harkonnen to z opisów sądząc przypominał raczej dwór Kaliguli niż ten bauhausowo-hitlerowski czarno-biały koszmarek (chociaż to ciekawe przedstawienie tak pod względem wyglądu jak i idei). A najgorzej wypada cały 30-osobowy dwór Imperatora z trzema fajnymi projektami kostiumów, gdzie reszta nosi jakieś jednokolorowe togi. Tak wygląda Cesarstwo nawet nie Tysiąca, ale Milionów Planet?
  Czy mi się podobał? W sumie bardzo, naprawdę warto przecierpieć anemiczny początek. Czy arcydzieło SF jak sporo głosów zarówno wśród fachowców jak i amatorów głosi? A gdzie tam, po prostu wysokiej jakości produkcyjniak, który próbuje udowodnić, że da się nakręcić blockbuster mający cechy nieco "poważniejszego" kina. Ja ogólnie z Dennisem Villeneuvem mam ten sam problem co z Christopherem Nolanem, obydwu lubię, obydwu cenię, obydwaj potrafią nakręcić filmy bardzo dobre nawet podpadające pod świetne, ale obydwóm brakuje tego nieuchwytnego "czegoś" co charakteryzuje największych. Naprzykład tego co włożył pewien znany w komiksowie grubasek w swój pół-amatorski sponsorowany po części ze sprzedaży własnej komiksowej kolekcji film, który został obwołany "głosem pokolenia". Film Kanadyjczyka głosem pokolenia nie jest i nie będzie, ale i tak warto się "ponudzić" bo to kawał dobrego łączącego stare z nowym kina fantastycznego, chociaż dla mnie filmowa "Diuna" chyba jednak pozostanie zielonymi oczami Virginii Madsen i jej "A beginning is a very delicate time...".
« Ostatnia zmiana: So, 02 Marzec 2024, 02:11:02 wysłana przez SkandalistaLarryFlynt »

Offline michał81

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #259 dnia: So, 02 Marzec 2024, 07:07:44 »
Ja mam problem z Zendaya, która wg mnie nie udźwignęła tej roli, większość czasu gra jakby miła jakiegoś focha. I brak chemii pomiędzy nią a Chalametem jest bardzo widoczny. Tak resztę kreacji aktorskich kupuje w całości.

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #260 dnia: So, 02 Marzec 2024, 15:50:38 »
  Nie mówię, że jest dobrze tylko że spodziewałem się że będzie gorzej. Ogólnie rzecz biorąc to reżyser nie ułatwił jej zadania przydzielając rolę zarozumiałej nastolatki. Jak tutaj się to tak bardzo rozjechało z książką (i ogólnie pojętym sensem), to strach się bać co będzie w części trzeciej.
  Ach no i oczywiście miało być O nie C.
  Drugie ach, dodatkową przyjemność sprawia mi ból serduszek lewicujących krytyków. Ale sam muszę przyznać, że Villeneuve końcówką mnie zaskoczył, jest mocniejsza niż się spodziewałem, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego pochodzenie, tam zdaje się trzeba mocno uważać z nieprawomyślnością.
« Ostatnia zmiana: So, 02 Marzec 2024, 15:55:42 wysłana przez SkandalistaLarryFlynt »

Offline Pan M

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #261 dnia: Nd, 03 Marzec 2024, 15:21:25 »
Co nieprawomyślności to nie mam pojęcia o co chodzi, a jako, że 2 jeszcze nie widziałem to staram się unikać spoilerów ale wybitne są reakcje niektórych krytyków ;D

Niejaka Pani Klara Cykorz z dwutygodnika napisała na filmwebie
"Mnie polityczny wydźwięk tego widowiska jednak potwornie skrępował/zabolał, poza tym nawet czerwie już Villeneuve'a za bardzo nie interesują; aktorki bdb"

Jak chłop idzie w zupełnie inną stronę od takiego lewicujące do przesady "Poor Things" to jak dla mnie spoko, choćby z racji zachowania tzw. równowagi w ekosystemie.
« Ostatnia zmiana: Nd, 03 Marzec 2024, 15:23:57 wysłana przez Pan M »

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #262 dnia: Nd, 03 Marzec 2024, 15:34:32 »
   M.in. do niej piję, obejrzysz będziesz wiedział o co chodzi, ale niektórzy wielbiciele "Zielonej Granicy" to się mogą osmarkać. Na filmwebie to akurat 8/10 krytyków nosi lub nosiła koszulki z Che Guevarą i sama siebie uważa za intelektualną awangardę, ale jak widać po ocenach reszty chyba aż tak mocno do tego wagi nie przyłożyła, chociaż te siódemki mogą oznaczać, że jednak zabolało trochę. Pani Cykorz za to ponad swoje własne ograniczenia kompletnie nie potrafiła się wznieść.

Offline Koalar

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #263 dnia: Nd, 03 Marzec 2024, 16:47:03 »
Nie byłem na jedynce w kinie z paru powodów, obejrzałem teraz na TVN-ie. No nie siadło w ogóle. Nudy, panie, że aż przysnąłem. Nic tam mnie nie zainteresowało, ani bohater, ani świat, ani fabuła, ani zdjęcia. Dziwne relacje rodzinne. Jest jakaś intryga, ale wszystko takie odarte z niuansów i brak wytłumaczenia wielu kwestii. Jak nieśpieszność prowadzenia opowieści mi pasowała w Blade Runnerze, tak tu mnie zamuliło. Nie wiem, mam wrażenie, że to takie wycinki z prozy Herberta, której nie znam. Że tu potrzebny byłby serial, a nie film, nawet dwuczęściowy. Szkoda, bo chciałbym wesprzeć dobre filmowe SF, no ale akurat w moim przypadku nie zagrało.
pehowo.blogspot.com - blog z moimi komiksami: Buzz, Fungi, PEH.

Offline Pan M

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #264 dnia: Nd, 03 Marzec 2024, 16:54:54 »
Serial by nie miał szans na takiego reżysera, obsadę i takie zdjęcia.Wreszcie za duże szanse by skończyć jak kolejne "rings od pala" czy inny "wiedźmin".Seriale to taka ruletka, że chyba stało się lepiej.Poza tym serialowy prequel od hbo cały czas powstaje.
« Ostatnia zmiana: Nd, 03 Marzec 2024, 16:57:51 wysłana przez Pan M »

Offline michał81

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #265 dnia: Nd, 03 Marzec 2024, 17:41:10 »
@Koalar serial już był jakoś koło 2000 i wyszło tandetnie, dużo gorzej niż Diuna Lyncha z lat 80, tylko znowu pierwsza ekranizacja, była jeszcze bardziej wykastrowana, gdzie narracja wzięta bezpośrednio z książki bardziej ją pogrążała fabularnie. Zresztą Herbert nie był dobry pisarzem, jego dialogi są strasznie sztucznie, tak nie rozmawiają ludzie, nie potrafił pisać akcji, a większość narracji to monologi wewnętrzne bohaterów, które ciągną się jak rzeka. Te nieśpieszność prowadzenia opowieści to nie jest wymysł reżysera, tak jest w książce. Hrebert był dobrym światwórcą i filozofem, ale pisarzem średnim, żeby nie powiedzieć, że marnym.

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #266 dnia: Nd, 03 Marzec 2024, 17:58:14 »
  Herbert był bardzo dobrym pisarzem, a sam jego styl powszechnie uważany jest za "elegancki", on doskonale panował nad słowami.
 Diuna z 2000 roku to bardzo fajna ekranizacja, może i wygląda tandetnie, ale nie zapominajmy, że to telewizyjny mini-serial, za to treści jest w niej sporo.

Offline Koalar

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #267 dnia: Nd, 03 Marzec 2024, 18:03:41 »
Serial serialowi nierówny, teraz chyba mają lepsze budżety niż X lat temu. Wiadomo, że raczej tylu gwiazd i uznanych nazwisk twórców by nie było, ale aktorzy serialowi w Stanach to są przecież profesjonaliści i da się dobrać taką obsadę, żeby to stało na wysokim poziomie. Zresztą właśnie zobaczymy tamten serial w tym świecie.
Nie wiem, może Diuna ma atuty książkowe, które trudno przełożyć na język filmu. Monologi wewnętrzne może i dałoby się jakoś wcisnąć w film, choć to wydaje się mało filmowe i jakoś trudno byłoby je upychać, kiedy coś musi się dziać na wizji.
pehowo.blogspot.com - blog z moimi komiksami: Buzz, Fungi, PEH.

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #268 dnia: Nd, 03 Marzec 2024, 18:26:09 »
  Nie chyba tylko napewno. Diuna to kino kostiumowe, jak nie masz pieniędzy to i Holoubek z Alem Pacino nie pomogą. Diuna to po prostu niefilmowa historia tam w książce "na wizji" też się niewiele dzieje, oryginał ma około 100 stronicowy dodatek tłumaczący dokładnie historię oraz stosunki polityczno-społeczne-religijne Imperium i bez tego ani rusz, żeby zrozumieć całość. O ile dobrze pamiętam to w Diunie z 2020 na dobrą sprawę nawet nie jest dokładnie powiedziane po co im ten melanż. Paul Atryda ma zostać Kwisatz Haderach super. A czym jest Kwisatz Haderach? Też nie wiadomo. Druga część sporo dopowiada faktycznie sporo i nieco rozjaśni część pierwszą, ale Villeneuve wyciął całe bloki tematyczne i zresztą chyba bardzo dobrze bo by wyszło z tego taki groch z kapustą jak Lynchowi.

Offline michał81

Odp: Diuna (2020)
« Odpowiedź #269 dnia: Nd, 03 Marzec 2024, 20:14:30 »
  Herbert był bardzo dobrym pisarzem, a sam jego styl powszechnie uważany jest za "elegancki", on doskonale panował nad słowami.
Bardzo dobry żart.