Różnica że serial Netflixa nie był miksem osobnych konceptów, może nie każdy wie, może nie każdy wyłapie konkretne przesłanki, ale w tym od Disneya jest kontrast jakiego w Netflixowym nie znajdziesz. Nie jest to z mojej strony krytyka, uważam że ten zrewidowany kierunek był jedynym sensownym.
Nie udało mi się poruszyć tego tematu, bo nikt zdaje się nie oglądać nowego Daredevila w moim otoczeniu (co mnie samo w sobie nieco dziwi, bo nawet Agatha'ę [koślawe uniknięcie odmiany, żeby nie pisać "Agatę"] kilka osób oglądało) - otwarcie serialu, pierwsze 15 minut pierwszego odcinka - wciąż "nie wiem" czy podobało mi się czy nie. Uwielbiam przesadzoną (np. Crank) i przestylizowaną (np. Sin City) akcję, więc ton tej sekwencji mi się podobał, z kolei wykonanie, pod względem technicznym, wyglądało jak niezły bałagan. Także mam mieszane uczucia, ostatecznie uważam tą sekwencję za silne otwarcie...