Autor Wątek: Bondy  (Przeczytany 1182 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline grzegorz.cholewa

Bondy
« dnia: Nd, 13 Marzec 2022, 15:13:04 »
Zrobiłem małą retrospektywę serii szukając szczęścia w starym kinie gdy nowe w ogóle nie rajcuje. Choć filmy akcji powstawały nawet wcześniej ( np. proto-Bond Hitchcocka "Północ-Północny Zachód", elementy kina akcji były obecne w westernach, w Siedmiu samurajach, nawet w kinie niemym, jak cała struktura filmu "Pancernik Potiomkin" by w nim czekać aż dojdzie do nieuchronnej jatki z góry oczekiwanej ) dopiero filmy z Connerym były w pełni ukształtowanymi akcyjniakami a na bum gatunku akcja trzeba było czekać aż do lat 80-tych.

Najwybitniejsze odcinki Bonda - trzy pierwsze z Connerym, Człowiek ze złotym pistoletem, Zabójczy widok, Licencja na zabijanie, GoldenEye i Casino Royale.

"Dr. No" to chyba mój ulubiony teraz, kiedyś nie, a teraz nawet mnie ten film fascynuje gdzie w jednym tytule poumieszczano parę gatunków naraz - szpiegowski, retro s-f, eskapistyczny komiks, kryminał noir, i wciągająca, opakowana niepowtarzalnym klimatem całość.

"Człowiek ze złotym pistoletem" coś z niego miał dlatego to jeden z fajniejszych epizodów ever. "Zabójczy widok" - bo to już ejtisowy akcyjniak pełną gębą w czasie gdy przemeblowanie w gatunku zaczął robić McClane. GoldenEye - tu zastanawiam się czy kultowy status pierwszego Brosnana był dlatego, że zadziałał efekt świeżości czy to film był aż taki dobry. Wolałem od niego wcześniejszą "Licencję na zabijanie" - rasowy film sensacyjny, mniej szpanerki akcyjniak.

Kto był najlepszym odtwórcą - cóż, nigdy na to nie patrzę, interesują mnie filmy same w sobie a nie jak kto gra a każdy gra wystarczająco bym na to zwracał uwagę.   

Kobiety - wybór miss całej serii jest za trudny, łatwiej to zrobić w serii Piątek trzynastego.

Piosenki - kilka z nich rządzi. W radiu szczególnie kawałek Tiny Turner jak żaden inny.

Odp: Bondy
« Odpowiedź #1 dnia: Nd, 13 Marzec 2022, 19:02:25 »
  Najlepszy "W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości" po nim w losowej kolejności "Dr. No", "Pozdrowienia z Rosji", "Goldfinger" i "Casino Royale". Najładniejsze dziewczyny to Honey Ryder, Solitaire i Tatiana Romanowa, najfajniejsze Teresa Di Vincenzo i Dobranocka, chociaż tu wybór faktycznie mocno niepewny i jutro lub wczoraj mógłby być inny. Najlepsi wrogowie Ernst Stavro Bloefeld, Auric Goldfinger i Francisco Scaramanga. Najlepsza piosenka Paul McCartney "Live and Let Die". Ostatnich dwóch jeszcze nie widziałem, muszę w końcu odrobić bo na półce stoją. Jak przerobią Jamesa Bonda na kogoś z którejś tam grupy pokrzywdzonych to oglądać tego nie zamierzam.

Offline death_bird

Odp: Bondy
« Odpowiedź #2 dnia: Nd, 13 Marzec 2022, 20:09:44 »
Dla mnie najlepszym Bondem chyba na zawsze już będzie ten na którym pierwszy raz byłem w kinie czyli "Golden Eye". Ale "Casino Royale" też było ok.

Z dziewczyn to: Tatiana Romanova, Solitaire, M. Goodnight, Stacey Sutton i Miranda Frost (i co z tego, że później jej się odmieniło).
Natomiast wrogowie to bezwzględnie Janus, Xenia Onatopp i Le Chiffre.

Piosenka? Wiadomo, że babcia Tina.  ;D
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

FikoFaryzmWsteczny_DC

  • Gość
Odp: Bondy
« Odpowiedź #3 dnia: Wt, 15 Marzec 2022, 17:38:58 »
"Skyfall" z 2012 r., to bezsprzecznie mój ,,najlofciajszy" film z Uniwersum Jamesa Bonda, świata, który w ogóle może nie mieć końca... tak jakby cały czas, wraz z nowym Bondem, mamy do czynienia z restartem: początkiem wszystkiego na nowo. Dlatego zacznijmy więc od nowa; zrobiliście mi mega-chrapkę na watching "Doktor No" z 1962 roku (najlepiej w wersji filmu w UHD; jeśli byłby to dobry remaster i nie kłułby po uszach i oczu, to w UHD/BD było by OK), czyli meta-klasyku, od którego wszystko w kinematografii tak naprawdę się zaczęło.