Autor Wątek: Avengers: End Game  (Przeczytany 42523 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Offline Cypher

Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #165 dnia: Nd, 23 Czerwiec 2019, 16:33:32 »
Tja. Ostatnio Kevin Feige rozbudził swoją wyobraznie osobą Keanu Reevesa, a że ostatnio aktor bardzo popularny i ogólnie hype na niego, to trzeba go gdzieś w MCU zatrudnić. Faktycznie czerpanie garściami z dotychczasowych osiągnięć pełną gębą.  ::)

Itachi

  • Gość
Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #166 dnia: Nd, 23 Czerwiec 2019, 16:46:00 »
Lol, a co ma piernik do wiatraka? Angelina Jolie też ma podobno zagrać jedną z ról. Pismaki piszą o jej romansie z Keanu, to też pewnie Marvel zaaranżował...

Michael_Korvac

  • Gość
Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #167 dnia: Nd, 23 Czerwiec 2019, 22:58:14 »


Samuraj Jack, jako Kapitan Ameryka; jedna z Atomówek, jako Captain Marvel; Johnny Bravo, jako Thor; Ben 10, jako Hulk; Rigby ze "Zwyczajnego Serialu" (jako Rocket),z którego technikę animacji, styl i niekonwencjonalny humor (Ach ten Atleta) wprost ubóstwiam. Ach, mój świat fana popkultury i z wielkiego serducha wielbiciela MCU byłby spełniony, gdyby bohaterowie Uniwersum kreskówkowego od "Cartoon Network" dostali, od "Disney'a" i "Marvel Studios", zielone światło na adaptację perły wśród korony 11-letniego cyklu filmowego trzech Faz MCU, "Avengers: Endgame". Poszlibyście do kina na taką ,,wersję" "Endgame", gdyby emitowano ją na wielkim ekranie? Moja odpowiedź brzmi: tak!

Offline R~Q

Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #168 dnia: Wt, 25 Czerwiec 2019, 08:14:49 »
Eh, rozszerzonę reedycję abengersów wpuszczają do kin, a JL Snyder Cut jakoś nie mogą.

John

  • Gość
Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #169 dnia: Wt, 25 Czerwiec 2019, 08:29:42 »
Warner nigdy nie wyłoży pieniędzy na Snyder Cut. Odcinali się od Zacka i będą nadal, musi być jakiś kozioł ofiarny. I jakiś bohater na białym koniu, czyli Joss Whedon, który naprawił i ozłocił ten film, miłosiernie obdażając go swoim wyrafinowanym poczuciem humoru, i naprawieniem Batmana, który w końcu zamiast być smutnym może rzucać suchymi żartami jak koledzy z Avengers. Wizjoner Ci naprawił ten film, doceń jego wysiłek i kunszt, bo to superhero na najwyższym możliwym poziomie.

Michael_Korvac

  • Gość
Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #170 dnia: Wt, 25 Czerwiec 2019, 23:54:25 »
Oglądając "Avengers: Endgame", ba, ukochane "Avengers: Endgame", moją uwagę, a może i waszą w tym aspekcie też, zwróciła w tym filmie sylwetka Hulka, która mimo zniszczenia przez Rękawicę Nieskończoności jego prawej kończyny górnej, wchodząc z uszkodzeniami na klatkę piersiową i obojczyk, i tak odznaczała się wręcz niesamowitą potęgą fizyczną. A potwierdzeniem tego niech będzie kilka ujęć Profesora Hulka z "Endgame": podtrzymuje on cały budynek, albo większą jego część siedziby Avengers, koło Nowego Yorku, zaraz po ataku armii Thanosa; jest to akt bitewno-dramatyczny filmu. Już wtedy Hulk był lekko zdegradowany fizycznie, po pstryknięciu Rękawicą Nieskończoności. I co? Był w stanie zmusić się do tak gigantycznego zużycia energii! Tysiące ton na barkach... to nie lada wyzwanie! Ostatecznie jestem za Hulkiem w pojedynku, i to bez udziwnień, ,,na gołe klaty", Hulka z Thanosem... I nie, Hulk nie jest słaby... Na ten moment nie ma w MCU żadnego herosa i łotra, który jest w stanie mu dorównać. Po prostu, on jest niezniszczalny; nie zadowalają mnie stwierdzenia fanów i twórców, że uszkodzenie całej prawej ręki u Profesora Hulka / Hulka, które było efektem niezaprzeczalnie destrukcyjnej i arcy-potężnej mocy szybkiego i niewiarygodnie potężnego wyładowania energetycznego Kamieni Nieskończoności z Rękawicy Nieskończoności, jest nieodwracalne. Hulk czy też, jak kto woli Profesor Hulk to promieniowanie gamma. Chyba tylko wybuch Supernovej, albo wyssanie z niego energii gamma, a następnie pozostawienie go, jako Bannera bez mocy Hulka, i wtedy pozbawienie Bannera życia, mogłoby dać jakąś ,,satysfakcję", że Hulka da się zabić. Jednakże obracając w nicość Bannera, obracamy w nicość tylko jego, nie Hulka. Owszem jest to trochę ,,pogmatwane", i nie angażujmy do tego scenarzystów; Hulk / Profesor Hulk powinien pojawić się w przyszłości MCU, i to nie raz, ze zregenerowaną kończyną górną, którą uszkodziło mu ,,zasnapowanie" Rękawicą Nieskończoności! 

Offline Gieferg

Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #171 dnia: Śr, 26 Czerwiec 2019, 12:14:07 »
Cytuj
Endgame może sobie zdobyć pozycję lidera najbardziej kasowego filmu wszechczasów. Jednak nigdy nie będzie miało statusu filmu kultowego.
Będzie miało. W przeciwieństwie do Avatara.

Poza tym Logan akurat dupy nie urywał i miał co najmniej kilka dość poważnych problemów, które sprawiają, że nigdy go nie postawię na równi z Endgame czy IW (czy TDK for that matter).

Cytat: R~Q
Eh, rozszerzonę reedycję abengersów wpuszczają do kin, a JL Snyder Cut jakoś nie mogą.

Lepiej doczytaj na czym polega to "rozszerzenie" bo nie ma to absolutnie nic wspólnego z sytuacją ze Snyder Cutem.
« Ostatnia zmiana: Śr, 26 Czerwiec 2019, 12:18:47 wysłana przez Gieferg »

sum41

  • Gość
Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #172 dnia: Śr, 26 Czerwiec 2019, 13:49:10 »
Lol, a co ma piernik do wiatraka? Angelina Jolie też ma podobno zagrać jedną z ról. Pismaki piszą o jej romansie z Keanu, to też pewnie Marvel zaaranżował...

Na szczęscie to tylko plotki :)

John

  • Gość
Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #173 dnia: Śr, 26 Czerwiec 2019, 14:21:22 »
Cytuj
Poza tym Logan akurat dupy nie urywał i miał co najmniej kilka dość poważnych problemów, które sprawiają, że nigdy go nie postawię na równi z Endgame czy IW (czy TDK for that matter).

Logan to najlepiej napisany i wyreżyserowany film na podstawie komiksów Marvela, i niezależnie jaki fanserwis da nam Avengers, kino familijne Disneya\MCU, do Logana nie ma podjazdu w żadnej warstwie. Żeby go docenić jeszcze bardziej, publika filmów superhero musi jeszcze dorosnąć, tak jak ludziom zajęły lata by docenić Blade Runnera. Stawiam film Mangolda wyżej niż TDK, bo jest bardziej emocjonalnie intymny, a to zawsze na mnie mocniej działało.

Offline Cypher

Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #174 dnia: Śr, 26 Czerwiec 2019, 14:57:19 »
Na szczęscie to tylko plotki :)
Nigdy nic nie wiadomo. Szczególnie patrząc na te facebookowe castingi Feige'a.
Zawsze może matke/siostre/córkę/syna/ojca/brata Groota zagrać.
 :D

Offline Gieferg

Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #175 dnia: Śr, 26 Czerwiec 2019, 16:41:02 »
Cytuj
Logan to najlepiej napisany i wyreżyserowany film na podstawie komiksów Marvela

Twoim zdaniem.

Sorry, ale nigdy nie uznam za najlepiej napisany filmu, w którym główny bohater od pewnego momentu robi się w zasadzie zbędny, bo jego podopieczna z prawie wszystkim radzi sobie sama - samochód prowadzi , tych co ją ścigają kasuje bez większych trudności, owszem, parę razy pomoc Logana jest jej potrzebna, ale ja wciąż mam wrażenie, że Wolverine we własnym filmie mógłby zginąć gdzieś po drodze i niewiele by to zmieniało.
 
Poza tym finał z dzieciakami, jest zwyczajnie słaby, a fakt, że poza klonem reszta przeciwników to mięso armatnie z którym nawet te dzieciaki są sobie w stanie poradzić, też nie pomaga. Dla mnie lepszym filmem jest nawet poprzedni Wolverine od Mangolda, a gdzie tam do czołówki kina komiksowego. 8/10 to absolutne maksimum, na jakie mogę podciagnąć ocenę (po kinowym seansie dałem 7). Również pod względem skali wywoływanych [u mnie] emocji to nawet nie stało nigdzie w pobliżu Endgame, IW czy TDK.
W moim prywatnym rankingu filmów superhero nie wiem czy bym go zmieścił w TOP-20. A że R-ka? No fajnie, że R-ka z tym, że liczyłem na mocniejszą, a Deadpoola i tak stawiam wyżej, jednego i drugiego, tym bardziej Watchmen.
« Ostatnia zmiana: Śr, 26 Czerwiec 2019, 16:53:20 wysłana przez Gieferg »

John

  • Gość
Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #176 dnia: Śr, 26 Czerwiec 2019, 17:25:55 »
Cytuj
Dla mnie lepszym filmem jest nawet poprzedni Wolverine od Mangolda, a gdzie tam do czołówki kina komiksowego. 8/10 to absolutne maksimum, na jakie mogę podciagnąć ocenę (po kinowym seansie dałem 7).

8/10 daje filmom które mnie zachwyciły. Oczywiście skala liczbowa w ocenach jest głupia z samej zasady (choć na Filmwebie mi się przydaje, ale nigdy do końca nie traktuje jej poważnie). Słuchając Ciebie, gdybyś nie dodał tej oceny, obstawiałbym że oceniasz maks 6/10. Ale to bez znaczenia, wybacz mi te niepotrzebną dygresję. Co do samego filmu...

Cytuj
główny bohater od pewnego momentu robi się w zasadzie zbędny, bo jego podopieczna z prawie wszystkim radzi sobie sama - samochód prowadzi , tych co ją ścigają kasuje bez większych trudności, owszem, parę razy pomoc Logana jest jej potrzebna, ale ja wciąż mam wrażenie, że Wolverine we własnym filmie mógłby zginąć gdzieś po drodze i niewiele by to zmieniało.

X-23 nie poradziłaby sobie bez Wolverine'a na dłuższą metę, prowadził ją i praktycznie "wychowywał" po drodze. Wszystko to o czym mówisz, to celowe pozory stworzone przez historię. Laura potrzebowała kogoś takiego jak Logan niczym powietrza, mimo traumy i mocy nadal była tylko małym dzieckiem które potrzebowało domu i rodzica, cały film to wałkował, finał wręcz wali tym motywem w twarz. Ostatnią misją Wolverine'a powierzchownie było przemycenie dziecka, w rzeczywistości wszystko opowiadało o wychowywaniu, ostatnią rzeczą jaką musi zrobić facet zanim zasłużenie umrze. Logan był niezbędny Laurze, a Laura była niezbędna jemu by skończyć we właściwy sposób.

Cytuj
Poza tym finał z dzieciakami, jest zwyczajnie słaby, a fakt, że poza klonem reszta przeciwników to mięso armatnie z którym nawet te dzieciaki są sobie w stanie poradzić, też nie pomaga

The Wolverine podobał mi się do finałowej walki z Silver Samuraiem, którego futurystyczna zbroja pasowała do klimatu i settingu filmu jak pięść do nosa. Wszystko inne było na swoim miejscu, nawet Viper dobrze wpasowała się w historie. Dobrze że nie muszę tego samego mówić o Loganie, dzieciaki miały swoje miejsce i uzasadnienie. Nie wspomniałeś nic o tym jak słaby był klon, dużo osób go krytykuje. Klon był idealny wyborem na "final bossa" który zabił protagonistę. Choć też chętnie zobaczyłbym Liev Schreibera w charakteryzacji, lub kogoś podobnego (najlepiej Dakena), wcześniej nadpisanego - pokazanie młodszej wersji Wolverine'a, kogoś kim mógłby się stać gdyby został w Weapon X i nigdy nie poznał Xaviera - to było świetne dla domknięcia klamry historii. W kinie początkowo byłem zawiedziony, pomyślałem że klon to najtańsze wyjście. No nie, myśląc nad tym dłużej, to najbardziej łebskie wyjście, gdy wcześniej nie miałeś czasu nadpisać wiarygodnego villaina. Bo cały film to niejako ucieczka Logana - przed życiem, przed stratą, odpowiedzialnością, i samym sobą. Spotkał samego siebie - zginął z jego ręki. Przeszłość ostatecznie go dopadła, ale przed tym zrobił co mógł, wszystko jak należy. Proste, ale działa, podkreśla motyw przewodni filmu.

Do momentu seansu Logana moim ulubionym filmem Mangolda był Cop Land ze Stallonem. A i tak jeszcze trochę zostało mi jego filmografii do nadrobienia. Wściekłem się, jak Disney anulował filmowego Boba Fetta którego miał nakręcić James, to mogłoby być coś świetnego i oryginalnego w tym uniwersum. Przez porażkę niepotrzebnego Hana Solo już się nie dowiem jakby wypadł. Jak zwykle dobre filmy nigdy nie powstają przez porażki odtwórczych i nakręconych na jedno kopyto (nic nie mam do Solo, nie jest zły, ale nie jest też absolutnie niczym, co zapada w pamięć).

Cytuj
Również pod względem skali wywoływanych [u mnie] emocji to nawet nie stało nigdzie w pobliżu Endgame, IW czy TDK.

TDK wywołało u mnie opad szczęki, której do dzisiaj nie znalazłem i muszę chodzić z protezą. Ale wydaje mi się że klarownie wyjaśniłem wcześniej różnice mojego emocjonalnego odbioru tych filmów więc nie będę się w to teraz zagłębiać. Infinity War to bardzo dobry wstęp do właściwej historii która była w Endgame. Kiedy ostatnio oglądałeś IW? Robiłeś powtórki? bo moim zdaniem traci przy kolejnych seansach, tłumaczenia i zasadnienia Thanosa, zbieranie się bohaterów, nie robi już takiego wrażenia. Sceny z Endgame co jakiś czas oglądam na YouTube. Wyszedłem z kina po IW z myślą "to już wszystko?". Taki rodzaj filmu, miał swoją robotę do wykonania, przygotować nas do odpowiedniej, kulminacyjnej historii. Swoje zadanie spełnił bardzo dobrze, ale jako nad osobnym filmem nie mam się nad czym rozpływać. Początkowo filmy miały mieć jeden tytuł i podział na dwie części, później nadano im różne tytuły żeby odzielić historie grubszą kreską. Po co? Lepiej by to wypadło, gdyby od początku przedstawić IW jako część pierwszą, wstęp. Tak obiecano dwa autonomiczne filmy, a wcale takie nie są. Endgame to kulminacja, a IW to jej preludium, nic więcej.

Offline Gieferg

Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #177 dnia: Śr, 26 Czerwiec 2019, 22:14:04 »
Cytuj
8/10 daje filmom które mnie zachwyciły.
U mnie zachwyty od 9/10.

Cytuj
Kiedy ostatnio oglądałeś IW?
Dwa dni przed premierą Endgame.

Cytuj
Robiłeś powtórki?
Widziałem cztery razy, wciąż 10/10, choć chwilami schodzi do 9.
Owszem, pewne rzeczy mi tam przeszkadzają, ale to drobiazgi.

Endgame ma na razie mocne 8 z dużą szansą na więcej po powtórce. 


« Ostatnia zmiana: Śr, 26 Czerwiec 2019, 22:20:26 wysłana przez Gieferg »

Offline Adolf

Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #178 dnia: Cz, 27 Czerwiec 2019, 06:10:10 »
8/10 daje filmom które mnie zachwyciły. Oczywiście skala liczbowa w ocenach jest głupia z samej zasady (choć na Filmwebie mi się przydaje, ale nigdy do końca nie traktuje jej poważnie). Słuchając Ciebie, gdybyś nie dodał tej oceny, obstawiałbym że oceniasz maks 6/10. Ale to bez znaczenia, wybacz mi te niepotrzebną dygresję. Co do samego filmu...

X-23 nie poradziłaby sobie bez Wolverine'a na dłuższą metę, prowadził ją i praktycznie "wychowywał" po drodze. Wszystko to o czym mówisz, to celowe pozory stworzone przez historię. Laura potrzebowała kogoś takiego jak Logan niczym powietrza, mimo traumy i mocy nadal była tylko małym dzieckiem które potrzebowało domu i rodzica, cały film to wałkował, finał wręcz wali tym motywem w twarz. Ostatnią misją Wolverine'a powierzchownie było przemycenie dziecka, w rzeczywistości wszystko opowiadało o wychowywaniu, ostatnią rzeczą jaką musi zrobić facet zanim zasłużenie umrze. Logan był niezbędny Laurze, a Laura była niezbędna jemu by skończyć we właściwy sposób.

The Wolverine podobał mi się do finałowej walki z Silver Samuraiem, którego futurystyczna zbroja pasowała do klimatu i settingu filmu jak pięść do nosa. Wszystko inne było na swoim miejscu, nawet Viper dobrze wpasowała się w historie. Dobrze że nie muszę tego samego mówić o Loganie, dzieciaki miały swoje miejsce i uzasadnienie. Nie wspomniałeś nic o tym jak słaby był klon, dużo osób go krytykuje. Klon był idealny wyborem na "final bossa" który zabił protagonistę. Choć też chętnie zobaczyłbym Liev Schreibera w charakteryzacji, lub kogoś podobnego (najlepiej Dakena), wcześniej nadpisanego - pokazanie młodszej wersji Wolverine'a, kogoś kim mógłby się stać gdyby został w Weapon X i nigdy nie poznał Xaviera - to było świetne dla domknięcia klamry historii. W kinie początkowo byłem zawiedziony, pomyślałem że klon to najtańsze wyjście. No nie, myśląc nad tym dłużej, to najbardziej łebskie wyjście, gdy wcześniej nie miałeś czasu nadpisać wiarygodnego villaina. Bo cały film to niejako ucieczka Logana - przed życiem, przed stratą, odpowiedzialnością, i samym sobą. Spotkał samego siebie - zginął z jego ręki. Przeszłość ostatecznie go dopadła, ale przed tym zrobił co mógł, wszystko jak należy. Proste, ale działa, podkreśla motyw przewodni filmu.

Do momentu seansu Logana moim ulubionym filmem Mangolda był Cop Land ze Stallonem. A i tak jeszcze trochę zostało mi jego filmografii do nadrobienia. Wściekłem się, jak Disney anulował filmowego Boba Fetta którego miał nakręcić James, to mogłoby być coś świetnego i oryginalnego w tym uniwersum. Przez porażkę niepotrzebnego Hana Solo już się nie dowiem jakby wypadł. Jak zwykle dobre filmy nigdy nie powstają przez porażki odtwórczych i nakręconych na jedno kopyto (nic nie mam do Solo, nie jest zły, ale nie jest też absolutnie niczym, co zapada w pamięć).

TDK wywołało u mnie opad szczęki, której do dzisiaj nie znalazłem i muszę chodzić z protezą. Ale wydaje mi się że klarownie wyjaśniłem wcześniej różnice mojego emocjonalnego odbioru tych filmów więc nie będę się w to teraz zagłębiać. Infinity War to bardzo dobry wstęp do właściwej historii która była w Endgame. Kiedy ostatnio oglądałeś IW? Robiłeś powtórki? bo moim zdaniem traci przy kolejnych seansach, tłumaczenia i zasadnienia Thanosa, zbieranie się bohaterów, nie robi już takiego wrażenia. Sceny z Endgame co jakiś czas oglądam na YouTube. Wyszedłem z kina po IW z myślą "to już wszystko?". Taki rodzaj filmu, miał swoją robotę do wykonania, przygotować nas do odpowiedniej, kulminacyjnej historii. Swoje zadanie spełnił bardzo dobrze, ale jako nad osobnym filmem nie mam się nad czym rozpływać. Początkowo filmy miały mieć jeden tytuł i podział na dwie części, później nadano im różne tytuły żeby odzielić historie grubszą kreską. Po co? Lepiej by to wypadło, gdyby od początku przedstawić IW jako część pierwszą, wstęp. Tak obiecano dwa autonomiczne filmy, a wcale takie nie są. Endgame to kulminacja, a IW to jej preludium, nic więcej.


Ostatnio dobry kolega zebrał ekipę. Poszliśmy wszyscy na Godzillę 2. On kocha takie wielkie dinozaury, czy co to do cholery jest? Już po kilku pierwszych scenach wiedziałem, że nie jest dobrze. Wielkie, świecące (???) potwory, masa gwiazd i łubudubu na niespotykaną skalę. To jest właśnie blockbuster w najczystszym wydaniu. Dałem szansę filmowi, bo z klimatów kaiju nawet dobrze wspominam Pacific Rim, ale nie chciałem się łudzić że coś dla mas ma być dobre. Kolega zadowolony, cała reszta ekipy stękała...

Doszliśmy do momentu, gdzie bardzo łatwo odróżnić film dla mas, dla całych rodzin i pospólstwa z produkcją co chce być czymś więcej. Mroczny Rycerz, czy Logan choć także są blockbusterami, to na tle tych masowo produkowanych komedii familijnych są małymi arcydziełami. Pamiętam jak w 2011 roku boom na filmy superhero trochę stonował. A przyczyną były właśnie słabsze wyniki finansowe Watchmanów, czy umiarkowany odbiór Pierwszej Klasy. Dopiero sukces Avengers rozkręcił na nowo rynek komiksowy, ale spowodował także pewne złe nawyki. Przede wszystkim nacisk na uniwersum i wstawki łagodzące trudne emocjonalnie momenty, co owocuje nam teraz jako przygłupi humor.

I żeby nie było, że Marvel winny, to ten sam trend zauważa się u DC. Po Nolanie ich filmy dostawały ubogie scenariusze. Marvelowi Masówkarze nie zauważają, że ich filmy są nie lepsze, więc wolą śmiać się z "mroku". Mrok to tylko tonacja nadana filmowi. Nie świadczy ona o tym czy film jest dobry czy zły. Choć dla Masówkarzy wydaje się on zbyt ciężki... Jeśli z mrokiem idzie w parze dojrzałość i odpowiedni ładunek emocjonalny, to wtedy film staje się czymś więcej niż zwykłym blockbusterem. I tym samym dla przeciętnego Masówkarza staje się on zbyt trudny.

Scena z The Dark Knight:
Impreza na cześć Harveya Denta. Bruce bierze kieliszek szampana i wygłasza piękną przemowę. Później, w samotności na balkonie wylewa szampan. Następnie wchodzi Joker i bierze kieliszek szampana. Po szybkiej degustacji wylewa przy wszystkich jego zawartość.
Czy w filmach MCU mieliśmy choć trochę podobny, wartościowy przekaz ukryty w obrazie?

W Dark Knight Rises mieliśmy piękną scenę podsumowującą, kiedy Bruce i Selina siedzą w kawiarni w Wenecji. W Endgame była również okazja by wprowadzić podobną scenę, z podobnym przekazem. Gdy na terapii u Kapitana Ameryki, mężczyzna mówi o stracie partnera. Zdawałoby się, że to ważna wstawka skoro nawet sam reżyser pokusił się o wystąpienie. I mała migawka pod koniec filmu, gdzie para jest znowu razem zrobiłaby dużo więcej niż menel-Thor.

Tak sobie teraz myślę, że pewne filmy wyszły za wcześniej. Na rynku zdominowanym przez Masówkarzy, taki tytuł jak Zielona Latarnia byłby hitem jakiego wtedy oczekiwał Warner. Batmany Schumachera mogłyby spokojnie rywalizować z Thor Ragnarok i innymi komediami familijnymi. Marvel niestety rąbie filmy na jedno kopyto, jak widać schemat gdzie jest dużo komedii, wybuchów i mało myślenia sprawdza się i nie ma potrzeby robić przykrości Masówkarzom, np. produkując kolejny film podobny do Zimowego Żołnierza.

Offline R~Q

Odp: Avengers: End Game
« Odpowiedź #179 dnia: Cz, 27 Czerwiec 2019, 09:50:53 »
Film jest słabo napisany, bez sensu i w ogóle mi się nie podobał, daję 8/10

Owszem, pewne rzeczy mi tam przeszkadzają, ale i tak daję 10/10, tj. ocenę idealną.

Heh

Linkowałem tu kiedyś artykuł skąd się bierze takie "myślenie", zalinkuję jeszcze raz: https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/FourPointScale