Z cyklu niekończące się a'la ,,avengerowskie plotki", co by było, gdyby, mam pewną fanowską myśl dotyczącą postaci Thanosa i rozpisaniu jego historii w całym czasie ekranowym
Avengers: Endgame. Otóż w filmie światło dzienne mogłaby ujrzeć pewna teoria: Thanos, odziany w zbroję z insygniami Eternals, wziętą wprost z komiksów, i z Rękawicą Nieskończoności na lewej dłoni z powrotem zapełnioną Kamieniami Nieskończoności, w takiej formie wystąpiłby tylko w pierwszych 30 minutach
Avengers: Endgame. A Dlaczego? Ponieważ Thanos dowiedziawszy się, że pstryknięcie Rękawicy, które podarował Wszechświatowi w ,,akcie miłosierdzia", wywołało rozdarcie jądra Multiversum, lub coś na miarę wielowymiarowego pęknięcia, co spowodowało przeniknięcie Annihilusa z zamkniętego dotychczas ,,wymiaru negatywnego" do naszego Wszechświata, stwierdziłby, że lepiej mieć jakąkolwiek część Kosmosu, niż nie mieć go wcale. To spowodowałoby jego przyłączenie się na ten jeden jedyny raz do Mścicieli i ich towarzyszy, aby powstrzymać zagrażającego życiu i egzystencji Kosmosu, na dużo większą niż eskalacja mocy Rękawicy Nieskończoności, Annihilusa, lub inną falę destrukcji Wszechświata zapoczątkowaną przez równie, co ów plugawy stwór, potężne byty.
A tu macie coś na Prima Aprilis!
Film o Czarnej Wdowie nazywałby się "Budapest"!