do otoczonego całunem niezwykłości i istoty dla gatunku i rodzaju kina, "Avengers: Endgame",Tutaj są ludzie, którzy naprawdę w to wierzą
Mnie się podoba ta cisza przed (mam nadzieję) burzą. W Aquamanie dali taki trailer, że już człowiek znał przed seansem prawie całą fabułę. Tu nie muszą - na szczęście - i tak ludzie pójdą do kin.
@Antari, weź i używaj funkcji spoiler. ???
Trailerów nie oglądacie?
Dupy ten trailer nie urywa, zadnych wybuchow czy spektakularnych pojedynkow hmmm...
Aquaman pokazal ale nie 3/4 bez pzesady.
Ile w tym trailerze mroku, to nie bedzie rozpierduchy a potem spotkania na hamburgerze oj...
Thor ma bardzo krotkie momenty smutku, strata - Jane, Ojca, Asgardu, potem resztki Askardczykow ale bawic sie trzeba dalej hell yeah Marvel 😀
Thor z komiksow to gosc z klasa i szarmanckimi zasadami, pisze to na przykladzie komiksow z lat 70, 80 i 90tych a ten filmowy troche taki smieszny i glupkowaty sie zrobil, niby z zasadami ale szybko o nich zapomina.
Rozumiem, że fani, ba, raczej jacyś pragnący uwagi miłośnicy MCU dają wyraz swojego artyzmu w postaci tak pokracznych - czego kompletnie ,,nie trawię" - wersji, jak widzimy na powyższym przykładzie ,,weird" traileru do Avengers: Endgame, lecz nie wiedzą, że pomimo rozluźnienia atmosfery, poprzez umieszczenie w zwiastunie wizerunku Deadpoola, bardziej tak arcyważnemu widowisku jakim jest właśnie Endgame szkodzą. Nigdy do końca nie pojmę sensu tworzenia tak zniesławiających godność komiksowych adaptacji, trailerów. Zrozumiem i zaakceptuję zapowiedzi tego gatunku filmów tworzonych w stylu retro lub LEGO, ale przykładowo ,,Deadpool weird trailer Avengers: Endgame", to już nie do zaakceptowania; moja percepcja to omija i ignoruje.Bla bla bla bla bla....
Bla bla bla bla bla....
Dziwne, że taki zasadniczy nie byłeś przy innym wiekopimnym dzielę MCU jak Kapitan Mizoandria... Ekhem... Marvel, gdy ktoś pokazał trailer ala lata 90'. No ale podwójne standardy i hipokryzja to akurat nic nowego co do ludzi twojego pokroju. Aha, komiksy już dawno straciły swoją godność. Dalszej części twojego elaboratu mi się nie chciało czytać bo szkoda mi czasu.
arcyważnemu widowisku jakim jest właśnie Endgame szkodzą
zniesławiających godność komiksowych adaptacji
moja percepcja to omija i ignoruje.
Zastanawiające, ale i smutne, że Disney wychował sobie całe pokolenie "myślących" tak jak ty. Na początku myślałem, że jesteś płatnym shillem Disneya albo po prostu trollem, ale potem przypomniałem sobie, że taka narracja jak twoja, szczególnie w podcastach i innych redditach, jednak dominuje. Pełno jest ludzi, którzy absolutnie nieironicznie uważają tworzone od linijki korpoprodukty MCU za "arcyważne", wziosłe czy coś takiego.
Zastanawiające, ale i smutne, że Disney wychował sobie całe pokolenie "myślących" tak jak ty. Na początku myślałem, że jesteś płatnym shillem Disneya albo po prostu trollem, ale potem przypomniałem sobie, że taka narracja jak twoja, szczególnie w podcastach i innych redditach, jednak dominuje. Pełno jest ludzi, którzy absolutnie nieironicznie uważają tworzone od linijki korpoprodukty MCU za "arcyważne", wziosłe czy coś takiego.
Cap coś schudł.
Też mi się tak wydaje. Odniosłem wrażenie, że wszyscy jakoś zmarnieli. Tony to już w ogóle jak stary dziad. A Thor jak kloszard. Black Widow stara pulchna baba. Hawkeye wychudzony. Szop jedynie dobrze się trzyma.
Kurde widzę u was podjarę, u mnie też powinna być po tych wszystkich latach z MCU, ale te trailery takie mehh tyle, czekam, ale bez podjary jak w poprzednich latach...
Myślicie, że ostateczny cios Thanosowi zada Carol Danvers czy Black Panther?
Myślicie, że ostateczny cios Thanosowi zada Carol Danvers czy Black Panther?
Jestem niepomiernie zdzwiony widząc, że komuś chce się bawić w kręcenie 40 minutowych filmików omawiających trailer MCU mając świadomość, że te trailery to zabawa w kotka i myszkę, nastawione na zmyłkę i pokazujące sceny, których w ogóle w filmie może nie być.
Myślicie, że ostateczny cios Thanosowi zada Carol Danvers czy Black Panther?Zack Snyder :)
Z tym, że nie ma tam nic ponad kilka dodatkowych linijek dialogu ze sceny której fragmenty już widzieliśmy. A dialog ten sugeruje tylko oczywiste rzeczy.
Jestem zawiedziony. Ten film jak dla mnie nie wytrzymał z poprzednikiem.
Gusta gustami, wasze opinie szanuję, ale generalnie rzecz biorąc takiego zniechęcenia jeszcze nie widziałem. Oglądaliśmy chyba dwa różne filmy, tak sądzę.
Ha. Ciekawe, że najbardziej przeszkadzał mi w filmie
Film może być, ale chyba już zmęczyła mnie trochę ta formuła. Za bardzo to wszystko bombastyczne, epickie i wielkie.
No i faktycznie, przydałoby się pokazać skutki
No i największy paradoks polega na tym, że te wyniki robi film gorszy od "IW"... ::)
Był wszakże jeden wyjątek, który trąci mi dużą niekonsekwencją a wspomnę o nim, ponieważ wielu bez względu na oceny filmu uważa go za bardzo dobry.
Jak generalnie zgadzam się z tym co punktujesz jako bzdury tak tutaj mam inny punkt widzenia.
Otóż:
Gniot może nie, ale subiektywnie rzecz ujmując nie widzę słabszej części "Avengers".
W roku ubiegłym byłem chyba jedną z niewielu osób, której "Infinity War" się nie podobało. Po długim pompowaniu balonika film okazał się dla mnie takim rozczarowaniem, że nie miałem zamiaru wybrać się na tegoroczny wielki finał. Do kina zaciągnęli mnie jednak znajomi.
Czasu spędzonego w kinie nie żałowałem. Myślę, że dużym plusem tego filmu jest to, że posiada on nieco większą fabułę niż nieustanne nawalanki od pierwszej po ostatnią scenę. W IW co prawda podobał mi się wątek Thanosa, ale czułem niedosyt, ponieważ miałem wrażenie, że nie był on w pełni wykorzystany.
Jak to jest w mojej ocenie z "Końcem gry".
Bez względu na to jak oceniamy część poprzednią, Avengers znaleźli się w bardzo nieciekawej sytuacji. To co mnie osobiście zastanowiło po obejrzeniu trailerów było to w jaki sposób Stark wróci na Ziemię. To co zobaczyłem w filmie było żenujące.. Pierwszym momentem zaskakującym. Podobał mi się, ale to co zrobili w tej części filmu, w której.
Najbardziej rozwaliła mnie. W tym filmie bohaterowie są. Tony'ego mogę jeszcze zrozumieć, było nie było to bohater a nawet superbohater więc jakieś większe pokłady altruizmu ma, ale. Tytuł mistrza asertywności należy jednak do
Najlepiej bawiłem się w tej części filmu, kiedy. Był wszakże jeden wyjątek, który trąci mi dużą niekonsekwencją a wspomnę o nim, ponieważ wielu bez względu na oceny filmu uważa go za bardzo dobry. Chodzi o pozyskanie.
Kolejna nielogiczność względem poprzedniego filmu to. Podobnie nie rozumiem Thora. Na początku filmu.
Samo zakończenie było niestety bardzo przewidywalne. Rozumiem, że box office musi się zgadzać i musiała być. No i do tego Kapitan. Po seansie zacząłem się też zastanawiać nad jednym. Thanos. I jeszcze jedno.
Nie rozumiesz tego filmu...Nie rozumiem takich ludzi, jak Ty forumowiczu. Kolejny widz, a nie ,,fan". Czytasz komiksy, znasz się na popkulturze? Gusta gustami, szanuję zdanie każdego... nawet nie doczytałem tych gniotów do końca. Już dłużej na temat twoich głupot nie będę się rozwodził...No to już wiesz, co czują ludzie, gdy czytają twoje bzdury.
Akurat zawiodłem się na Twoim wpisie. Jak tylko obejrzałem film i wszedłem w ten temat szukałem Twoich postów jak gnoisz parodię jaką zrobiono z Thora :). Jeśli chodzi o mnie, chętnie się rozpiszę w wolnej chwili. Póki co w skrócie - piękny fanserwis i hołd dla 10 lat filmów, idealne pożegnanie bohaterów. Film ma swoje problemy ale wynagradza to innymi zaletami. Było by prawie idealnie, gdyby nie Thor. Był najmocniejszym punktem poprzedniego filmu, tutaj w otwarciu również zalicza świetny moment, później jednak robią z niego autoparodie. Szkoda.
Ale aż takim fanem Thora nie jestem. Już zamazał mi się w pamięci Thor z Thora 1 i 2 (kiczowaty, ale fajny), dla mnie Thor został zrujnowany "Ragnarokiem". Ten sam film zrujnował dla mnie także Hulka.
Podobało mi się, że, poza alkoholizmem i roztyciem się, jednym z symbolem degeneracji jest także Fortnite.
Eksperci szacują złamanie bariery 2,5 miliarda po weekendzie. Myślicie, że dogonią Titanica?
No i scena po napisach. Fajnie było wiedzieć, jak wiele osób czeka i ją w końcu przegapia. :)
Jaki był sens ochrony przez superbohaterki (zupełnym przypadkiem były w jednym miejscu na polu bitwy) Kapitan Marvel z rękawicą gdy chwilę wcześniej rozpieprzyła na wylot gigantyczny okręt inwazyjny? No tak sens feministyczny :DNo to był typowy pandering. Disney po prostu nie potrafi się od tego powstrzymać.
Harley w SS wypinała ciągle tyłek, ot popularność.Najwyraźniej fizyczna atrakcyjność również jest istotna.
Najwyraźniej fizyczna atrakcyjność również jest istotna.Nie tylko tyłek ale też umalowanie, sposób zachowania itd., to była po prostu atrakcyjnie zrobiona postać, jest ikoną dla rzesz 17-27-latek i to bez żadnego podlizywania się ("HER.... O")
że sporo materiału dla filmu odrzuconoOczywiście, że tak jest, skoro wiele scen nakręcono w kilku wersjach, a ich wyboru dokonał algorytm komputerowy oraz garnitury w salach konferencyjnych na podstawie reakcji na różne poprzednie filmy.
Ja słyszałem o 7 minutach dodatkowych scen. Wiadomo już że rozszerzona wersja trafi tylko i wyłącznie na amerykański rynek.
Dla mnie to już trochę brudna zagrywka, by tylko pobić Avatara ;D Wiadomo biznes to biznes, rekord to rekord ale jak widać nawet tak kolosalne wydarzenie jak zwieńczenie dziesięciu lat Marvel Studios nie dałoby rady pierwszemu filmowi stworzonemu w 3D...
Jakby Avatara nie wypuścili ponownie do kin w 8 minut dłuższej wersji, Endgame pobiłoby go pewnie w ciągu najbliższych dwóch tygodni, bo do jego pierwotnego wyniku brakuje coś koło 4 baniek.
Endgame może sobie zdobyć pozycję lidera najbardziej kasowego filmu wszechczasów. Jednak nigdy nie będzie miało statusu filmu kultowego. To nie Mroczny Rycerz, czy Logan. Masówkarze nie są aż tak wiernym targetem. Za parę lat zapomną o Marvelu, albo (preferowane) dojrzeją i uświadomią sobie jak słaby i dziurawy jest to obraz.
Endgame może sobie zdobyć pozycję lidera najbardziej kasowego filmu wszechczasów. Jednak nigdy nie będzie miało statusu filmu kultowego.Będzie miało. W przeciwieństwie do Avatara.
Eh, rozszerzonę reedycję abengersów wpuszczają do kin, a JL Snyder Cut jakoś nie mogą.
Lol, a co ma piernik do wiatraka? Angelina Jolie też ma podobno zagrać jedną z ról. Pismaki piszą o jej romansie z Keanu, to też pewnie Marvel zaaranżował...
Poza tym Logan akurat dupy nie urywał i miał co najmniej kilka dość poważnych problemów, które sprawiają, że nigdy go nie postawię na równi z Endgame czy IW (czy TDK for that matter).
Na szczęscie to tylko plotki :)Nigdy nic nie wiadomo. Szczególnie patrząc na te facebookowe castingi Feige'a.
Logan to najlepiej napisany i wyreżyserowany film na podstawie komiksów Marvela
Dla mnie lepszym filmem jest nawet poprzedni Wolverine od Mangolda, a gdzie tam do czołówki kina komiksowego. 8/10 to absolutne maksimum, na jakie mogę podciagnąć ocenę (po kinowym seansie dałem 7).
główny bohater od pewnego momentu robi się w zasadzie zbędny, bo jego podopieczna z prawie wszystkim radzi sobie sama - samochód prowadzi , tych co ją ścigają kasuje bez większych trudności, owszem, parę razy pomoc Logana jest jej potrzebna, ale ja wciąż mam wrażenie, że Wolverine we własnym filmie mógłby zginąć gdzieś po drodze i niewiele by to zmieniało.
Poza tym finał z dzieciakami, jest zwyczajnie słaby, a fakt, że poza klonem reszta przeciwników to mięso armatnie z którym nawet te dzieciaki są sobie w stanie poradzić, też nie pomaga
Również pod względem skali wywoływanych [u mnie] emocji to nawet nie stało nigdzie w pobliżu Endgame, IW czy TDK.
8/10 daje filmom które mnie zachwyciły.U mnie zachwyty od 9/10.
Kiedy ostatnio oglądałeś IW?Dwa dni przed premierą Endgame.
Robiłeś powtórki?Widziałem cztery razy, wciąż 10/10, choć chwilami schodzi do 9.
8/10 daje filmom które mnie zachwyciły. Oczywiście skala liczbowa w ocenach jest głupia z samej zasady (choć na Filmwebie mi się przydaje, ale nigdy do końca nie traktuje jej poważnie). Słuchając Ciebie, gdybyś nie dodał tej oceny, obstawiałbym że oceniasz maks 6/10. Ale to bez znaczenia, wybacz mi te niepotrzebną dygresję. Co do samego filmu...
X-23 nie poradziłaby sobie bez Wolverine'a na dłuższą metę, prowadził ją i praktycznie "wychowywał" po drodze. Wszystko to o czym mówisz, to celowe pozory stworzone przez historię. Laura potrzebowała kogoś takiego jak Logan niczym powietrza, mimo traumy i mocy nadal była tylko małym dzieckiem które potrzebowało domu i rodzica, cały film to wałkował, finał wręcz wali tym motywem w twarz. Ostatnią misją Wolverine'a powierzchownie było przemycenie dziecka, w rzeczywistości wszystko opowiadało o wychowywaniu, ostatnią rzeczą jaką musi zrobić facet zanim zasłużenie umrze. Logan był niezbędny Laurze, a Laura była niezbędna jemu by skończyć we właściwy sposób.
The Wolverine podobał mi się do finałowej walki z Silver Samuraiem, którego futurystyczna zbroja pasowała do klimatu i settingu filmu jak pięść do nosa. Wszystko inne było na swoim miejscu, nawet Viper dobrze wpasowała się w historie. Dobrze że nie muszę tego samego mówić o Loganie, dzieciaki miały swoje miejsce i uzasadnienie. Nie wspomniałeś nic o tym jak słaby był klon, dużo osób go krytykuje. Klon był idealny wyborem na "final bossa" który zabił protagonistę. Choć też chętnie zobaczyłbym Liev Schreibera w charakteryzacji, lub kogoś podobnego (najlepiej Dakena), wcześniej nadpisanego - pokazanie młodszej wersji Wolverine'a, kogoś kim mógłby się stać gdyby został w Weapon X i nigdy nie poznał Xaviera - to było świetne dla domknięcia klamry historii. W kinie początkowo byłem zawiedziony, pomyślałem że klon to najtańsze wyjście. No nie, myśląc nad tym dłużej, to najbardziej łebskie wyjście, gdy wcześniej nie miałeś czasu nadpisać wiarygodnego villaina. Bo cały film to niejako ucieczka Logana - przed życiem, przed stratą, odpowiedzialnością, i samym sobą. Spotkał samego siebie - zginął z jego ręki. Przeszłość ostatecznie go dopadła, ale przed tym zrobił co mógł, wszystko jak należy. Proste, ale działa, podkreśla motyw przewodni filmu.
Do momentu seansu Logana moim ulubionym filmem Mangolda był Cop Land ze Stallonem. A i tak jeszcze trochę zostało mi jego filmografii do nadrobienia. Wściekłem się, jak Disney anulował filmowego Boba Fetta którego miał nakręcić James, to mogłoby być coś świetnego i oryginalnego w tym uniwersum. Przez porażkę niepotrzebnego Hana Solo już się nie dowiem jakby wypadł. Jak zwykle dobre filmy nigdy nie powstają przez porażki odtwórczych i nakręconych na jedno kopyto (nic nie mam do Solo, nie jest zły, ale nie jest też absolutnie niczym, co zapada w pamięć).
TDK wywołało u mnie opad szczęki, której do dzisiaj nie znalazłem i muszę chodzić z protezą. Ale wydaje mi się że klarownie wyjaśniłem wcześniej różnice mojego emocjonalnego odbioru tych filmów więc nie będę się w to teraz zagłębiać. Infinity War to bardzo dobry wstęp do właściwej historii która była w Endgame. Kiedy ostatnio oglądałeś IW? Robiłeś powtórki? bo moim zdaniem traci przy kolejnych seansach, tłumaczenia i zasadnienia Thanosa, zbieranie się bohaterów, nie robi już takiego wrażenia. Sceny z Endgame co jakiś czas oglądam na YouTube. Wyszedłem z kina po IW z myślą "to już wszystko?". Taki rodzaj filmu, miał swoją robotę do wykonania, przygotować nas do odpowiedniej, kulminacyjnej historii. Swoje zadanie spełnił bardzo dobrze, ale jako nad osobnym filmem nie mam się nad czym rozpływać. Początkowo filmy miały mieć jeden tytuł i podział na dwie części, później nadano im różne tytuły żeby odzielić historie grubszą kreską. Po co? Lepiej by to wypadło, gdyby od początku przedstawić IW jako część pierwszą, wstęp. Tak obiecano dwa autonomiczne filmy, a wcale takie nie są. Endgame to kulminacja, a IW to jej preludium, nic więcej.
Film jest słabo napisany, bez sensu i w ogóle mi się nie podobał, daję 8/10
Owszem, pewne rzeczy mi tam przeszkadzają, ale i tak daję 10/10, tj. ocenę idealną.
Nigdy nic nie wiadomo. Szczególnie patrząc na te facebookowe castingi Feige'a.
Zawsze może matke/siostre/córkę/syna/ojca/brata Groota zagrać.
:D
Miałem tu na myśli ich rzekomy związek :)Ja tam nie zwracam uwagi na to co pismaki skrobią.
Poza tym Logan akurat dupy nie urywał i miał co najmniej kilka dość poważnych problemów, które sprawiają, że nigdy go nie postawię na równi z Endgame czy IW (czy TDK for that matter).
U siebie nie zarobili i w bogatszych krajach to sobie o biedniejszych przypomnieli - ah ten kochany pazerny Disney ...
Przy czym bardziej "pokonać" niż pokonać, bo ten wynik bez uwzględnienia inflacji jest średnio sensowny. Może tylko dla osiągnięcia jakiegoś psychologicznego efektu.
Szkoda, że lista All-time z inflacją jest dostępna tylko dla Stanów, bo sama w sobie jest bardzo ciekawa. I chętnie bym zobaczył listę all-time, ale pod kątem ilości sprzedanych biletów a nie samej kasy.
Na razie wygląda na to, że tylko oni, ale może ktoś się jeszcze szarpnie.na Cinema City można już kupować/rezerwować bilety! :)
U siebie nie zarobili i w bogatszych krajach to sobie o biedniejszych przypomnieli - ah ten kochany pazerny Disney ...
bo wiadomo, ze Cameron zrobi wówczas ponowną emisję przed premierą dwójki.Cameron nic nie zrobi, Disney może to zrobić, jak mu się zachce, bo teraz to ich film.
Trzeba być krótkowzrocznym, pisząc u siebie nie zarobili. Właśnie, że zarobili. W weekend przekroczą 850 mln dolarów wpływów, drugi wynik w historii bez uwzględnia inflacji. Hurra, ale slabo. AE zakonczy box office'owy run w Stanach z wynikiem w okolicy 860 mln, co pozwoli lyknac Avatara do grudnia 2021, bo wiadomo, ze Cameron zrobi wówczas ponowną emisję przed premierą dwójki. Fajne są te narzekania. Puszczają wersję rozszerzoną w krajach filmowego trzeciego świata, to marudzenie, że u siebie nie zarobili. Jak nie było wiadomo, czy u nas puszczą, to marudzenie, że u nas nie ma. Uwielbiam Polaczków za takie pieprzenie o niczym nad niczym, aby sobie poprawić humor w stylu powiedział, co wiedział. Gdyby Endgame debiutował w okresie świątecznym, to w Stanach bylby poprawiony wynik Przebudzenia mocy, a na swiecie nikt nie ogladal sie na Avatara.
Można już otwierać szampany.
Przecież pisał, że "nie zarobili [w ten weekend]".
Widocznie kolega Motyl jest jakimś potężnym udziałowcem w Disneyu.
Jeśli ktokolwiek myślał, że Endgame z dodatkowymi scenami, których opis pojawił się w sieci, nagle zarobi 50 milionów dolarów i "zrobi" rekord "just like that" albo ma nikłe pojęcie o świecie filmu, albo znalazł sobie pożywkę do "jechania" po filmie, że coś się nie udało (w ten czy tamten weekend).
Postawiłem 1000 dolców na pokonanie Avatara, więc ja już mrożę szampana.
W tej kategorii wiekowej tron z ludzkich czaszek by nie przeszedł.
Z drugiej strony zastanawiam się czy to w ogóle pasowałoby do Thanosa? Przynajmniej tego z MCU, bo przecież nie było wzmianki, że za jego szeroko rozumianym ludobójstwem szła potrzeba przypodobania się ukochanej Śmierci. Filmowy Thanos to altruista, a nie psychopatyczny zbrodniarz ;)