Autor Wątek: Apple TV+  (Przeczytany 5714 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline komiks

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #30 dnia: So, 02 Wrzesień 2023, 16:34:20 »
@Piterrini w Silo...
Spoiler: PokażUkryj
jak się zastanowić, to nic kupy się nie trzyma. W każdym domu kamera, na ulicach kamery i nikt przez 140 lat się nie zorientował, to znaczy nie jest ta wiedza powszechna. Od 140 lat ludzie wychodzą na zewnątrz aby wyczyścić obiektyw kamery i umierają w zasięgu jej widzenia, ale w serialu widzimy, że jest tam tylko kilka ciał, gdzie podziali się pozostali? Powinny być hałdy trupów (skafandrów). I tak można wymieniać jeszcze długo.

Offline Leyek

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #31 dnia: Wt, 05 Wrzesień 2023, 20:49:37 »
Silo [spoiler] @nick [spoiler] :P

To, żeby było choć parę słów do poczytania to powiem, że jestem na 5 czy 6 odc. 2 sezonu Fundacji i bardzo mi się dalej podoba. Oczywiście świat(y) przedstawiony ma zero wiarygodności (wszędzie ludzie lub bardzo-ludziopodobne istoty, na każdej planecie można oddychać normalnie - od razu się moja ulubiona głupotka z Prometeusza przypomina), ale pewne pomysły (trój-Cleon) są bardzo ciekawe. No i widać tutaj przyzwoity budżet. Książek nie czytałem (nie lubię takich tasiemców; dla mnie 2 tomy to już za dużo, no chyba że 2 tomy opowiadań ;) ), więc nie mam porównania, ale dla takich nie-czytelników to na pewno jest niezła rozrywka.

Bender

  • Gość
Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #32 dnia: Pt, 08 Wrzesień 2023, 21:13:28 »
No jakoś ultra zachęcająco to to nie wygląda


Offline Moreroms

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #33 dnia: Cz, 14 Wrzesień 2023, 15:02:34 »
@Moreroms:
Spoiler: PokażUkryj
No dobra, ale świat wciąż jest "skażony" te 300 lat później (kiedy dzieje się akcja serialu)?

I "głupie" pytanie - skoro taki był cel, i był też zasadny w 2050, to dlaczego zamiast czczenia ekranu w stołówce nie jest wprost powiedziane, nawet wyryte na jakimś centralnie umiejscowionym monumencie, co się działo w 2050 i dlaczego ludzie mają żyć w silosach dla własnego dobra itp. (bo zakładam z tego co piszecie, że ta wiedza przez 300 lat się rozwiała w świadomości społecznej i stąd też dodatkowe źródło dramatyzmu w serialu/książkach)? Powiedzieć ludziom prawdę to i tak będą się pchać w potencjalnie śmiercionośne środowisko poza silosami? A pytanie głupie, bo logiczne że nie można ogółowi społeczności mówić prawdy (tzn. można, ale jak pokazuje historia - od wieków przeważnie nie jest to praktykowane)...

Hm, powiedzmy że mamy rok 2200, dorasta kolejne już pokolenie wiedząc, że nigdy nie wyjdzie z silosu (w przypadku gdyby dobrze znali prawdziwy plan), ale gdyby wiedziało o skali zagrożenia to przecież i tak nie chciałoby wyjść... Czy ta "wiara" podtrzymywana przez "okno" w stołówce jest ludziom do życia niezbędna? Bardzo zawiła logika ze strony pomysłodawców całości. A jeśli w tym 2350 powietrze jest już w porządku (wcześniej niż założyli ww. pomysłodawcy) to przecież można zakończyć plan wcześniej, w takim przypadku mistyfikacja i niejako więzienie społeczności powoduje, że ww. pomysłodawcy są wprost antagonistami (niby logiczne, ale jeśli faktycznie sytuacja była zła w 2050, to wcale złych zamiarów nie mieli przecież, no ale o tym może nie będę się rozwodził, bo wbrew "powszechnemu" założeniu np. planu Thanosa w MCU nie odebrałem jako "złowieszczego", tak samo z decyzją z początku Battlestar Galactica (tego nowszego serialu); nie mogę dać spoilera w spoilerze więc ujmę ogólnie: różnica MCU a BSG to kwestia emocjonalna, bo Thanos zrobił to co zrobił z pobudek osobistych, nie przyglądając się czy każda planeta potrzebowała tak radykalnego rozwiązania [i tak znamy dobrze tylko ziemię z protagonistami, nie wiadomo w jakim stanie są inne miejsca, widz więc ocenia decyzję Thanosa tak samo "emocjonalnie"], a w BSG trzeba było pozostawić jakiś procent populacji żeby reszta przeżyła, nie było innego wyjścia).


Sorki, że dopiero teraz, ale w pracy był młyn, a w domu wiadomo, nie ma czasu na forum :D.
Spoiler: PokażUkryj
 z tego co wyczytałem w książce to owszem, te 300 lat później świat nadal jest "skażony". Z resztą w serialu wskazuje na to to, że wszyscy z "lewymi" kombinezonami padli szybko, a Jules z dobrym kombinezonem nie.

Co do "głupiego" pytania. W książce było tak, że tylko "szefostwo" w silosie 1 miało wiedzę co się działo w 2050. Pozostali ludzie, którzy żyli w tamtym czasie i później zamieszkali w silosach mieli podawane z wodą pitną coś, co "blokowało" traumatyczne wspomnienia. (było kilka osób w różnych silosach które były na to odporne i one zwykle były przyczynkiem do rebelii). A czemu nie powiedziano wszystkim prawdy? Dlatego, żeby przyszłe pokolenia nie były świadome, że sama ludzkość może doprowadzić do takich zniszczeń, żeby jak najbardziej oddalić ponowne dojście do zabójczych technologii (wspominałem wcześniej, że w każdym z silosów była "baza wiedzy" dla kierowników silosów - ona była tak wybrana, aby nie naprowadzać ludzkości ponownie na zabójcze technologie).

W 2350 powietrze nadal nie jest okej, bo mają czujniki do badania jego jakości (czy tam zawartości "skażenia"). Moim zdaniem brak "okna" i tego co dzieje się z osobami wysłanymi na "czyszczenie" powodowałoby jeszcze większą chęć zobaczenia co jest na zewnątrz. Popatrz, że mimo długiego czasu pod ziemią i w miarę cyklicznego wysyłania ludzi na czyszczenie i tak znajdują się ci od "teorii spiskowych", że na zewnątrz jednak jest super. Ja sam zgodzę się z Tobą w tym, że pomysłodawcy są tak naprawdę antagonistami, bo przecież przez ich decyzje na ziemi zostało tylko pół miliona ludzi. Co do MCU i BSG to się nie wypowiem, bo nie jestem w temacie ;)


@Piterrini w Silo...
Spoiler: PokażUkryj
jak się zastanowić, to nic kupy się nie trzyma. W każdym domu kamera, na ulicach kamery i nikt przez 140 lat się nie zorientował, to znaczy nie jest ta wiedza powszechna. Od 140 lat ludzie wychodzą na zewnątrz aby wyczyścić obiektyw kamery i umierają w zasięgu jej widzenia, ale w serialu widzimy, że jest tam tylko kilka ciał, gdzie podziali się pozostali? Powinny być hałdy trupów (skafandrów). I tak można wymieniać jeszcze długo.


Spoiler: PokażUkryj
 też nie do końca z tą "hałdą trupów", bo obecna pani burmistrz mówiła (nie pamiętam już czy w książce czy w serialu...), że żaden inny burmistrz nie wysłał tyle osób na czyszczenie w trakcie swojej kadencji (a ona wysłała 3 czy 4 osoby). No i wiadomo, gusta guściki, ale ja oglądam/czytam nie koniecznie dlatego, żeby siedzieć i zastanawiać się czy aby nie ma jakiegoś błędu logicznego czy nie (ale rozumiem, że dla kogoś to może być istotne). Więc imho, mimo że niektóre rzeczy są grubo naciągane (nanoboty, czy wybicie całej ludzkości decyzją 3 czy 4 osób), tak całość mi się podoba.


Ostatnio zrobiłem pauzę z czytaniem, na rzecz grania. Ale za chwilę wracam do czytania tomu 3, więc za jakiś czas wrócę z kolejnymi odpowiedziami :D

Offline misiokles

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #34 dnia: Cz, 21 Wrzesień 2023, 17:27:41 »
Nie testowałem tego sposobu na tanie 3 miesiące (mam jeszcze 2 tyg abo z poprzedniej promocji), ale pewnie spróbuję.
https://boop.pl/rozne/apple-tv-i-apple-music-do-3-miesiecy-za-darmo-promocja-dla-nowych-i-powracajacych-uzytkownikow

Offline Piterrini

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #35 dnia: Pn, 04 Marzec 2024, 19:47:56 »
Nowy serial komediowy od Apple:
The Completely Made-Up Adventures of Dick Turpin.
Nic wyjątkowego, ale gdy posucha wśród innych komedii (szczególnie obecne amerykańskie mnie nie przekonują - Abbott, Ghosts czy Night Court...) to tutaj solidna dawka humoru (przynajmniej w pierwszych dwóch odcinkach). W obsadzie komediowi weterani bilansują skalę produkcji, która jak na osadzoną w historycznym settingu zdecydowanie stroni od przepychu. Żarty to naprzemiennie bezpośrednie, "głupie" gagi i bardziej podtekstowe, niekoniecznie subtelne, ale bardziej elokwentne wymiany zdań itp.. Z dużym marginesem błędu powiedziałbym, że serial wpisuje się gdzieś pomiędzy czasem infantylnym humorem z 1670 a miejscami okrutnym z The Great. Widziałem opinie porównujące do Our Flag Means Death - nie podpisuję się pod nimi, styl jest zupełnie inny... Tak samo żarty porównywane z Naked Gun - niektóre żarty są faktycznie w takim stylu, ale bliższe są średnio udanym naśladowcom niż oryginalnemu stylowi twórców ww.. Nie jest to też Blackadder ani Mighty Boosh, może po zakończonym sezonie będzie łatwiej znaleźć analogie, bo obecnie serial zdaje się być czymś niekoniecznie oryginalnym, ale też nie bezpośrednio kopiującym inną produkcję. Na razie odbieram pozytywnie, jednym z powodów może być to, że niektórych aktorów bardzo lubię (Marc Wootton, Mark Heap) a resztę (w tym głównego bohatera granego przez Noela Fieldinga) w zasadzie też lubię (tylko mniej). Serial mógłby być lepszy (zabawniejszy i "większy" w skali np. scenografii), ale podchodząc do niego bez oczekiwań zdecydowanie może pozytywnie zaskoczyć.

Offline Leyek

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #36 dnia: Śr, 06 Marzec 2024, 23:16:34 »
Apple TV+ znów jest za darmo tym razem na 2 miechy. Trzeba aktywować do 8 marca:

https://redeem.services.apple/messi-sp-emeia-2024?rt=social&itscg=80121&itsct=MWC_LM_Social_2M_24

Offline Piterrini

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #37 dnia: So, 06 Kwiecień 2024, 19:47:52 »
Miałem w ostatnich tygodniach do czynienia z dwoma nowymi serialami neo-noir, w gatunku co jakiś czas coś nowego powstaje, a teraz zdaje się jeszcze nakładać pocovidowy backlog zamówionych dawniej, a wyprodukowanych niedawno seriali, więc strzelam że to nie wszystko co aktualne w tym nurcie, ale do konkretów...

Monsieur Spade z Clivem Owenem to nie serial Apple, a AMC w koprodukcji z europejskim Canal+, twórcy znani, bo Scott Frank (The Queen's Gambit) i Tom Fontana (chociażby Oz, ale też rzadko przytaczany europejski Borgia), a sama historia czerpie z oryginalnego noir, i jest w pewnym sensie sequelem The Maltese Falcon (Owen gra de facto starszą wersję postaci Bogarta)...
Wydaje się, że bardzo dobra mieszanka materiału źródłowego, twórców, settingu, aktorów itd., jednak serial moim zdaniem "nie dowiózł", wielu elementom, też technicznym, brakuje jakiejś autorskiej inwencji. Rzecz w tym, że obecnie prawidłowo technicznie/aktorsko itp. zrobiony serial jest czymś standardowym - seriale zastąpiły tym samym część nie-blockbusterowego segmentu filmowego. Przy ponadprzeciętnej historii po-prostu-dobre wykonanie jest w pełni akceptowalne, ale historia w Monsieur Spade jest tak przeciętna jak sam serial, stąd to co wskazałem - brakuje w nim czegoś, co wyróżniłoby go na tle innych produkcji, nie jest to serial zły, ale ciągnie się i mnie osobiście nie przyciągał do ekranu, ani ujęcia, ani aktorstwo, ani fabuła nie sprawiły że chciałem dalej serial oglądać.
Ale skoro to nie serial Apple to po co o nim wspominam...

Sugar, który debiutował wczoraj, stanowi niejako przeciwieństwo ww. produkcji. Setting to współczesne LA gdzie w ww. jest to Francja lat 60.. Reżyser serialu znany jest np. z City of God, jeśli ktoś kojarzy to stylizowane, a jednocześnie "surowe" ujęcia faweli, close-upy z niestatycznej kamery itp., ten styl miesza się w Sugar z ujęciami statycznymi (a nawet fragmentami starych filmów noir). Głównym aktorem Colin Farrell, więc tu zbieżność z wyżej wymienionym serialem (znane nazwisko mające przyciągnąć do ekranu). Do tego, z tego co czytam,
Spoiler: PokażUkryj
odcinek 6 zmieni spojrzenie widza na serial,
marketing zresztą nie ukrywa, że są niedopowiedzenia (ale daję w spoiler żeby ktoś kto nie chce wiedzieć nie wiedział, mimo że to żadna "wiedza"), a sama stylistyka, która miejscami nachalnie stara się mówić "nie oglądasz typowego neo-noir" może wprowadzać "niepokój", który jw. jest uzasadniony. Przyznam że to jak serial się prezentuje zbija z tropu, przeciwieństwo ww. produkcji z Owenem, tutaj są aspekty jakie na papierze nie wydają się w takim połączeniu działać dobrze, ale podczas oglądania ten miks wręcz wzmacnia moją ciekawość. Czy wspomniałem, że w serialu występuje pierwszoosobowa narracja jak w klasycznych filmach noir?
Jeden z moich ulubionych recenzentów Monsieur Spade ocenia jako serial dobry (ale nie na tyle żeby dosięgnąć oczekiwań związanych z nazwiskami za kulisami itp., ja nawet pomijając ww. nazwiska uważam serial tylko za poprawny), a z kolei Sugar ocenia słabiej. Z tym że w recenzjach nie skupia się on na kwestiach technicznych/audiowizualnych. Wskazuje jednak, że serial jest kolejnym stanowiącym w pierwszym sezonie "zapowiedź" tego, czym serial faktycznie chce być w przyszłości (w kolejnych sezonach). Ciężko polemizować, bo recenzent widział już cały sezon, pewnie ma rację, ale... Mnie pierwsze odcinki do oglądania zachęcają, miks stylistyczny i gatunkowy sprawiają, że serial się wyróżnia...
Zgadzam się jednak, że pierwszy sezon obecnych seriali często stanowi prolog, widzowie oglądają oczekując czegoś, co w efekcie zobaczą tylko w ostatnim odcinku sezonu z "zapowiedzią", że w kolejnym sezonie będzie tego więcej... Co w przypadku Sugar nie jest dobrym podejściem - serial filmowany w połowie 2022, czyli post to prawie dwa lata (nie widać tak dużego "wysiłku" na ekranie), Farrella nie bookuje się łatwo, więc gdyby serial był kontynuowany bez przyspieszenia post itp. to patrzymy na jakieś 3 lata między sezonami - nierealne żeby utrzymać "zainteresowanie" nie-flagową produkcją. Tym bardziej że serial nie zbiera świetnych recenzji, a te mieszanki o jakich wspominam mogą polaryzować widzów. Plusem że to Apple, solidne produkcje zdają się być wspierane przez ich producentów itp..

Podsumowując Sugar mnie zainteresował, hitem ten serial nie będzie, ale jako nietypowe neo-noir uważam że jest warty sprawdzenia. Spoilery zostały usunięte z podlinkowanej recenzji, więc mogę się tylko domyślać natury tego co w spoilerze jaki dałem wyżej, ale jeśli wpisze się to w moje wyobrażenia, to wpisze się i w mój gust...
Spoiler: PokażUkryj
Chociaż też zależy czy dalszy kierunek serialu będzie "działał", w przypadku sitcomów czy czysto rozrywkowych produkcji nie lubię zmian w status quo, ale już bardziej "ambitne" dramaty tych zmian potrzebują...

Offline Piterrini

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #38 dnia: Nd, 05 Maj 2024, 22:27:17 »
Teraz nadzwyczaj krótko, i chyba wszystko w spoiler dam, bo... Odnośnie Sugar znów. Z serialami mam tak, że sprawdzam początek i jeśli wpisuje się w mój gust to nie mam presji żeby od razu oglądać, czyli np. przytoczonego jakiś czas temu Better Call Saul wciąż nie zacząłem - nie mam żadnych wątpliwości że serial jest świetny i będzie mi się podobał, obejrzę kiedy zechcę, więc może poczekać na swoją kolej. Podobnie było przy wstępnej ocenie Sugar (wyżej), nie oglądam więc obecnie, ale byłem ciekaw tego co w spoilerze w poprzedniej wiadomości, więc włączyłem...
Spoiler: PokażUkryj
...odcinek 6 i faktycznie jest to coś, czego, hm, nie spodziewałem się(?). Już jest w spoilerze, więc napiszę, chociaż ogólnie, że serial wprost zmienia gatunek, nie jest to coś oryginalnego, ale w kwestii seriali nie jest też powszechne, bardzo łatwo stracić/skonfundować widzów, w erze przed-streamingowej wręcz niemożliwe były takie zabiegi nie zamknięte w pojedynczym odcinku, a tu mamy zmianę dopiero w drugiej połowie sezonu! A spodziewałem się że będzie coś bardziej "standardowego", typu że został wynajęty do szukania kogoś kim sam kiedyś był, albo że to co widzimy to coś w rodzaju działania pod przykrywką (co w sumie w jakiś sposób chyba ma miejsce, ale w innym znaczeniu gatunkowym), np. główny bohater będący dosłownie uśpionym agentem, i aby pokazać jak to wygląda w rzeczywistości jego "wybudzenie" by miało miejsce w drugiej połowie sezonu sprawiając, że pierwsza połowa i wątki z niej przestają mieć znaczenie dla dalszego rozwoju wydarzeń - byłoby to ciekawe o ile dobrze zrobione, niezbyt dobry jakościowo przykład, ale np. Pingwin pracujący dla Falcone na początku pierwszego sezonu Gotham to było wiarygodnie zrobione (w kontekście rzeczywistości serialu), ale np. masa "twistów" gdzie postać rzekomo przez kilka sezonów pracowała dla np. konkurencji, mimo że nie było w tych sezonach żadnych przesłanek ku temu (bo po prostu twórcy wymyślili taki "twist" dopiero później), a często były wprost przeczące fakty, to kojarzy mi się wprost z operami mydlanymi, takiego wykonania nie sposób traktować poważnie, "zabili go i uciekł" itp.. Ale to tylko odnośnie tego jak sobie wyobrażałem to co wyczytałem poprzednio w recenzji, więc ostatecznie nie spodziewałem się tego co zostało zrobione :)

Wyszło trochę dłużej niż zamierzałem, w każdym razie Sugar widzę, że w mój gust trafi, a będę oglądał co najmniej wtedy, kiedy już zapomnę to na co wskazałem w spoilerze. Powtórzę po sobie z poprzedniej wiadomości - o serialu dużo się nie pisze z tego co widzę, więc hitem nie jest, ale że to Apple, to jeśli po zakończeniu sezonu będzie konkretny pomysł na kontynuację, to pewnie taka powstanie, chociaż z racji że Farrell to liczę że np. umowy przy pierwszym sezonie otwierały furtki na sezon drugi mogący być wyprodukowany w miarę szybko (np. "jeśli damy zielone światło dla sezonu drugiego to aktor będzie dostępny do filmowania w miesiącu X", czyli awaryjna rezerwacja harmonogramu, tak jak niektórzy mają płacone tylko za to żeby nie pracowali dla konkurencji - przykładem Gandolfini z Sopranos opłacony przez HBO żeby nie przyjmował propozycji grania nowego szefa Dunder Mifflin po Carellu, albo bookowanie showrunnerów do pracy nad projektami jakie ostatecznie nie dostają zielonego światła, w tym np. Waller-Bridge z jakąś sumą z kosmosu za umowę na wyłączność, która zaowocowała z tego co kojarzę - niczym poza zyskiem dla Waller-Bridge).

Offline Piterrini

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #39 dnia: Cz, 06 Czerwiec 2024, 16:55:51 »
Dark Matter zaskoczył mnie raczej pozytywnie, na razie 6 z 9 odcinków w mojej ocenie nie zasługuje może na 8/10, ale spodziewałem się bliżej 6/10, a jest trochę lepiej...

To co mnie się nie spodobało, to że nieprawdopodobne sci-fi (bo to bardziej "fi" niż "sci"), dla analogii zrozumiałej dla "każdego" widza porównywane jest w rozmowach między postaciami do, przykład z chyba pierwszego odcinka, słuchawek wygłuszających dźwięki z zewnątrz. Porównanie ok, ale postać jaka miała zrozumieć analogię była postacią raczej "kumatą" (niby bez "aktualnej" wiedzy, ale znającą różne fikcyjne koncepty), a analogia była taka, jakby tłumaczyć koncept przedszkolakowi... Ogółem w serialu sporo mało subtelnych przykładów traktowania widza w ten sposób.

Drugi zarzut to meandrowanie serialu, zarówno fabularnie, jak i w samej ekspozycji postaci, tj. wiem że serial bazuje na książce, ale jakoś to jak jest zmontowany przywodzi mi na myśl seriale bez bogatego materiału źródłowego, gdzie wiele scen ma po prostu łączyć kluczowe dla fabuły momenty, a same w sobie sceny "pośrednie" stanowią... W tym serialu mogłyby być ciekawe, "przygodowe" wręcz, tymczasem próbują dotknąć różnej problematyki (w tym kwestie psychiki ludzkiej itp.), ale robią to tak powierzchownie, że po prostu nudzą. Serial ma taki "poważny" klimat, jak wiele innych od Apple, i myślę że to go nieco ogranicza. Trywialne analogie i puste frazesy w pewien sposób działają/działały w serialach CW typu Arrowverse, bo taka konwencja tam była przyjęta i to pasowało, Dark Matter udaje jednak, że jest czymś "więcej", i oczywiście jest, ale ww. momenty osłabiają odbiór.

Technicznie nie przyczepię się do niczego, sci-fi tutaj jest dosyć przyziemne i to pozwoliło na uniknięcie różnych bolączek związanych zwykle z nadużywaniem CGI przy telewizyjnym budżecie.

Niżej spoilery, chociaż takie "lekkie", nie piszę nic wprost, więc... Ale zaznaczam, bo jeśli ktoś ogląda, ale nie na bieżąco, to może lepiej nie czytać dalej.
Spoiler: PokażUkryj
Serial długo się rozkręcał, a jak już mu się udało, to nie pokazał niczego wyjątkowego, po 6 odcinkach wiele wątków jest w zawieszeniu, fabuła toczy się w ślimaczym tempie (tym bardziej że nie jest to procedural czy inny monster-of-the-week, nie ma typowych zapychaczy zajmujących czas ekranowy). O ile podobało mi się prowadzenie postaci "prowodyra" opowiadanej historii - pokazywany był jako osoba, która miała szerszą wizję tego co robi (możliwe że ogółem pozytywny plan itp.?), później wręcz ekspresowo zaczęła w swoje decyzje wątpić, po to żeby ostatecznie (tj. nie wiem czy ostatecznie, na razie po 6 odcinkach) stać się bezdyskusyjnie głównym złym w serialu (rozumiałbym gdyby było to konsystentne między scenami/interakcjami np. w danym odcinku, a takie nie jest)...

Aktorsko serial jest najsilniejszy - ostatnio sporo pochwał odnośnie wielu ról Roberta Downey Juniora w The Sympathizer od HBO, do jego występu tam nic nie mam, ale grał tam różne postaci, taka jest praca aktora... W Dark Matter motywem przewodnim są alternatywne rzeczywistości, więc każdy aktor gra różne wersje swojej postaci - nic oryginalnego, ale kiedy dobrze zagrane to przyjemnie się ogląda.

No i oczywiście koncept jest ciekawy, szczególnie kiedy po kilku odcinkach wiadomo jak "urządzenie" działa (tj. znamy podstawowe zasady), tyle że podejście do konceptu jest tutaj mieszanką "wszystkiego" - skupienie jest raz na przygodzie, raz na przetrwaniu, kwestiach filozoficznych, psychicznych itd.. Z tego mogłoby wyjść kilka różnych projektów, albo jakaś antologia gdzie każda odsłona skupiałaby się na innych podejściach do konceptu (co już w serialu jest, ale potraktowane moim zdaniem zbyt powierzchownie).

Mimo że to taka produkcja nie wyjątkowa, to jest powyżej średniej i mnie zaciekawiła, na pewno na tyle, żeby przekonać się jak ta historia/sezon się zakończy. Chociaż wciąż niewiele to mówi, przykładowo stosunkowo niedawny serial Living with Yourself gdzie Paul Rudd grał dwie wersje swojej postaci też niby mnie ciekawił, ale ostatecznie pozostawił obojętnym...

Offline Piterrini

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #40 dnia: Wt, 18 Czerwiec 2024, 16:14:33 »
Dark Matter siódmy odcinek utrzymuje moją ocenę serialu 7/10 jak na razie. Nie wiem jak przez pozostałe dwa odcinki serial zamknie wątki, mam nadzieję że się uda, bo jw. to nie jest koncept jaki chciałbym śledzić z tymi samymi postaciami przez x sezonów. Serial prowadzony jest już jak zamknięta historia i mam nadzieję że faktycznie ją zamknie w tych 9 odcinkach (chociaż pewnie tak nie będzie).
Przy okazji wróciłem do wcześniejszych odcinków (szukałem jednej informacji jakiej nie pamiętałem dokładnie - nic istotnego) i to co pisałem w drugim akapicie poprzedniej wiadomości - wyjaśnianie (też widzom) konceptu kluczowej dla serialu rzeczy odbywa się dopiero w odcinku 3, tempo na początku było ślimacze...
No ale teraz jest ok, odcinek 7 nie zawiódł, podejrzewałem że będą eksplorowane rejony romansu, ale z tym serial zrobił coś innego, nie niespodziewanego, ale dobrego. Tylko scena zamykająca odcinek potężnie naciągana, znów przykład infantylizacji widza, chociaż przyznam, że sytuacja całkiem "przyjemna", tj. rozumiem też twórców ("zróbmy taką scenę, będzie ciekawa, nieważne że mało się trzyma kupy").

Offline Piterrini

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #41 dnia: Pn, 01 Lipiec 2024, 13:45:24 »
Po finale pierwszego, może jedynego (?) sezonu Dark Matter...
Jak już pisałem - serial rozkręcał się długo, były lepsze i gorsze momenty, czasem kierunek nie był oczywisty, serial jednak nabierał tempa, decyzje twórców zaskakiwały miejscowo ich trafnością i ogólnie zapewniły ciekawą rozrywkę.
Serial podsumowałbym jako pełen kontrastów:
- niby science fiction ale porusza się w sferze fantasy;
- miesza koncepty fizycznie istniejące (lub w jakiś sposób logiczne) z alegoriami dla ogólnie-filozofowania;
- raz traktuje widza jak "człowieka prostego" (chociaż niekoniecznie idiotę), żeby innym razem skutecznie pograć sobie z jego oczekiwaniami.

Świetny był odcinek 8, po pierwsze to co pisałem odnośnie braku sensu ostatniej sceny odcinka 7 było kompletnie nietrafione, twórcy umiejętnie zabawili się z widzem i faktycznie nawet w odcinku 7 była wskazówka co się dzieje, a 8 odcinek jeszcze przez chwilę tego wprost nie wyjaśnia, co szczególnie doceniam (mimo że wciąż nic oryginalnego).

Odcinek 9, ostatni, też dobrze pokazał jak krótkowzroczną postacią, mimo bycia w pewnym stopniu geniuszem, jest Jason (główny bohater). To było widać cały czas, ale zbiło mnie z tropu szczególnie to jak pokazywana była postać [może dam resztę w spoiler, nie piszę o szczegółach, ale posługuję się terminami z końcówki sezonu]...
Spoiler: PokażUkryj
...postać Jasona 2 (prowodyra) na samym początku - jako zdeterminowanego, z przemyślanym planem (tyle że na początku spodziewałem się jakiegoś "twistu", że plan jest bardziej "rozbudowany"). Myślę że dałoby radę tą postać pokazać lepiej, jako bardziej spójną, chociaż tłumaczę sobie, że jest on odpowiednikiem "każdego", czyli mimo że w jakiejś rzeczy jest "specjalistą", ale reszta to jak wszyscy, czyli i błędy, i emocjonalne decyzje, plus cała sytuacja nie sprzyjała żeby usiąść i przemyśleć kolejny krok (Jasona 2 poznajemy jak już przez x czasu przygotowywał całość, przygotowywał się do przejęcia życia Jasona 1, to co od tego momentu miało miejsce to metoda prób i błędów, co w zasadzie jest spójne, ale nie zostało przedstawione wystarczająco dobrze...).

Po zakończeniu sezonu uważam za niedopracowane na pewno to, że niby w serialu alegoria naszych wyborów, ale dopchane to zostało motywami sci-fi i tylko mogę subiektywnie interpretować czy zakończenie było dobre czy złe (co bywa plusem, ale nie sądzę że tutaj o to chodziło). Powiem tak - to jak ten główny Jason 1 zakończył było jedynym dobrym zakończeniem. Chodzi mi bardziej o to w jakim stanie została rzeczywistość jaką opuścił, nie pomaga to, że każdy z Jasonów 1 był tym samym Jasonem, nieskończona ilość Jasonów 1 zginęła i nigdy nie dotarła do docelowej rzeczywistości, ale że nieskończoność jest... nieskończona, to i nieskończona ilość Jasonów wyszła i jeszcze wyjdzie z urządzenia. A i nieskończona jest ilość rzeczywistości, w których dzieje się to samo z drobnymi tylko zmianami...

Jeśli serial będzie wznowiony to nie spodziewam się sukcesu, oczekiwałbym że przedstawiona zostałaby historia zamykająca cały koncept*, ale kiedy ww. koncept nie ma granic, działa wg zasad fantasy, do tego mamy do czynienia z nieskończoną ilością rzeczywistości, to po prostu nie wiem jak serial miałby przedstawić skalę "zagrożenia", skoro przy nieskończoności nie ma żadnego znaczenia co stanie się z tą wersją postaci/rzeczywistości...

To ostatnie niejako usprawiedliwia, że dopiero z końcem sezonu robi się w tym kierunku ciekawie, serial nie był pozbawiony słabszych momentów, ale z uwagi na cały temat w jakim jest osadzony dobrze poradził sobie z utrzymaniem ciekawości widza.

Polecam jak ktoś lubi sci-fi w wersji bardziej przygodowej, czyli bez sztywnych zasad jakich koncepty muszą się trzymać. Serial też skłania do refleksji, zarówno wynikających z ciekawości odnośnie fabuły, jak i względem zestawienia z indywidualnym podejściem do życia, własne cele i wybory...
Oceniam na 7,5/10.

* [kontynuacja ze spoilera, co bym widział gdyby miał/mógł powstać kolejny sezon]
Spoiler: PokażUkryj
Jak zamknąć taki koncept? Może byłoby wyjście - wiemy że te rzeczywistości istnieją tuż "obok" siebie, a "dostęp" do nich warunkuje chemiczny specyfik zmieniający coś w świadomości/działaniu mózgu, jeśli pobawić się alegoriami i łącząc je z tym co widzieliśmy w ostatniej scenie tj. twórca specyfiku (Ryan 1, nie precyzowałbym czy ten główny czy jakikolwiek inny) znajdujący Amandę 2 towarzyszącą wcześniej głównemu Jasonowi 1, to można oprzeć całość na właśnie tym - ten Ryan 1 ewidentnie udoskonalił specyfik, nie wiadomo na co jeszcze specyfik pozwala, ale przy dobrych pomysłach można wciąż w alegoriach poruszać się wobec "złych wyborów" i ew. ich naprawiania (może np. specyfik pozwoli na "połączenie" z innymi rzeczywistościami bez użycia urządzenia, np. główny Jason 1 mógłby kontrolować wybory innych Jasonów 1, w jakiś sposób cofając "bałagan" jaki stworzył Jason 2...?

Offline Kandor

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #42 dnia: Pn, 01 Lipiec 2024, 13:49:32 »
Najlepiej to znać oryginał książkowy i w ogóle inne powieści Croucha. Ja czytałem ją prawie dekadę temu i lubię porównywać oryginał z adaptacją ale nie ma co się wiele martwić bo... sam Crouch aktywnie współtworzył serial (co się w tym światku nie zdarza za często) i to naprawdę widać, serio. Polecam "Rekursję" bo to książka która wydaje się jeszcze bardziej zwariowana a zarazem porusza podobną tematykę :-) Wam też aktor grający główną rolę przypomina (może trochę) Johna Cusaca? :-)

Offline Piterrini

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #43 dnia: Śr, 03 Lipiec 2024, 23:25:45 »
Mnie główny aktor z twarzy przypominał Kevina Spacey'a, mimika bardzo podobna moim zdaniem.
Przy okazji - o roli Jennifer Connely normalnie bym wspomniał, ale w przypadku Dark Matter nie było za bardzo o czym pisać - na pewno był tu showcase jej wyglądu, a aktorsko więcej miała do grania np. w znacznie słabszym moim zdaniem Snowpiercerze (którego czwarty sezon chyba niedługo będzie gdzieś emitowany [nakręcony dłuższy czas temu, ale były "zawirowania" na stołkach i serial "nie miał domu"]).

Też zauważyłem że nazwisko autora powtarza się kilka razy w napisach, i jak pisze @Kandor - jest to raczej rzadkością że autor pierwowzoru książkowego bierze aktywny udział w produkcji adaptacji. Czy to dobrze? Rzuciłem okiem jakiś czas temu na recenzje książki i to co uważałem za wady serialu (np. ślimacze tempo wprowadzenia do historii) obecne było też w książce (wg ww. recenzji). Podobno zmianą było to, że w serialu spędzamy sporo czasu z Jasonem 2, to jest na pewno plusem (że znamy jego motywacje i ogólnie jest dzięki temu postacią 'kompletniejszą'), ale z drugiej strony jak pamiętam to co pisałem w poprzednich wiadomościach w wątku - prowadzenie tej postaci wydawało się chaotyczne, ogólnie po obejrzeniu całości widzę, że takie nie było, ale na różnych etapach mogło zostać pokazane lepiej.

Widziałem ostatnio, że Apple urwało The Big Door Prize, takie lżejsze sci-fi, bardziej komediodramat, w mojej ocenie niezupełnie udany (mimo że lubię aktora grającego główną rolę)... Nieczęsto widuję informacje że Apple urywa seriale, mam nadzieję że ten przypadek nie przełoży się na kilka interesujących (mnie) tytułów.

Offline Piterrini

Odp: Apple TV+
« Odpowiedź #44 dnia: Wt, 16 Lipiec 2024, 18:30:24 »
Nie wiem do końca w czym rzecz, bo ostatnie produkcje Apple niemalże po kolei albo mi się podobają, albo mają potencjał żeby się podobały...

Sunny sprawdziłem z ciekawości, opis zapowiadał raczej standardowy dramat z elementami sci-fi i komedii - i dokładnie taki jest Sunny (po pierwszych dwóch odcinkach). Rashida Jones w głównej roli to w moich oczach duży plus (chociaż grała i na początku Silo, a jednak sam serial mnie do siebie nie przekonał, ale to myślę osobiste odczucie, bo raz że osadzenie akcji w zamkniętych i monotonnych lokalizacjach mnie najczęściej zniechęca, a dwa że jak zacząłem Silo oglądać to czułem jakbym to wszystko już widział i to zrobione lepiej w innych filmach itp.). W każdym razie Sunny na razie nie pokazał niczego wyjątkowego, wręcz mógłbym przyczepić się do tego w jak uproszczony sposób przedstawia... wszystko (zarówno zarys fabuły, postaci, jak i fizyczne lokacje itp.), ale zdaje się to być integralne dla serialu. Co mnie... urzekło (?) to romantyzowanie Japonii, w takim sensie że jakby był to serial japoński to zupełnie inaczej by wyglądał, tu jest standard Apple (sterylna wręcz scenografia, statyczne ujęcia itp.) z domieszką przedstawienia Japonii z perspektywy "zachodniej", czyli tak jak my sobie Japonię wyobrażamy, bardziej niż to jak faktycznie wygląda. Do tego robot (tytułowy Sunny) zapewnia jak na razie comic relief na poziomie powyżej średniej, a interakcje głównej bohaterki z robotem przypominają mi wręcz Happy! (oczywiście seriale nie mają ze sobą właściwie nic wspólnego, oprócz podobnie udręczonego głównego bohatera "żyjącego" wbrew swojej woli z wytworem sci-fi).

Czy polecam - ciężko powiedzieć, jest to kolejny serial jaki zdaje się startować powoli (patrzyłem na recenzje jednym okiem i zauważyłem że coś z końcówki sezonu ma niby być ciekawe, nie zagłębiałem się, zresztą niecodzienne że recenzenci dostali cały sezon gdy ma on mieć w sumie 10 cotygodniowych odcinków, czyli nie-recenzenci obejrzą finał dopiero za dwa miesiące...), i jakoś do mnie trafia, nie jako coś co na pewno się spodoba (bo może jeszcze zniechęcić), ale rozbudza ciekawość i zachęca do oglądania, co jw. staje się coraz częstsze ze strony Apple. Odnośnie Sunny to postaram się napisać kolejne kilka słów dopiero jak zakończę oglądanie (czyli albo po zakończeniu sezonu, albo jeśli "odpadnę" wcześniej), po drodze zacznie się serialowy Time Bandits, ale tego teraz chyba oglądać nie będę, bo zapowiada się dobrze* (sam Waititi ostatnio rzadko robi coś co do mnie trafia, a tutaj kolejna kolaboracja z Clementem - jak na razie żaden z ich wspólnych projektów mnie nie zawiódł).

*Zapowiada się dobrze = nie będę oglądał? Po prostu nie oglądam seriali "na bieżąco", chyba że mam podejrzenie (nie pewność) że może mi się spodobać, wtedy trzy opcje:
1. spodoba się szybko = przestaję oglądać i odkładam na "kiedyś" (już wiedząc że będzie się dobrze oglądało);
2. nie spodoba się = przestaję oglądać i do serialu nie wracam;
3. nie wiem jak ocenić, coś się podoba, ale są też wady = oglądam kolejne odcinki jeśli coś "trzyma"...;
3a. jak ostatecznie wad będzie zbyt dużo to opcja nr 2;
3b. jeśli się jednak jednak spodoba to opcja nr 1 odpada, bo zwykle w takim przypadku jestem już w połowie sezonu (jeśli odłożę na "kiedyś" to musiałbym wtedy tą pierwszą połowę powtórzyć), więc resztę odcinków oglądam regularnie.