WHEEL OF TIME? PRĘDZEJ MORBIN TIME!!!
Jak dla mnie, pierwszy sezon Koła Czasu to absolutny KOSZMAR. Czegoś tak bezpłciowego, nie zajmującego, nudnego i męczącego nie widziałam od lat. Dość powiedzieć, że obejrzenie ośmioodcinkowego sezonu zajęło mi pół roku.🤦♀️💀
W Kole Czasu nie ma NICZEGO, jak by to ujął znany białostocki filozof z Belwederu.
Mamy piątkę potecjalnych
ćwoków wybrańców:
1 wielkiego przygłupa, 1 chudzielca, 2 chyba Hinduski i 1 "rudego, młodego Haydena Christensena". (Który tylko ładnie wygląda, na tym kończy się lista jego "zalet", jeśli w ogóle. )
I nikt, dosłownie nikt nie zaciekawił mnie ani przez moment. Niewiarygodnie męcząca, jałowa, irytująca banda. Nie wierzyłam własnym oczom i uszom. Tak jakby ktoś wziął najsłabsze ogniwo Rings of Power, czyli postać młodego Isildura; skopiował go pięć razy, zrobił z niego głównego bohatera; i wetkał do Koła Czasu.
COŚ POTWORNEGO
Marzyłam żeby ten cały wielki
po prostu przylazł i zeżarł całe towarzystwo jednym haustem, żebym nie musiała ich oglądać i słuchać.
Dalej mamy tzw. Aes Sedai Morlaine, (czy jak ona miała?) i jej
przydupasaStrażnika.
Rosamund Pike nosi twarz kamienną, nie potrafi przekazać należycie niemal żadnej emocji. Absolutny ziew.🥱
Nie żeby mnie to zdziwiło. Widziałam Pike w kilku rolach i prawie każdą położyła. Przekonała mnie tylko w "Saltzburn". Tam jej drewniana maniera dobrze wpasowała się w rolę zblazowanej, totalnie oderwanej od rzeczywistości miliarderki.
Len, Lyn? Strażnik towarzyszący Aes Sedai.
Idealnie pasuje do swojej bezbarwnej kumpeli. Podobno mają więź, która pozwala im odczuwać to co czuje druga strona. Podobno, bo ani jej nie widać, ani nie słychać, ani nie czuć. Oni mówią o jej istnieniu, i to tyle.😖
Nie wiem czego się spodziewałam. Jedna Haladrielka, tworząca grafiki, pośród dziesiątek editów Galadrieli i Halbranda, miała z 4 "kwiatki" z Morlaine i tym Lenem, czy jak mu tam, spamiętać nie sposób. Mylnie założyłam, że Pike i ten Azjata mogą mieć podobnie rewelacyjną chemię i impakt jak Moffryd Clark i Vickers...EHEHEHEH ĢŁUPIEMU, NAIWNA JA, ZAPOMNIJ. 😭
Para która ma dosłownie JEDNĄ fajną wspólną scenkę, w balii. Na samym początku, i nie. Nie jest to to co myślicie. 🤪 Po prostu się do siebie sympatycznie uśmiechają.
Wtedy jeszcze miałam nadzieję że ich razem polubię, ale zaraz zdechła.
Pogłoski o jakiejkolwiek chemii między kimkolwiek w tym serialu można między bajki włożyć.
Do tego związki absolutnie na siłę i nieprzekonujące.
Jak Morlaine z królową, czy jedna z "wybrańczyń" i Lan.
Ci ostatni spowodowali u mnie wybuch śmiechu i zażenowania.
Pogadali raz, po czym ta puka mu do drzwi, ten stoi z gołą klatą. I lądują w wyrze...
Kompletnie z dupy. Co to miało być.
Mój osobisty krindżometr wybuchł w tym momencie. Pomyślałam sobie:"NAPRAWDĘ NIE, nie wysilajcie się, nie trzeba!!!"😬🤯🤮
Można by się spodziewać, że chociaż złole w tym serialu dają radę.
Niestety.
Fałszywy Smok, grany przez budżetowego Karla Urbana, to nie to, co tygryski lubią najbardziej.
Robienie "znaczących", pseudo mhrocznych min daje efekt co najwyżej tandetnego złola z kreskówki.
Przykro mi, panie. Test niezdany!
Sam wielki Zuy. Ech.
Wrażenie może ciut lepsze, ale nadal nic specjalnego.
Jeszcze ten pożal się Boże outfit...Dali mu jakiś współczesny garniak!!!
🤦♀️
Tym bardziej zawód, gdy zdałam sobie sprawę że Czarny to
Baczo z "Czarnobyla".🤦♀️
Tam Fares Fares był świetny. Mała rólka, ale świetnie zagrana i warta zapamiętania.
W WoT niestety, sporo brakuje. Gdy jednak skapnęłam się, skąd kojarzę aktora; stwierdziłam że głupio mi po nim pojeździć jak należy.
Ot, cały serial jest tak słaby, że nawet Salomon nie wyciągnie tego dziadostwa z czeluści degrenagolady.
Tempo serialu ślimacze, akcji jak na lekarstwo. Dialogi sztampowe do bólu, które automatycznie wylatują z głowy.
Nie mam praktycznie nic na obronę.
Jedyna postać, która mnie "ruszyła" w Kole, to
pewien Strażnik rozpaczający po stracie swojej Aes Asai. Tego gościa zrobiło mi się autentycznie żal.
Oprócz niego spodobał mi się sposób rzucania czarów. Ładnie to wygląda, tak delikatnie, ale ze smakiem.
Jedyne postaci które wzbudziły jakiekolwiek zainteresowanie - w myśl zasady tonący brzytwy się chwyta - to może bard? Może "Bestia"/Lewko?
Bo jedyny tekst co mnie rozbawił to gdy Lewko mówi:"Też miałem problem żeby zaaklimatyzować się w mieście. Może to dlatego że na moje dzień dobry rzucano we mnie widłami?"
Przemęczyłam się przez to wszystko, bo czekałam na moment, kiedy wreszcie Wheel of Time dojdzie do poziomu Rings of Power, czy go przebije (sic!), jak to twierdzili namiętnie hejterzy tego drugiego.
Niestety, nigdy do tego nie doszło, a WoT przy ROP nawet nie stało.
Totalna porażka.
Spróbuję się przemęczyć przez 2 sezon, bo miałam takie założenie od samego początku.
Bo podobno, jak twierdzą dwa artykuły w necie, i kilka opinii stamtąd, DUŻO LEPSZY.
Oby nie trwało to kolejne pół roku.🤣🤣🤣
Ale więcej takiego eksperymentu nie powtórzę, o nie.
PS. Ode mnie WoT dostało by cancela po pilocie. To jest przepis jak NIE ROBIĆ serialu.