Piękna duszą, wyglądem, zachowaniem; taka jest niestrudzona, bardziej ludzka niż niejeden z nas, wojownicza Alita! Byłem, zobaczyłem, a po seansie
Alita: Battle Angel, prawie nie uwierzyłem, jaki ten film był nietuzinkowo dobry, ba, nie przytłaczający pod względem ilości wizualizacji komputerowych, jakości CGI, Green oraz Bluescreenów i innych efektów specjalnych, tu zawartych - jakby dzieło to nie opowiadało nam całej swojej historii i nie tworzyło się na coś wartościowego tylko dzięki efektom specjalnym.
Alita: Battle Angel to gatunkowe połączenie ,,cyber sci-fi", ,,steampunk sci-fi" i ,,fantastyki", na co wskazywałyby przykładowo wycięte, jako odrębne, sceny z filmu w spowitej półmrokiem XIX-wiecznego wiktoriańskiego Londynu, nocy, w okolicach zakładu Doktora Ido, gdzie Doktor Ido parał się po zmroku zawodem Łowcy.
Alita: Battle Angel to piękny, trudny do przewidzenia, jeśli chodzi o możliwą linię zakończeń swej fabuły i ewentualnego sequela - a ten wiemy, że musi powstać - film; to również nie sztuczna, nie miałka, ani przerysowana zbyt wylewna opowieść, lecz inteligentnie uwypuklająca wrażliwość emocjonalną zrodzonej z waleczności i determinacji Ality oraz relacji pomiędzy poszczególnymi postaciami. A na dodatek był
cliffhanger, który wnosi sporo nadziei na kilka filmów z serii
Alita na przyszłość.
Alita: Battle Angel oceniłem dość wysoko: 8,5/10.