Alien-Aliens-Alien 3 - 10/10 - perfekcyjna trylogia, której nie były potrzebne żadne kontynuacje.
Alien - Resurrection - niezły film SF, ale zupełnie niepotrzebna kontynuacja. 7/10
AVP - z początku nie lubiłem, ale znajdzie się tu kilka plusów i nie ogląda się jakoś tragicznie. 5/10
AVP-R - absolutne dno tej serii, słaby fan-film z budżetem produkcji kinowej - 1/10
Prometheus - niby fajny klimat, zdjęcia, ale film psują galopująca głupota załogi i zmarnowanie potencjału kryjącego się za Space Jockeyem. - 6/10
Alien Covenant - podobna sytuacja jak wyżej, z tym, że załoga jeszcze głupsza. 6/10.
Czy załogi były głupie? W takich filmach zazwyczaj muszą, gdyby trzymali się procedury i logiki nie byłoby fabuły dla tych filmów... W przypadku Covenanta trochę pozostaje niesmak rozwiązaniem historii, choć sporo dają materiały dodatkowe do filmu, które można obejrzeć nawet na youtube.
A mnie się Prometheus i Covenant podobały.
Czy załogi były głupie? W takich filmach zazwyczaj muszą, gdyby trzymali się procedury i logiki nie byłoby fabuły dla tych filmów...Jakoś w poprzednich filmach poziom debilizmu bohaterów nie zbliżał się do poziomu prezentowanego w dwóch ostatnich. Poza tym co innego załoga kosmicznych truckerów, zwykli żołdacy, czy więźniowie, a co innego ekipa naukowców czy ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo misji kolonizacyjnej.
choć sporo dają materiały dodatkowe do filmu, które można obejrzeć nawet na youtube.
Ja mam niestety problem z oglądaniem filmów, w których postacie zachowują się jak skończeni idioci i z tego zachowania wynika to, co się dzieje na ekranie. P.O. kapitan Covenanta w tym zakresie wymiata :D. I nie wiem o jaki niesmak chodzi, bo przy tak niepełnosprytnej załodze, zakończenie tego filmu było nad wyraz satysfakcjonujące 8).
Powolnymi krokami, idą słuchy zza oceanu, oj idą, że trwają prace nad kontynuacją "Alien: Covenant". Sequel miałby mieć tytuł "Alien: Awakening" i opowiadać o dalszych losach Davida (Michael Fassbender). Powróciliby też Inżynierowie z "Prometeusza", niedobitki z masakry, jaką urządził im David. Akcja miałaby rozgrywać się na księżycu LV-426, tego oryginalnego ciała niebieskiego z "Obcego - 8. pasażera Nostromo". Czy oznaczałoby to ostatni już obraz kinowy z sagi "Obcego", która, mówiąc krótko, zostałaby w ten sposób całkowicie fabularnie domknięta: początek scalony z jej końcem, powrót na "Acheron" - do miejsca, gdzie wszystko tak naprawdę się zaczęło i wszystko się również skończy? :o
Przydałaby się jakaś silna postać kobieca pokroju Ripley.
Doświadczyłem specyfiki filmu w wersji reżyserkiej, tzn. w tym przypadku normalnej, kinowej; trwała ona 2h z kilkonastoma minutami. Do wyboru miałem jeszcze ,,special edition", opcję dzieła trwającą 157 minut.
Jak widać, opinie na forum o rozszerzonej, czyli dłuższej o 21 minutNie ma takiej.
W latach 2016-17 jakiś mało znany (sam nie wiem na jakiej odbywało się to zasadzie) polski dystrybutorTylko i wyłącznie Imperial mógł to zrobić.
w kosmicznie niskiej cenie - 30 zł za płytęyyy... lol?
tu źle dograno postsynchrony: lektor polski i ścieżka dźwiękowa niekiedy się urywają,Tylko jeśli włączasz wersję rozszerzoną, do której ścieżka lektorska nie została nagrana i włącza się audio do kinowej. To samo masz na każdym wydaniu Blu-ray tego filmu bo w tej serii wrzucono te same płyty co w każdym innym wydaniu.
Podobnie zresztą jest w przypadku "AvP", który w wersji kinowej jest tragiczny, a w wersji rozszerzonej zaczyna się bronićNope. Nic istotnego tam nie dodali, z pewnością nic takiego, żeby film nagle "zaczynał się bronić".
mimo że dodatkowe sceny są niewykończone (rendering).Pierwsze słyszę. Jakiś przykład?
Poza tym jest trochę scen, które wycięte zostały bez sensu (np. sentry guns), utrudniając lub wręcz uniemożliwiając zrozumienie wersji kinowej.E, tam.
Nie ma takiej.
Różnica czasu trwania wynosi 16 minut 28 sekund.
Może porównujesz kinową PAL (speed up 4%)... (...)
Ilość kretynizmów w postępowaniu bohaterów została mocno ograniczona
No, ale przecież oni wieźli jaja, ten skamieniały był rozpruty od wewnątrz.Kilka luźnych wniosków z różnych dostępnych w sieci rozkmin sytuacji po Prometeuszu i Przymierzu:
(https://i.imgur.com/DEdeS7B.jpg)
Jak dobrze się przyjrzymy to widać "inżynierów" z facehuggerami na twarzach, więc teorie o androidzie tworzącym "obcego" są błędne. :)
Pozdrawiam!
Edit: ja wiem, że czasy są jakie są i modne jest gnojenie wszystkiego i wszędzie ale Scott mimo wszystko wie co robi. Ja mu ufam. ;)
Powiem wam tak od czytania tego topicu naszła mnie ochota na Obcego
Rozumiem, że książka to słowo w słowo akcja z filmu jak trylogia Alana Fostera?
na podstawie pomysłu Wiliama Gibsona.Nędza.
co udowadniają komiksy Marka VerheidenaI to również: https://filmozercy.com/wpis/aliens-recenzja-komiksu
(...)można by akcję już umieścić na Ziemi i zobaczyć miasta rodem z "Blade Runnera" ( niejeden czasem pomyślał, że te dwa filmy to jedno uniwersum?). (...)Na pewno pomyślał już lata temu o tym sam R. Scott. W dodatkach do którejś z edycji jubileuszowych BR znaleźć można korespondencję Weylanda z Tyrellem w kwestii androidów. Ponadto spekuluje się czy unoszący się nad LA2049 statek to nie sam SULACO albo inna jednostka tego typu (łudząco podobny). Tak czy inaczej jest coś na rzeczy :)
1980s (...) This era celebrated this body type: Athletic; Svelte, but Curvy; Tall; Toned Arms. This time period brought about an exercise-crazed phenomenon. Workout videos were all the rage, encouraging women to be thin, but also fit.Czyli wysokie i wysportowane.
Wysoka jak wysoka ja się zastanawiałem czy w w 79 był taki kanon urody, że była uznawana za atrakcyjnąNie interesują mnie kanony, a Sigourney AD 1979 (czy nawet 1984 - Ghostbusters) bym z łożka nie wyrzucił :P
Swoją drogą to trochę wstyd, że tak uśmiercono z czapy Newt i Hicksa,
"Obcy" bez Ripley, ale żeby była Newt? No wybacz. :ohttps://filmozercy.com/wpis/aliens-recenzja-komiksu
Na szczęście teraz już jesteś duży i wszystko rozumiesz. Znam to, nic ciekawego.
nie przypominam sobie aby ten film wniósł cokolwiekWniósł zajebisty klimat i parę innych rzeczy.
ani z tym, że sam Fincher też go nie lubi (a przynajmniej tak twierdzi)Z powodów nie mających nic wspólnego z tym, jak ostatecznie wyglądał scenariusz, a przez utrudniających mu życie producentów. Poza tym znam tylko jeden porównywalnie dobry film Finchera, więc niech spada na drzewo ze swoim marudzeniem :P
nic wspólnego z tematem nie ma to co zrobił Cameron 30 lat późniejTo dośc podobne "Subverting expectations", tyle, że w Terminatorze motywacja jaką się kierują twórcy jest z pożałowania godna, a w obcym nie.
dla mnie to raczej fanfiki.Te "fanfiki" opierają się w dużej mierze na pomysłach, które początkowo były rozważane jako scenariusz trzeciego filmu i w sumie głównie dlatego mnie interesują, bo normalnie tego typu rzeczy nie czytam. Inna sprawa, że trylogię Perry'ego przeczytałem jako 14-latek, a wtedy się łykało wszystko co związane z ulubionym uniwersum, bo takie rzeczy (zwłaszcza w Polsce) to była wtedy rzadkość.
to moje widzimisię do którego mam prawo.No masz, ale zachodzę w głowę z jakiego powodu uznałeś za konieczne mnie o tym fakcie poinformować.
(...)właściwie wystarczyłoby tutaj poprawić efekty i podmienić te kukły na komputerowe stwory.Co masz na myśli? Tzn. z kontekstu rozumiem, że jakby zostało tak zrobione to film wyglądałby na jeszcze nowszy? Mam nadzieję że nikt nie wpadnie na pomysł "Lucasowania" Alienów, przecież stroje i puppeteering (animowanie kukieł) tworzą tą postać. W trójce (i 4) CGI było straszne, w AvP stroniono od CGI, bo znów sceny z jego użyciem były... dynamika ruchów, "waga" Obcych... nie udało się oddać fizyki na jaką tylko stroje reagują bezbłędnie (i to twórcy filmów ogólnie wiedzą, to że "wszędzie" wciska się CGI to nie kwestia jakości /mimo że jest coraz lepiej, albo było, bo od kilku lat Marvele, DC czy F&F to pokazy jak nie robić CGI/ a cięcia kosztów i skracania shooting schedule /czyli filmowania, postprodukcja zabiera miesiące/lata, ale na planie dzięki temu praca jest sprawna/).
(...) dodatkami z wydania BD gdzie jest mowa o sytuacji na planie A3, która była dość nieciekawa (...)To całe fiasko produkcyjne trzeciej części (na youtube jest dokument, ale przypuszczam że ocenzurowany, nie pamiętam w którym wydaniu był w całości - na pewno nie na dvd, bo nie ma scen gdzie Fincher krytykuje pracę na planie, nazywa studio idiotami itp....) nie pomogło w jej dobrym odbiorze, a filmu nie oceniałem jako zły i mogę powiedzieć, że trójkę lubię (pomimo oczywistych wad). Późniejszy Riddick (Pitch Black i kolejne części już z głównym bohaterem w nazwie) robił przecież coś jeszcze bardziej radykalnego, cała kontynuacja pierwszego filmu osadzona była w innym świecie, z kompletnie odmienną budową i świata i bohaterów, krytyka była, ale nie taka jak z Alien 3 (może też dlatego, że Alien i Aliens już przy produkcji kontynuacji obrosły kultem?)...
, nie pamiętam w którym wydaniu był w całości - na pewno nie na dvd,Na Blu-ray jest cały.
W trójce (i 4) CGI było straszne,W trójce CGI było całe jedno ujęcie (pękająca czacha obcego) + jakieś cienie dodane w niektórych ujęciach z kukłą.
Ehhh... Co prawda czuję się jakbym gadał z kimś, kto jeszcze nie doszedł do siebie po wczorajszej imprezie ale spróbuję jeszcze raz:
Napisałeś, że nie czytasz takich "fanfików", na co ja odpisuję, że i ja zazwyczaj również takich rzeczy nie czytam (czyli generalnie zgadzam się z twoim stanowiskiem), a te o których wspomniałem znam dlatego, że wpadły mi w ręce jeszcze w czasach nastoletnich (i dodaję dlaczego są dla mnie w pewnym stopniu interesujące). I na to dostaję ripostę o jakichś kompleksach (!) i gadkę pt' chcesz to czytaj, mnie to nie interesuje" - no spoko, ale nawet nie sugerowałem, żebyś to czytał, bo nie jest to nic godnego większej uwagi jeśli się nie jest hardkorowym fanem. Wrzuciłem to info wyłącznie jako ciekawostkę odnośnie sugestii że trzeba było zrobić film z Newt ale bez Ripley - a dokładnie taki był pierwotny zamysł i z początku powstał nawet taki scenariusz (który po latach dostał komiksową adaptację).
Druga rzecz - kwestia nastawienia Finchera do A3 jest powszechnie znana, sam przyznajesz, że nie jesteś w temacie, ale zaczynasz potem snuć jakieś dziwne teorie (Bazyliszek-style, nic dodać, nic ująć), na co ktoś, kto jest w temacie blisko 30 lat (a co za tym idzie zapoznał się z wszystkimi ważniejszymi materiałami na ten temat - min. dodatkami z wydania BD gdzie jest mowa o sytuacji na planie A3, która była dość nieciekawa) mówi ci, że to nie tak - w odpowiedzi jedziesz dalej ze swoimi teoriami, jakbyś w ogóle tego posta nie widział.
I to ja nie czytam ze zrozumieniem. Dobre jaja :)
No masz, ale zachodzę w głowę z jakiego powodu uznałeś za konieczne mnie o tym fakcie poinformować.
Co masz na myśli? Tzn. z kontekstu rozumiem, że jakby zostało tak zrobione to film wyglądałby na jeszcze nowszy? Mam nadzieję że nikt nie wpadnie na pomysł "Lucasowania" Alienów, przecież stroje i puppeteering (animowanie kukieł) tworzą tą postać. W trójce (i 4) CGI było straszne, w AvP stroniono od CGI, bo znów sceny z jego użyciem były... dynamika ruchów, "waga" Obcych... nie udało się oddać fizyki na jaką tylko stroje reagują bezbłędnie (i to twórcy filmów ogólnie wiedzą, to że "wszędzie" wciska się CGI to nie kwestia jakości /mimo że jest coraz lepiej, albo było, bo od kilku lat Marvele, DC czy F&F to pokazy jak nie robić CGI/ a cięcia kosztów i skracania shooting schedule /czyli filmowania, postprodukcja zabiera miesiące/lata, ale na planie dzięki temu praca jest sprawna/).
To nie jest pierwszy raz kiedy wspominasz o wieku, jakby to miało jakieś znaczenie albo jakbyś się wstydził hobby.Mając na półkach masę komiksów postrzeganych przez większość jako bzdury dla dzieci, miałbym się teraz nagle wstydzić książek o Obcym? Stwierdziłem, że pewne rzeczy z czasem mnie przestały interesować, co to ma do jakiegokolwiek wstydu? Dorabiasz sobie interpretację opartą nie wiadomo na czym. Choć z drugiej strony jest to też w pewien sposób interesujące, bo przeważnie jestem postrzegany jako ten co mówi co myśli i ma generalnie gdzieś co kto o nim sądzi - jak to się ma do wstydzenia się hobby?
w stylu "nie będę się powtarzać"Bo ledwo stronę wcześniej linkowałem swój artykuł, w którym jest o tym wszystkim mowa. Pewnie ci się nie chce czytać, trudno. Jakoś muszę z tym żyć. Ale gdybyś to jednak zrobił, byłaby zdecydowanie lepsza podstawa do jakiejkolwiek dyskusji, bo tak to w sumie nie ma żadnej. Przynajmniej dopóki sobie filmu nie przypomnisz.
nic dziwnego że niewiele osób tutaj chce się z Tobą wdawać w jakąkolwiek polemikę.I bardzo dobrze, ja się też z wieloma nie wdaję w polemikę (mam na czarnej liście i omijam jak się da).
cokolwiek ktokolwiek napisze to przyjmujesz to jakieś osobiste atakiWyjazd z kompleksami to podręcznikowy przykład takiego ataku.
Stwierdziłem, że nie czytałem i to dokładnie to znaczyło nic więcejNo ale tego przecież się nie czepiam, więc o co chodzi? Podkreśliłeś to, przyjmując ewidentną postawę obronną, kiedy nikt nie atakował. A teraz jeszcze zarzut, że to ja traktuję wszystko jak atak, no sorry, ale w tym momencie wygląda jakbyś uskuteczniał tu projekcję własnych problemów na mnie.
Całkiem się już pogubiłem, to w końcu ten film jest taki jaki on chciał, czy nie jest?
To są jakieś Twoje wyobrażenia tego czym jest Alien, tutaj masz oryginalne prace H.R. Gigera autora obcego.
W drugiej części jedne stwory są bardziej czteronożne i te chodzą po ścianach, inne są nadal dwunożneW dwójce wszystkie są takie same (z tym, że wyraźnie inne, niż ten z jedynki).
w sumie nie wiem z jakiego powodu zamieniono w scenie "narodzin" Obcego psa na bawoła
"Alien vs Predator" obejrzany - żenujący. W tym filmie leży właściwie wszystkożenujący to jest AVP Requiem. Pierwsze AVP ma całkiem sporo zalet (choć i równie wiele wad).
Film jest porażająco wręcz głupiCóż, Ridley przebił tę głupotę w swoich prequelach :P
Nie uznaję tego w żadnym wypadku za kanoniczną część uniwersum, ale i tak wracam stosunkowo regularnie.Oficjalnie nie jest uznawany do część uniwersum od kiedy Ridley zrobił prequele.
Ten film to gniot w każdym wymiarze. Zalet nie stwierdzono.Gniotem to jest AVP Requiem, tak jak napisał Gieferg. Kontynuacja jest naprawdę totalnym gównem. Co ciekawe wersja kinowa miała wycięte sceny, które jeszcze dodatkowo burzyły logikę niektórych scen.
Oficjalnie nie jest uznawany do część uniwersum od kiedy Ridley zrobił prequele.Co jest uznawane oficjalnie to mnie akurat mało interesuje, bo raz, że nie uznawałem tego już zanim powstały prequele, a dwa - prequeli Ridleya (czy nawet A:R) też nie uznaję :P
Ten film to gniot w każdym wymiarze. Zalet nie stwierdzono.
AVP ja traktuje jako dobrą rozrywkę
a wulgaryzmów czy seksu nie uświadczymy wcaleSeksu to w tej serii ogólnie jest tyle co kot napłakał, a jeśli już nawet, to prędzej sugerowany, niż pokazany.
na pewnym etapie musi się skończyć a musi zacząć możliwie najbardziej obiektywna i najlepiej merytoryczna ocenaNie ma czegoś takiego. Obiektywnie to możesz stwierdzić, że są jakieś błędy typu - brak pary z ust podczas oddychania w zimnym środowisku, czy nijak się mające do rzeczywistości bzdury odnoszące się do odcyfrowywania zapiskow starożytnych cywilizacji , ewentualnie niektóre dziury w scenariuszu czy niezgodności z tym, co pokazano w poprzednich filmach można wskazać (przyspieszony cykl rozwojowy obcego choćby), ale większości aspektów w ten sposób nie da się ocenić, bo co jeden uzna za dobre (efekty, muzyka, choreografia w scenach akcji, aktorstwo), drugi zawsze może nazwać kiepskim i w żaden sposób nie rozsądzisz kto ma rację.
Dla mnie wartość rozrywkowa tego filmu jest znikoma.Już o tym wiemy, nie musisz się powtarzać.
Owszem jest jak najbardziej, zajmują się czymś takim na filmoznawstwie
. Sorry, ale stwierdzenie, że "Alien vs Predator" jest filmem dobrym czy tam chociażby niezłym nie jest opinią subiektywną tylko najnormalniej w świecie mylną
że jest tak dobry w innych warstwach, że jesteśmy to w stanie wybaczyć lub całkowicie przymknąć oko.
"Alien" Camerona w założeniach fabularnych jest równie durny jak "AvP"
Nie wierzą, ale po utracie kontaktu ze wskazaną planetoidą, postanawiają to sprawdzićWierzą, tuszują sprawę poświęcając Ripley, a jednocześnie nie "po utracie kontaktu", tylko od razu każą to sprawdzić, skutkiem czego kontakt się urywa.
Statek kosmiczny jest w pełni automatyczny ten w jedynce też no ale tam holownik potrzebował załogi, kosmiczny pancernik nie potrzebuje bo po co?Potrzebuje tak samo jak Nostromo. I tak samo jak na Nostromo załoga może sobie spać całą drogę. Inna sprawa czy Bishop spał całą drogę, z filmu trudno wywnioskować.
Po co wogóle pancernik żeby przewieźć 10 osób?Skąd wiemy jaki w tym świecie potrzebny jest statek do odbycia tak dalekiej podróży? Może czymś małym się nie da?
Pancernik odlatuje bo jest automatycznyWhat?
jaka jest prawda wie zapewne niespecjalnie wiele osób.Wie każdy, kto oglądał dodatki z DVD/Blu-ray albo po prostu interesował się tematem na tyle, żeby o tym poczytać. Że się do tej grupy nie zaliczasz to już wiemy - po raz kolejny sugerujesz, że coś jest wiedzą tajemną dostępną dla nielicznych wybrańców tylko dlatego, że nie chciało ci się sięgnąć i sprawdzić, albo przynajmniej uwierzyć, gdy ci rzecz tłumaczył ktoś, kto w przeciwieństwie do ciebie jest w temacie. Tak, wiemy, nie interesuje cię to.
Ocenia to co zobaczył,Zobaczył nie to, co trzeba w takim razie.
a ja tylko opowiedziałem co widziałem
Większość twoich postów jest edytowana.Jak sie nie podoba, to nie dyskutuj (albo wstrzymaj się 10 minut z odpowiedzią), niepotrzebne mi to do szczęścia, ale głupoty wypisywane w tym wątku będę prostował nadal :P
Mamy Ripley postawioną przed sądem za zniszczenie tego statku. Korporacja szuka usilnie obcych gatunków, ale zeznania świadka kontaktu zawodowego oficera kompletnie olewa (powiedzmy, że dzięki zakulisowym machinacjom tego korpo-szczura, ale to naciągane bardziej niż bardzo), nawet nie starając się dociec dlaczego ten statek wysadziła.No popatrz, to podobnie jak to, że przez dekady Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych ignorowały zeznania pilotów i oficerów sił powietrznych o obserwacjach UFO, do tego stopnia, że piloci nie zgłaszali takich incydentów, z obawy że zostaną wyśmiani. Aktualnie zmieniono nazwę UFO na UAP i utworzono biuro rozwiązania anomalii AARO. Film nie skupia na śledztwie, jest jednak powiedziane, że Ripley złożyła szczegółowy raport z całej operacji.
Nie wierzą, ale po utracie kontaktu ze wskazaną planetoidą, postanawiają to sprawdzić więc wysyłają aż jedną drużynę marines aby to sprawdzili włącznie z główną bohaterką jako konsultantką.Zeznania Ripley jak najbardziej mogły budzić wątpliwości. Po pierwsze kiedy ją odnaleziono, księżyc był już zamieszkany przez kolonistów. Po drugie podejrzewano, że Ripley wszystko zmyśliła, aby uniknąć odpowiedzialności za utratę statku z ładunkiem. Ostatecznie mogła też zwariować i to wszystko sobie uroić, w przestrzeni kosmicznej podczas wieloletniej izolacji, jest to możliwe.
Statek kosmiczny jest w pełni automatyczny, ten w jedynce też no ale tam holownik potrzebował załogi, kosmiczny pancernik nie potrzebuje bo po co? Po co wogóle pancernik żeby przewieźć 10 osób? Ano nie mają tam problemu ze śladem węglowym.Statek w jedynce był co najmniej sprzed pół wieku, może ten w dwójce był nowocześniejszy? Czy nie dopuszczasz takiej możliwości? Skąd wziąłeś, że statek kosmiczny Conestoga Troop Transport to pancernik? Wiki określa go jako lekki lotniskowiec transportowy, służący marines do desantu.
Kosmiczni marines mają kompletnie w dupie to co do nich Ripley mówi, pełna profeska, ona też macha na to ręką więc lecą wszyscy jak na piknik i nikt nic nie wie, ale za to lecą jednym śmigłowcem. Jednym bo w tym uniwersum nie ma wypadków więc wszyscy żyjący na pancerniku ładują się do niego bez problemu a zresztą dwa byłoby trudniej pożreć Obcym i może by się nie zmieściły na pokładzie, który jest wypełniony (?).Według mnie nic w tym dziwnego, że doświadczona drużyna marines o wysokim morale i z dużym doświadczeniem praktycznym (wspomniane jest w filmie, że zwykle kiedy ich wzywają, to kończy się na zabijaniu jakiś robali) lekceważą Ripley. Sama Ripley też mogła zwątpić, bo ostatecznie księżyc został zasiedlony, a oddział marines wydaje się być przygotowany na każdą ewentualność (jest nawet scena, w której marines przekonują Ripley, że nie ma się czego obawiać). Co miała zrobić Ripley, schować się w szafie na statku matce?
Pancernik odlatuje bo jest automatyczny i nikogo tam nie ma bo po co misją dowodzić czy chociażby jej pilnować skoro nic nie może się zepsuć. Zawrócić go też nie da rady, sam przyleci bo wiadomo automat. Całe szczęście zresztą, ze to automat i to taki pozbawiony czujników bo Fincher w trzeciej części będzie mógł podrzucić na jego pokład magiczne jajo.Nie pancernik, tylko lekki lotniskowiec transportowo desantowy. Misja ma dowódcę i jest nim porucznik Gorman, tyle, że dowodzi on z pojazdu na powierzchni księżyca, a nie ze statku-matki. Co znowu nie jest niczym dziwnym, bo polecieli do kompleksu zamieszkałego przez kolonistów. To co tam zastali, było zaskoczeniem nawet dla Ripley. No i w czym problem, że wszystko jest autonomiczne?
No popatrz, to podobnie jak to, że przez dekady Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych ignorowały zeznania pilotów i oficerów sił powietrznych o obserwacjach UFO, do tego stopnia, że piloci nie zgłaszali takich incydentów, z obawy że zostaną wyśmiani. Aktualnie zmieniono nazwę UFO na UAP i utworzono biuro rozwiązania anomalii AARO. Film nie skupia na śledztwie, jest jednak powiedziane, że Ripley złożyła szczegółowy raport z całej operacji.
Zeznania Ripley jak najbardziej mogły budzić wątpliwości. Po pierwsze kiedy ją odnaleziono, księżyc był już zamieszkany przez kolonistów. Po drugie podejrzewano, że Ripley wszystko zmyśliła, aby uniknąć odpowiedzialności za utratę statku z ładunkiem. Ostatecznie mogła też zwariować i to wszystko sobie uroić, w przestrzeni kosmicznej podczas wieloletniej izolacji, jest to możliwe.
Ile drużyn według Ciebie mieli wysłać do miejsca zamieszkanego przez kolonistów? I dlaczego zakładasz, że mieli do wyboru tylko albo wierzyć w 100% opowieści Ripley, albo 0%? Może uwierzyli w część opowieści, uznając, że Ripley wszystko wyolbrzymiła. To nie prawda, że zabrali na pokład tylko oddział marines i konsultantkę, poleciało także dwóch przedstawicieli Weyland-Yutani corporation, Burke i Android.
Statek w jedynce był co najmniej sprzed pół wieku, może ten w dwójce był nowocześniejszy? Czy nie dopuszczasz takiej możliwości? Skąd wziąłeś, że statek kosmiczny Conestoga Troop Transport to pancernik? Wiki określa go jako lekki lotniskowiec transportowy, służący marines do desantu.
Według mnie nic w tym dziwnego, że doświadczona drużyna marines o wysokim morale i z dużym doświadczeniem praktycznym (wspomniane jest w filmie, że zwykle kiedy ich wzywają, to kończy się na zabijaniu jakiś robali) lekceważą Ripley. Sama Ripley też mogła zwątpić, bo ostatecznie księżyc został zasiedlony, a oddział marines wydaje się być przygotowany na każdą ewentualność (jest nawet scena, w której marines przekonują Ripley, że nie ma się czego obawiać). Co miała zrobić Ripley, schować się w szafie na statku matce?
Wszyscy opuszczają statek-matkę ponieważ mogą sprowadzić transport zdalnie. Mogą to zrobić za pomocą własnego sprzętu, albo z bazy kolonistów. Na dodatek pilot Colette Ferro nie uczestniczy w misji na powierzchni księżyca, pozostaje w transportowcu.
Nie pancernik, tylko lekki lotniskowiec transportowo desantowy. Misja ma dowódcę i jest nim porucznik Gorman, tyle, że dowodzi on z pojazdu na powierzchni księżyca, a nie ze statku-matki. Co znowu nie jest niczym dziwnym, bo polecieli do kompleksu zamieszkałego przez kolonistów. To co tam zastali, było zaskoczeniem nawet dla Ripley. No i w czym problem, że wszystko jest autonomiczne?
Myślę, że jesteś po prostu uprzedzony. Aliens to nie jest dokument, ani dramat, tylko kino sci-fi, które z definicji pokazuje fikcję na dodatek w przyszłości. Na siłę można się przyczepić do wszystkiego, chociażby do tego, że są autonomiczne statki kosmiczne. Albo, że korporacja najpierw nie wierzy, a kiedy zerwana zostaje łączność z bazą kolonistów, to postanawiają kogoś tam wysłać. No niesamowite, powinni iść w zaparte i twierdzić, że wszystko jest w porządku.
Tak, tak w prawie wszystkim masz rację, z wyjątkiem pierwszego akapitu. Statek jest nowocześniejszy, automatyczny, to lotniskowiec a nie pancernik może być i nawet galeon to w sumie nie ma znaczenia. Korporacja nie wierzy lub wierzy grunt, że wysyła ludzi, nawet nie ludzi tylko wojskową misję. Chodzi tylko o to, że cała sprowadza się do tego, że nagięto tu naprawdę wszystkie prawa logiki po to, aby nakręcić film o kilku pozbawionych możliwości ratunku żołnierzach strzelających do stada kosmicznych robali.
Chodzi o to, że Wayland usilnie szuka takich organizmów, jest to wyraźnie stwierdzone w części pierwszej, potwierdza to podjarka Burke'a w części drugiej. A mimo to wysyłają z misją dziesięciu żołnierzy na krzyż pod dowództwem porucznika ze szkółki, którzy na dodatek kompletnie nie mają pojęcia o co chodzi, bez wsparcia jakichkolwiek biologów czy innych takich w kostiumach co wystąpili w części trzeciej, chociaż mają powody sądzić na podstawie opisu Ripley, że być może mają do czynienia z czymś czego szukają.No właśnie, z opisu Ripley wynika, że te organizmy spokojnie hibernują w jajach, zaś z jaja wychodzi coś niedużego i stosunkowo niegroźnego, co można złapać, a tym bardziej zabić. Biologiem jak mniemam jest tutaj Android, podobnie było w jedynce. Jednak logicznym jest dla mnie, że nie będą badać obcego organizmu na miejscu, tylko przywiozą na Ziemię. Nikt, łącznie z samą Ripley, nie spodziewa się tego co zastają na miejscu, bo nie ma ku temu przesłanek, zważywszy, że od 20 lat księżyc zamieszkały jest przez kolonistów. W filmie pada takie zdanie, Ripley pyta "Dlaczego po prostu nie sprawdzicie LV-426? Na co pada odpowiedź, nie musimy, ludzie żyją na tej planecie od 20 lat i nie narzekają"
Nie czepiam się automatycznych okrętów, bo mają więcej sensu niż piloci latający niczym myśliwcami z IIWŚ w Gwiezdnych Wojnach, tylko tego, że takie okręty nie mają załogi nawet jeżeli nie muszą jej mieć. Rzecz sprowadza się do tego, że wszyscy żywi schodzą z pokładu i lecą jednym śmigłowcem na akcję pozostając bez jakiejkolwiek kontroli czy wsparcia bo wymaga tego fabuła. Takiej misji wojskowej nie zorganizowali by nawet Błaszczak do spółki z Klichem, to jest wbrew zdrowemu rozsądkowi i wszelkim regulaminom tym napisanym i tym co będą napisane za 300 lat. Ja wiem, że to Sci-Fi z naciskiem na Fi, ale nie powinno się robić prostytutki z logiki. To nie jest kwestia idiotycznej konwencji, czy nawet błędów logicznych. To jest założenie scenariusza, który musi naciągnąć sens wydarzeń przedstawianych do swojej zawartości.Serio, to czyni całą fabułę filmu głupią, bo nie zostawili nikogo na statku-matce? A gdyby zostawili, to fabuła już nie byłaby głupia? Coby to zmieniło? Przecież Ripley dociera do statku-matki, więc co by to zmieniło gdyby ktoś tam stale siedział? Ostatecznie cały statek został zniszczony, więc równie dobrze, mogli zostawić załogę na statku, a potem wykończyć za pomocą obcego, film skończyłby się identycznie. Tyle, że wtedy nie byłoby takiego budowania napięcia do kulminacyjnej walki. Chyba zapominasz, że w filmach świadomie stosuje się uproszczenia, bo tego wymaga medium.
ylko ten na górze przypierdolił się bo nie miał nic mądrzejszego do powiedzeniaWystarczyło oglądać ze zrozumieniem i nie byłoby się czego czepiać.
Zmieniłoby wszystko, bo całość opiera się na tym, że oni nie mogą znikąd oczekiwać pomocy.Z tym, że teoretycznie mogą i z początku nawet zamierzają oczekiwać (wersja kinowa, BD, 1:14:40).
Zresztą szczerze, kolonia na planetoidzie? Pod gołym niebem? Na tej samej co w jedynce?Terraforming, wspomniany zaraz po rozprawie (wersja kinowa, BD, 00:12:00). Nawet gdybyś akurat wyszedł do kibla, później w filmie jest co chwilę mowa o procesorze atmosferycznym, naprawdę trudno to przegapić.
tak to wyglądało na filmieWersja kinowa (BD) 1:22:15 - ładnie wytłumaczone, że kolonistom kazano zbadać miejsce gdzie leżał obcy wrak (czyli od początku ktoś wierzył w to co mówi Ripley), co doprowadza do wszystkich późniejszych wydarzeń, a nie zainteresowano się o tym dopiero gdy coś się tam zaczęło dziać.
Korporacja szuka usilnie obcych gatunków, ale zeznania świadka kontaktu zawodowego oficera kompletnie olewa...nie ma nic wspólnego z tym filmem.
Natomiast już mniej logicznym jest, że nie wysłano właśnie nikogo kto by je złapał.Wydaje mi się, że oni tam nie lecą łapać obcego, tylko lecą ze względu na brak kontaktu z kolonistami. Marines zostali wynajęci przez korporację, na podobnych zasadach jak się wynajmuje najemników z prywatnej amerykańskiej organizacji wojskowej Blackwater. Tak naprawdę nikt nie wie co się wydarzyło i raczej nie zakładają, że hibernujące przez 20 lat jajka zabiły wszystkich mieszkańców, tylko Ripley się tego obawia, ale nic nie może z tym zrobić.
To nie czyni fabuły całego filmu głupią, bo fabuła opowiada o grupce ludzi biegających po korytarzach i usiłujących przeżyć, głupia jest tylko intryga do niej prowadząca.O jakiej intrydze mówisz, tam nie ma żadnej intrygi.
Zmieniłoby wszystko, bo całość opiera się na tym, że oni nie mogą znikąd oczekiwać pomocy. To nie jest uproszczenie, po prostu scenarzyści nie byli w stanie znaleźć bardziej sensownego powodu, dlaczego kilku żołnierzy, Ripley, biurowy gryzipiórek mieliby się znaleźć samotni na powierzchni planetoidy z części pierwszej to wymyślili mniej sensowny. Zresztą szczerze, kolonia na planetoidzie? Pod gołym niebem? Na tej samej co w jedynce?
NASA tam jeszcze istnieje?
Wydaje mi się, że oni tam nie lecą łapać obcego...
1. A powinni tak założyć, że jest na to wielkie prawdopodobieństwo no nie? Skoro faktycznie jednak kompletnie nie olali zeznań Ripley i kolonia przestała się odzywać po nakazie sprawdzenia obiektu to taki dosyć mocny dowód pośredni, że zeznania mogą być prawdziwe a to chyba tym bardziej powód, żeby sprawę potraktować w miarę poważnie.No to przecież traktują poważnie, wysyłają lotniskowiec kosmicznych marines. To tak jakby no nie wiem, wysłać Grom. Mam wrażenie, że nie dostrzegasz jednej istotnej rzeczy. Korporacja założyła bazę na księżycu, terraformowała go, wpompowano tam gigantyczne pieniądze i zrobili to wszystko po to, żeby robić kase na wydobyciu rudy. To jest według mnie priorytet, a nie jakiś potencjalny obcy organizm. Potencjalny, bo to co opisała Ripley, wydarzyło się ponad 57 lat temu.
2. Oczywiście, że jest. Większość utworów literackich ją ma, to takie pojęcie z literatury na poziomie szkoły podstawowej.Nie ma żadnej intrygi, są zwykłe przepychanki korporacyjne.
3. No załoga, mogłaby sobie urządzić wtedy naprzykład benefis im. Zdzisławy Sośnickiej, na bank nie są przydatni na okręcie wojennym.Dobrze że to w końcu zrozumiałeś.
Skoro już sobie zadałeś tyle trudu, żeby się rozpisać to zastanowiłeś się na kiego grzyba komukolwiek automatyczny lotniskowiec bez załogi, który najwyraźniej sam niewiele potrafi zrobić?To oczywiste, dzięki autonomicznemu statkowi, oszczędzamy na zatrudnieniu załogi. Załoga nic by nie zrobiła ponad to, co mógł zrobić autonomiczny statek.
To była planetoida i to mała na dodatek (w sumie wszystkie są małe więc ta może była mniejsza niż średnia). Dlatego właśnie w drugiej części przekształca się ona w księżyc i to duży na dodatek (po co to też wiedza, której nabywamy w szkole podstawowej). I ostatnim zdaniem w tym akapicie przedstawiasz dokładnie to co cały czas tłukę tutaj nie wiem po co. Dla tej fabuły nic nie ma znaczenia, splot wydarzeń, dziury w logice świata przedstawionego, nawet transformacja całego ciała niebieskiego są dokładnie po to, aby ona mogła się wydarzyć.To nie ma większego znaczenia dla fabuły filmu, ponieważ film nie skupia się na życiu na księżycu. Właściwie jest on tylko tłem dla wydarzeń, a cała akcja przenosi się do kompleksu kolonistów. Równie dobrze, wszystko mogłoby się wydarzyć na terenie stacji badawczej na Antarktydzie, tak jak to było w The Thing. To jest typowe dla filmów grozy, gdzie bohaterów izoluje się od świata i nie pozwala uciec. Zwykle jest to opuszczony dom, wioska na odludziu, baza w niedostępnym miejscu, miasteczko odcięte niesprzyjającymi warunkami pogodowymi, dżungla, statek kosmiczny, itd.
4. Kolejne kompletne niezrozumienie, to co wyżej. Nie chodzi o to z kim tam oni się mieli witać, tylko o założenia scenariusza w/g których mieli zostać sami bez pomocy do czego prowadzą niespecjalnie wiarygodne drogi.Zapętliłeś się.
Sorki, ale ta dyskusja traci sens. Ja stawiam pytania i podaje argumenty, a Ty tylko powtarzasz swoje opinie.
No to przecież traktują poważnie, wysyłają lotniskowiec kosmicznych marines. To tak jakby no nie wiem, wysłać Grom.
Tu i ówdzie zgodziłbym się ze Skandalistą:
Może jednak nie obrażajmy Gromu, bo chłopaki od Apone`a zachowują się nie jak marines tylko jak kowboje.
Statek tak naprawdę pozbawiony jest w zupełności załogi, bo nie ma tam nikogo od mechaniki, gotowania, prania i generalnie od tej czarnej roboty, którą na lotniskowcach wykonują setki ludzi. Ale ok, niech będzie, że księgowi wszystko uprościli i dlatego nie ma tam nawet jednej postaci trzeciego planu odpowiedzialnej za utrzymanie statku i dbanie o kowbojów. W każdym razie film polega na tym, że leci grupa kowbojska z pilotem, która na odprawie zachowuje się jak banda amatorów. A nie żaden Grom. To jest film o luzakach, którzy przeszli do rezerwy i wydaje im się, że lecą na dobrze płatny piknik. :)
Natomiast postawa Korpo też jest dziwna. Z jednej strony powinni liczyć się z jakimiś obcymi (choćby wielkości ratlerka i tak samo groźnymi) a z drugiej wysyłają jednego gryzipiórka (w dodatku takiego, który musiałby oblać wszystkie testy psychologiczne w kontekście takiej wyprawy) i jednego droida (którego kompetencje do misji zdobycia "obcego" pozostają niejasne). Z kolei gdyby chcieć założyć, że "marines" to są korporacyjni najemnicy, których zadaniem jest właśnie przejęcie i przywiezienie potencjalnego obcego/obcych pod nadzorem gryzipiórka to ta koncepcja odpada ze względu na to, że nikt ich na nic nie uczulił a gdy ktoś próbuje tego dokonać to zachowują się jak nabuzowane hormonami nastolatki.Jedyne z czym się mogę zgodzić, to że oddział marines, a w szczególności ich dowódca, nie dowieźli pierwszego spotkania z obcym. Spanikowali na maksa. Po pierwszej jatce ogarnęli się i wtedy było już ok. Jednak to pierwsze spotkanie było totalnym chaosem. Jednakże. Nie znamy tego universum, z filmu dowiadujemy się, że marines w przeszłości wielokrotnie polowali na obce organizmy i nie robiło to na nich wrażenia, a wręcz traktowali to jako zabawę. To może sugerować, że tytułowy alien jest wyjątkiem, że nigdy wcześniej ludzie nie zetknęli się z czymś podobnym. Kiedy okazało się, że tym razem to oni są zabijani, wpadli w panikę, na dodatek miejsce pierwszego spotkania było niekorzystne, nie mogli używać pełnego arsenału, nie mogli się sprawnie wycofać, czuli się jak w potrzasku.
Jako kino przygodowe "Aliens" broni się znakomicie, ale jeżeli chodzi o logikę działań to lepiej się w nią nie zagłębiać, bo tu i ówdzie można nogi w dziurach połamać.
Analogia do Gromu była moja, nie filmu.
Jedyne z czym się mogę zgodzić, to że oddział marines, a w szczególności ich dowódca, nie dowieźli pierwszego spotkania z obcym. Spanikowali na maksa.
Kiedy okazało się, że tym razem to oni są zabijani, wpadli w panikę, na dodatek miejsce pierwszego spotkania było niekorzystne, nie mogli używać pełnego arsenału, nie mogli się sprawnie wycofać, czuli się jak w potrzasku.
Jeden z moich ulubionych filmów tamtej epoki. Niestety z czasem dochodzę do wniosku, że nie przetrwał próby czasu tak jak udaje się to wciąż filmowi otwierającemu cykl. Choć to nie wpływa na moją ocenę widowiska.
Luźne uwagi odnośnie poruszonych wyżej kwestii:
- Colonial Marines, a faktycznie zachowują się jak banda niezdyscyplinowanych najemników;
- przy dzisiejszych standardach wyglądają jeszcze bardziej amatorsko (dziś operatorzy jednostek specjalnych wyglądają jak "terminatorzy" - często w doskonałej formie fizycznej, obudowani ekwipunkiem, a przede wszystkim zimnokrwiści i zdyscyplinowani);
- skład i liczebność tej załogi Sulaco to faktycznie jakaś nieodgadniona kwestia; nawet zakładając automatyzację procesów na tej jednostce to jeden "sztuczniak" trochę niedosytu jednak pozostawia;
- a propos Bishopa: ja nie jestem przekonany czy on był wysłannikiem korporacji (która go wyprodukowała), czy po prostu takim technicznym/medykiem/naukowcem cywilnym członkiem korpusu marines;
- ta jatka przy pierwszym kontakcie w gnieździe ksenomorfów to głównie efekt odebrania im ostrej amunicji i eksplozji tejże, która to posłała do grobu kilku z nich na dzień dobry;
- tak sobie na to wszystko patrząc nieco z boku - okazuje się, że nie tylko ekipa Prometeusza czy Covenanta była zbieraniną "idiotów" ;) To jest domeną tej serii od niemalże jej początku. Z drugiej strony - odświeżając sobie klasyki lat 80 podczas seansów z córką dociera do mnie pewnego rodzaju "naiwność" fabuł i ich realizacji cechująca kino tamtej dekady. Albo przyjmujemy ją jako cechę albo w nieskończoność możemy sobie nawzajem obrzydzać te produkcje wytykając ich problemy (cechy). :)
Czekam z zaciekawieniem na Romulusa, powstający serial oraz kolejnego Predatora! A co! Mnie wciąż to kręci.
Pozdrawiam!
Ja wciąż czekam, by Vesper wydało drugą część o tworzeniu Aliens Rinzlera.
on jest lepszy z takich czysto filmowych względów
Mi wygląda jakby ten film w końcu miał spiąć Prometeusza oraz Przymierze z pozostałymi filmami z serii
Mi wygląda jakby ten film w końcu miał spiąć Prometeusza oraz Przymierze z pozostałymi filmami z serii, co już stawia go na straconej pozycji, bo historia będzie musiała zmierzać w konkretnym kierunku, mam nadzieje, że się mylę.Nie no, to wygląda totalnie jak coś stand-alone.