W "Alien: Awakening", o ile siódmy film z Uniwersum "Alien", nie licząc Crossoverów "Alien versus Predator" zostanie właśnie tak nazwany, to fakt, powinna pojawić się postać kobieca, lecz w okolicach początku przebiegu fabuły filmu, w pierwszym akcie, i trwać tak niczym się nie wyróżniając, aż do czasu. Postać żeńska w tym przypadku powinna być osobą o charakterologicznie nieskomplikowanej, neutralnej postawie. Ta neutralność, ta schowana w naturę i zachowanie załogi osobowość bohaterki, mogłaby w dalszej części przebiegu wydarzeń "Alien: Awakening", nagle eksplodować, gdy okazałoby się, że sprostanie zagrożeniu o fatalistycznej naturze i pomoc członkom załogi nie byłyby dla niej problemem; urosłoby to, ba wyłoniłoby się w niej nagle, spośród żołnierskiej rutynowej atmosfery, której się poddała. Bohaterka, niepozorna, zanurzona w jednostajnej zawiesinie przeciętności powinna być w "Alien: Awakening" zjawiskiem pokroju ,,cliffhangera", w którym to jej zachowanie, odczucie wydarzeń mających wokół niej miejsce doprowadziłoby do zmiany akcji, emocjonalności, napięcia, czyli mówiąc krótko do osiągnięcia ,,efektu WoW!" na mordkach fanów oglądających film.
,,Wybiła ta godzina". Niech ta specyficzna myśl podkreśli jeden mój dzisiejszy wybór: późnym wieczorem, prawie w nocy, przymierze się do obejrzenia "Alien: Covenant"; będzie to moje drugie podejście do tej produkcji. A cenię ją głównie za pokazanie w niej kolejnego stadium ewolucji i postępującej adaptacji stworzeń, które z gatunku na gatunek, staną się w końcu Xenomorphem - tym tytułowym obcym, który, także fizjologicznie dojrzewał i zmieniał się na przestrzeni filmów klasycznej sagi "Alien", od 1979 - 1997 roku. Odnosząc się do "Alien: Covenant", tym plusem, w uwydatnieniu kolejnego, jednego z ważniejszych stadiów ewolucji istoty, która kiedyś stanie się Xenomorphem jest ukazanie pod-gatunku Xenomorpha: ,,Neoxenomorpha". Smukły, drapieżny stwór, wpasował się w naturę filmu - a ten organizm jest naprawdę istotny dla całego Uniwersum "Alien", aczkolwiek błędem, ba, zniewagą dla Sagi "Obcego", było to, jak Neoxenomorph/Neomorph wyłaniał się w "Covenant", jako ,,coś żywego" w tym dziwnym etapowym procesie dojrzewania; w grę wchodzi rola Davida, który nie dość, że
sam nie rozumiał dlaczego istnieje, to z niewiadomych pobudek - ciężko tu mówić o degradacji i spaczeniu osobowości Davida skoro był on bodajże syntezoidem / Androidem syntetykiem - stał się kreatorem życia. Kreatorem, który, i tego jakoś nie mogę pojąć, przyczyni się, przez swoją ,,inżynierię", do zaistnienia w macierzy Uniwersum właściwego Xenomorpha.