Ogracznię się do stwierdzenia, że o ile dla mnie AVP to jakieś 6/10, to już AVP-R "pod czysto filmowymi względami" to definicja gówna totalnego, którą ogląda się jak wytwór nastoletnich fanbojów zbudowany wyłącznie na fanserwisie/nawiązaniach. A sceny akcji, nawet jesli niektóre mogły nie być złe, zepsuto topiąc je w ciemności.