Drugi Alien vs Predator obejrzany. Kompletnie nie pamiętałem tego filmu, nie pamiętałem do tego stopnia, że w czasie seansu zastanawiałem się czy wogóle go oglądałem, ale sprawdziłem filmweb i 14 lat temu go oceniałem więc widzieć musiałem. Pierwsza połowa filmu kompletnie absurdalna, czerpiąca całym garściami z gatunku slasherów, czyli małe miasteczko (wygląda raczej jak spore przedmieścia), wiejscy policjanci, wiejscy outsiderzy, teen-dramy itp. duperele. Odkąd dawno temu zobaczyłem pierwszy raz 13-go w Piątek i bałem się zasnąć mam słabość do gatunku więc jakoś strasznie mi to nie przeszkadzało, zresztą skoro Hawkins przerobił Predatora na komedię to dlaczego nie na slasher? Natomiast na co tam były Alieny i Predator, nie wiadomo. Ta scena jak Obcy się wbija do tej jadłodajni przez szybę, gdzie wygląda niczym Leatherface przyprawiła mnie o wybuch śmiechu, zresztą spore scen tam było takich. Zdecydowanie lepiej robi się w drugiej części filmu, gdy się kończy pieprzenie o dupie Maryni (zgrabnej zresztą) a kosmiczne potworki opanowują całą miejscowość a zaczyna się walka o życie, to już mamy okazję obejrzeć coś czego bardziej można by oczekiwać po marce AvP. Napewno na plus w stosunku do poprzednika jest kreacja Predatora w końcu dostaliśmy prawdziwego wojownika a nie tych trzech lamusów z jedynki, których jeden Billy Sole by pociął nożem (na plasterki oczywiście). Efekty całkiem niezłe, natomiast film traci przez to, że większość scen walki odbywa się w nocy, niewątpliwie po to aby nieco skryć fakt, że nie są tak niezłe jak na pierwszy rzut oka, bo raczej nie po to, aby dodać klimatu, to zwykły sci-fi akcyjniak a nie żaden horror. Szczerze mówiąc mi się ten film bardziej podobał od jedynki, on jest lepszy z takich czysto filmowych względów, ale również ciekawszy, zresztą nietrudno nakręcić film ciekawszy niż ten dziejący się w pustej piramidzie na lodowym odludziu. Tyle, że o ile część pierwsza można by było powiedzieć, że w bardzo odległy sposób mogła pasować do uniwersum Ridleya Scotta, to ta nie ma w sobie kompletnie żadnych jego cech charakterystycznych, równie dobrze mogły by po tym miasteczku biegać Crittersy albo inne gobliny. Natomiast jako film w uniwersum Predatora, to już zdecydowanie tragedii nie ma. Co do zgodności fabularnej, to skoro ludzie wiedzieli o łowcach z kosmosu to mogli i o kosmicznych robalach, zresztą film wskazywałby na to że wiedzą o co chodzi (może dzięki tej ocalałej z pierwszej części). A jeżeli nie wiedzieli, to teraz dowiedzieli się z pewnością. W jedynce był Wayland, tutaj pojawiła się Yutani, chociaż w sumie to i tak znaczenia nie ma, skoro to z kanonu wyleciało.