Trzeba to i owo sprostować, bo ktoś tu zdaje się paru rzeczy nie skumał

Nie wierzą, ale po utracie kontaktu ze wskazaną planetoidą, postanawiają to sprawdzić
Wierzą, tuszują sprawę poświęcając Ripley, a jednocześnie nie "po utracie kontaktu", tylko od razu każą to sprawdzić,
skutkiem czego kontakt się urywa.
Pocięta z inicjatywy studia wersja kinowa tego nie pokazuje, ale w tej, którą Cameron uznaje za reżyserską, sprawa jest przedstawiona jasno.
Statek kosmiczny jest w pełni automatyczny ten w jedynce też no ale tam holownik potrzebował załogi, kosmiczny pancernik nie potrzebuje bo po co?
Potrzebuje tak samo jak Nostromo. I tak samo jak na Nostromo załoga może sobie spać całą drogę. Inna sprawa czy Bishop spał całą drogę, z filmu trudno wywnioskować.
Po co wogóle pancernik żeby przewieźć 10 osób?
Skąd wiemy jaki w tym świecie potrzebny jest statek do odbycia tak dalekiej podróży? Może czymś małym się nie da?
Statek wojskowy bo misja wojskowa, przewozi nie tylko ludzi ale i sprzęt wojskowy w postaci dwóch lądowników i opancerzonego transportera.
Pancernik odlatuje bo jest automatyczny
What?
Nigdzie nie odlatuje, czeka na orbicie, tam gdzie go pozostawiono.
Jeśli już, to można się zastanawiać, czemu ekipa od razu nie myśli o tym, żeby sprowadzić drugi lądownik tylko chcą czekać na jakąs misję ratunkową, a dopiero gdy grozi im wybuch nuklearny wpadają na pomysł, że jednak można wrócić na statek.
----
Co do tego jak się zachowują marines to owszem, zachowują się bez sensu i nawet sam Cameron to chyba gdzieś przyznawał. Rule of cool i tyle.