Moze obecnym problemem jest realizm, duzo paplania i brak zwyklego mordobicia to ma byc rozrywka a nie rozkminy filozoficzne o problemach ktorych polowa jest wymyslana na sile, ba dzisiejszy czas pokazuje ze 80% z nich nagle jest niwaznych a ludzie nadal zyja.
Nie sądzę, aby to był problem. Jeśli spojrzymy na komiksy lat 90. to znajdziemy zarówno ogrom historii, w których przez kilkanaście zeszytów bohaterowie nie robili nic innego poza praniem po pyskach robiąc to bez ładu, składu i jakichkolwiek motywacji. Ale jednocześnie znajdziemy pokaźną liczbę scenariuszy, w których stawiano na dialogi i mordobicie było niewiele, albo wcale. Historie pisane przez DeMatteis'a, gdzie aspekt psychologiczny był zawsze ważny świadczą o tym najlepiej. W dzisiejszym Marvelu też nie wszystkie komiksy to dramaty psychologiczne. Są takie tytuły, gdzie jest wyłącznie mnóstwo mordobicia. Tak było, jest i będzie, bo jeśli komiks jako medium chce nadal istnieć musi być dość mocno zróżnicowane.
Wspomnieliście tutaj o Visionie Toma Kinga. Nie wgłębiając się w spór, czy King bawił się w dekonstrukcje, czy nie uważam, że ten tytuł nie wytrzyma próby czasy. To oczywiście bardzo dobry komiks z całą pewnością wyróżniający się przede wszystkim pod względem scenariusza od wiele tytułów Marvela wydanych w ostatnim czasie. Tylko powiem szczerze, że jakoś nie mogłem przejąć się i zaangażować w życie bohaterów. Vision nigdy nie był dla mnie interesującą postacią a świadomość, że mamy do czynienia z syntezoidami próbującymi udawać normalnych ludzi jakoś nie pozwoliła mi się zaangażować w pełni w ten komiks.