W ograniczaniu informacji chodzi głównie o konkurencję, tą istniejącą i tą, która powstać może (nawet bezpośrednio wskutek ujawnienia różnych danych o sprzedaży/rynku). W pewnym stopniu chodzi też o "opinię", opinię klientów, a w innych branżach (czy nawet w komiksach, ale nie u nas) o "opinię" osób/instytucji znaczących (np. udziałowcy, którzy nie muszą wiedzieć wszystkiego, dlatego wypuszczać trzeba pozytywne informacje, na dole podaję przykład co mam na myśli...).
Do momentu, kiedy ktoś nie zapragnie takiej wiedzy wykorzystać.
A nie trzeba wiele wyobraźni, żeby znaleźć mnóstwo zastosowań. Przykładowo jakiś duży wydawca książkowy, który zastanawia się czy może nie warto wejść w ten segment ma przed sobą gotowy plan działania, zna wyniki, wie w jakiego typu tytuły iść, na czym wtopi, jakie dać nakłady, jaki rodzaj wydania najlepiej się sprzeda (...)
Już kiedyś próbowałem tak wyjaśniać, ale "nie przebijesz", każdy ma swój pogląd, a nawet twarde fakty/liczby miałyby problem aby go zmienić.
W żadnej innej branży nie zestawiasz lokalnego oddziału wielkiego korpo, który w dodatku mocno dominuje na rynku, z krajowymi rzemieślnikami i średniej wielkości płotkami, które najczęściej uzupełniają ofertę największego gracza, korzystając jego obecności.
Bardzo bezkrytyczne stwierdzenie, ja kontrując odpowiadam, że jest masa branż, gdzie firma dominująca (nie będąca w żadnym stopniu monopolistą, a to może być analogią w dyskusji) bardzo uważa na mniejsze firmy, stara się koegzystować czyli nie "atakuje", ale też nie pozwala na "atakowanie" przez mniejszych.
Wiem że jesteś twórcą, jeśli tak jak proponujesz innym sam podajesz wszystkie dane sprzedaży itp., to skąd wiesz że ktoś nie wykorzystał tych danych i teraz mógłbyś mieć większą sprzedaż, ale coś/ktoś na tą sprzedaż wpływa właśnie dzięki danym jakie udostępniłeś? Ja na pewno tego nie wiem...
A odnośnie przykładów - że niby NSC czy Mucha nie jest konkurencją? Co z tego, mogą nadwyrężyć sprzedaż - mogą, jakby ich nie było, to Egmont byłby większy - może by był...
W każdym razie - piszesz jakoby była tylko jedna przykładowa Christine Meyer (czyli wydawcy co już są u nas na rynku), gdzie na świecie jest masa różnych hipotetycznych Hansów, Ivanów czy Migueli, którzy chętnie weszliby ze swoją działalnością na inne rynki - dlaczego tego nie robią? Bo nie znają innych rynków, jak podasz im dane to automatycznie budzisz konkurencję...
Aha - mam ułamek wiedzy jaką Ty dysponujesz, więc partnerem do dyskusji nie jestem, po prostu podaję hipotetyczny "scenariusz"...
W czasach gdy wiemy (...) ile subskrypcji ma platforma streamingowa(...)
Akurat podany przykład o platformach streamingowych jest nietrafiony, już podaję dlaczego (kontynuując z pierwszego akapitu). Platformy streamingowe podają ilość użytkowników, wchodząc na kolejne rynki logiczne, że ilość użytkowników rośnie, i takie dane są dostępne, bo są to dane pozytywne. Nie ma natomiast danych odnośnie ilu użytkowników oglądało dany serial/film. Byłaby to rzecz kluczowa wiedzieć z zewnątrz jaki procent wszystkich użytkowników ogląda faktycznie dany tytuł, czy produkcje "forsowane" faktycznie są chętnie oglądane itp.. Nie podaje się tych danych bo znów chodzi o konkurencję i "opinię"...