W moim mieście są dwie biblioteki które mają po ok. 3 regały komiksów każda. Raz na dwa-trzy miesiące tam zaglądam i wypożyczam.
Czytam i kupuję sporo komiksów, mam swoje ulubione serie, które kupuję regularnie oraz sporo takich, które wyglądają interesująco, ale nie na tyle, żeby kupić w ciemno. Właśnie te wypożyczam z biblioteki (jeśli akurat są). Zazwyczaj po przeczytaniu zwracam i więcej się nimi nie interesuję (jak np. całość "Baśni"), ale czasem są na tyle fajne, że mimo przeczytania decyduję się na zakup (Ralph Azham).
I tu pojawia się nieco smutny wniosek - jako, że komiksy kupione biorę kiedy chcę, a komiksy z biblioteki mają swój termin zwrotu, jak tylko ten termin się zbliża, to mam dodatkową motywację do czytania. Tak więc ostatnimi czasy czytam głównie te komiksy, które na pierwszy rzut oka oceniłem na "takie sobie". Te które oceniłem na "tak, muszę mieć" leżą w domu i zasilają kupkę wstydu.
Tak więc w moim przypadku korzystanie z biblioteki ma zalety (przeczytałem naprawdę dużo komiksów, które gdybym kupił, pluł bum sobie w brodę i to bardzo), ale też i wady (to, co mi się najbardziej podoba, leży odłogiem na kupce wstydu).