W mojej bibliotece znajdę jakieś 30 letnie KiK, Tytusy czy Thorgale. Jak czytam o takich wypożyczalniach to trudno mi w to uwierzyć.
Przy takich okazjach ja zawsze polecam bibliotekę w Gdańsku, filię w Galerii Manhattan. Tu jest katalog online, można podejrzeć, co u nich jest i uwierzyć
https://katalog.wbpg.org.pl/ Mają potężne zasoby komiksowe, można znaleźć praktycznie ~90% tytułów dostępnych na rynku, ale także sporo wydań obcojęzycznych - głównie pewnie dlatego, że szef jest komiksiarzem, więc dba o to szczególnie. Do tego mają fajny system rezerwacji i powiadomień o dostępności. Biorę u nich średnio 2-3 tytuły miesięcznie i zazwyczaj wybieram te, co do których nie jestem przekonany o zakupie na własność. Budżet domowy sporo na tym zyskuje
Jak ktoś jest z Gdańska, to szczerze polecam.
Żeby nie robić za bardzo offtopa - staram się codziennie przeczytać chociaż parę stron jakiegoś komiksu i parę stron książki. Mam tyle szczęścia, że póki co udaje mi się to w miarę nieźle - podzieliłem lektury i w drodze do pracy czytam książkę, a siedząc w domu komiks. Postęp idzie strasznie wolno, ale najważniejsze, że nie stoi w miejscu. No i póki co nie muszę się zmuszać do czytania - chęci mam jeszcze sporo, wciąż czytanie sprawia mi sporo przyjemności. Wstrzeliwuję się z czytaniem wieczorem, kiedy dzieciaki akurat wciągają kolację, albo bawią się same i przeważnie daję radę 30-40 stron komiksu w tym czasie odhaczyć, zanim obowiązki codzienne wciągną mnie na nowo. Niby niewiele, ale zawsze coś.
U mnie akurat największy problem leży gdzie indziej - chociaż chęć czytania mam, to spadają ona za każdym razem, kiedy pomyślę, ile mam jeszcze zaległości - dopada mnie wtedy takie zniechęcenie, że przecież ja tego wszystkiego nawet nie zdążę do śmierci przeczytać (podliczyłem ostatnio same tylko książki - mam ~1300 pozycji, 300 przeczytanych, rocznie schodzi około 10-12 - ile mi zajmie przeczytanie reszty łatwo więc policzyć, a dodatkowo przecież wciąż będą dochodzić kolejne...). Komików mam drugie tyle, ale schodzą szybciej, bo jakieś 60 rocznie. Ale i tak czytając łapię się, że każdą czytaną pozycję "gonię", aby jak najszybciej przeczytać jak największą ilość, bo zaraz mnie coś oderwie i nie wiem, kiedy będę mógł wrócić. A na tym traci sam klimat czytania i odbiór danej historii. I co za tym idzie, zniechęcenie się zwiększa.
Druga rzecz, która mnie zaczyna coraz bardziej zniechęcać to... pamięć. Bardzo często zdarza się, że po dwóch, trzech miesiącach (ba, czasem nawet tygodniach) nie pamiętam już szczegółów tego, co czytałem. Ogólne zarysy jeszcze jakoś się trzymają, ale detale - kto, z kim, gdzie i jak - są dla mnie jak wchłonięte w czarną dziurę. Przychodzi wtedy taka myśl, że po mam co to wszystko czytać, skoro to takie krótkotrwałe doświadczenie, po którym niewiele w głowie pozostaje. Owszem, są komiksy, które pamiętam lepiej i które pamiętam gorzej (przeważnie superhero wylatuje mi z głowy bardzo szybko), ale ogólnie zasada jest ta sama. W przypadku serii ukazujących się raz na kilka miesięcy ten aspekt staje się tym bardziej uciążliwy... Owszem, niby jest możliwość ponownego przeczytania, ale mając zaległości takie jak mam, wolę zawsze wziąć coś nowego, niż odświeżać coś, co już kiedyś czytałem.
Niemniej, staram się nie załamywać ostatecznie i przeć do przodu - w końcu to hobby nadal ekscytuje mnie w takim stopniu, że nie mam serca go odrzucić