Autor Wątek: Jakie komiksy właśnie czytacie?  (Przeczytany 560097 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Offline Kandor

Odp: Jakie komiksy właśnie czytacie?
« Odpowiedź #3150 dnia: Nd, 12 Styczeń 2025, 11:14:45 »
Właśnie skończyłem czytać "Superman Exile and Other Stories". "Po-Byrnowy" 900-stronicowy zbiór, który uzupełnienia polski materiał z historii które dzieją się po Supermanie 5/1991 mniej więcej do nr 8/1991. https://www.amazon.com/Superman-Exile-Other-Stories-Omnibus/dp/177952952X/ref=pd_hp_mw_btf_ci_mcx_mr_hp_btf_m?pd_rd_w=sh9mW&content-id=amzn1.sym.0f3d7c1a-02fa-41fd-b6e4-07740d951592%3Aamzn1.symc.f1deaa3f-3c58-48b7-9d09-80204c4f548e&pf_rd_p=0f3d7c1a-02fa-41fd-b6e4-07740d951592&pf_rd_r=T7AEVA9TH66R0S820QR4&pd_rd_wg=BOyte&pd_rd_r=7629e1f7-aa84-4091-9262-08ba6b40f92f&pd_rd_i=177952952X. Zabieram się za Superman: The Triangle Era vol.1. Prawdopodobnie możemy się spodziewać zapowiedzi Triangle Era vol. 2 jednak brakuje wciąż omnibusie z materiałem między Exile a Triangle. Liczę też na omnibus z historią Superman Red/Blue w nieco odleglejszej przyszłości.
« Ostatnia zmiana: Nd, 12 Styczeń 2025, 11:19:20 wysłana przez Kandor »

Offline deFranco

Odp: Jakie komiksy właśnie czytacie?
« Odpowiedź #3151 dnia: Pn, 13 Styczeń 2025, 10:57:01 »
Zbłąkane kule, ależ to jest słabe. Historyjki bez polotu, bez twistu, bez niczego.
Autor to grafoman pierwszej klasy. Nie ma pomysłów, przeciąga sceny, nudzi, ciągnie historię aż
zapewne nie chce mu się dalej i kończy w mało błyskotliwy sposób, albo po prostu urywa.
Czytanie męczy niesamowicie. Facet kompletnie nie ma daru opowiadania.
Do tego kiepskie rysunki. Twarze, a raczej mordy powyginane na wszystkie strony (końskie, szczurze,
świńskie, do wyboru), słaba groteska.
Najmarniejsza rzecz jaką w ostatnich latach czytałem.

Offline Deepdelver

Odp: Jakie komiksy właśnie czytacie?
« Odpowiedź #3152 dnia: Pn, 13 Styczeń 2025, 13:33:36 »
Chcąc odpowiedzialnie zagłosować w tegorocznej prestiżowej i kreującej światowe trendy forumowej topce wziąłem się ostatnio kupkę wstydu i właśnie przyszła kolej za najgrubsze karpie na moich półkach. Zgodnie z moimi przypuszczeniami to była prawdziwa uczta. :)

CE - monumentalne arcydzieło, literacka wielopoziomowa łamigłówka stworzona z przekonaniem, sercem, dobrym smakiem i zegarmistrzowską precyzją. Piękna historia, piękne ilustracje, pięknie napisane i przetłumaczone. Nie nudzi, ale i oczekuje od czytelnika należytej uwagi. Komiksowa perfekcja, 10/10, od teraz kupię wszystko co stworzy Roosevelt. CE to murowany faworyt w mojej tegorocznej topce, nie pozbędę się go nigdy.

Droga - oj, bałem się siąść do tego komiksu. Lata temu lektura książkowego pierwowzoru zrobiła na mnie tak piorunujące wrażenie, że nie wyobrażałem sobie do niej wrócić kiedy będę już ojcem. Za sprawą Larceneta jednak się przemogłem i było warto (choć miło nie było w ogóle). Perfekcyjnie przetworzył tę wstrząsającą ale prostą historię na język komiksu. Ilustracyjnie i narracyjnie mamy tu działo wybitne, akcenty rozłożone są doskonale, wszystko ma właściwe tempo i czas by wybrzmieć w wyobraźni czytelnika. Komiks na pewno zostanie ze mną na zawsze (na półce i głowie).

Ostatni dzień Howarda Phillipsa Lovecrafta - no i znowu wpada 10/10. Wspaniałe ilustracje Rebelki, doskonała, przemyślana narracja, piękno języka (i tłumaczenia!), pomysłowa fabuła stworzona z dużym znawstwem dorobku, biografii i epistolografii Lovecrafta. Porusza, daje do myślenia, pogłębia odbiór dzieł pisarza z Providence. Nie zmieniłbym przecinka w tym komiksie. Przeszkadzają Ci, czytelniku przyzwyczajony do prostego odbioru komputerowego pisma, wymagające skupienia "ręcznie pisane" listy? Cóż, w takim razie nie byłoby Ci i po drodze z samym Lovecraftem, pogrobowcem starego świata. Cudowny komiks, zostawiam go sobie.

Dom - to mój pierwszy kontakt z twórczością Paco, w oczekiwaniu na zamówioną "Otchłań zapomnienia" wypożyczyłem sobie wcześniejszy tytuł autora i przepadłem. Totalnie kupił mnie ten styl opowiadania i zamierzam przeczytać wszystko, co Paco Roca stworzył. Cudownie, bo prosto, szczerze i bez zadęcia opowiedziana historia o stracie bliskiej osoby, wzruszająca i prawdziwa. Może po prostu idealnie trafiła w moje czułe punkty, ale na pewno kupię sobie "Dom" i postawie na półce na honorowym miejscu z ulubionymi komiksami. 10/10.

Slaine: Zabójca demonów - jako odtrutkę od intelektualnych uniesień wybrałem moje guilty pleasure, czyli Slaine'a. Zabójcę demonów znałem z egmontowego wydania, tutaj jest kilka dodatkowych opowiadanek i nawet gra paragrafowa, ale zasadniczo nie wnoszą za wiele do tematu i średnio się komponują z głównym  mięskiem tego tomu, czyli opowieścią o walce Brytów z Cezarianami. Fabuła jest pretekstowa, tło historyczne wykorzystane zręcznie, tekściory kiczowato maxiarskie, a rysunki to prawdziwa petarda - wojownicy są wyżyłowani jak po solidnych interwałach i nacieraniu oliwką, Ukko obleśny jak zawsze, kobiety piękne ponad miarę (jak możesz nie być "mniam" jeśli nazywasz się Niamh?). Czyli Slaine, po prostu. Tłumaczenie wypada słabo - starając się oddać słowo po słowie oryginał gubi kontekst, humor (np. przy "tresure chest" w odniesieniu do klatki piersiowej niewiasty) a nawet sens ("używali standardu testudo" zamiast standardowej taktyki testudo). Egmontowe było lepsze. Ale to nie ma znaczenia, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie sięgnie po ten komiks dla uniesień literackich. Ja lubię, komiks zostaje.

Hombre 2 - dostajemy to samo co w pierwszym tomie, czyli rewelacyjne rysunki, napakowanego testosteronem antybohatera i szereg gorzkich historii z pierwszych lat upadku ludzkiej cywilizacji. Bywa pomysłowo, bywa i banalnie. Nie jest to lektura wyrafinowana, ale też w żadnym momencie nie uwłacza inteligencji czytelnika. Brak koloru i osadzenie akcji głównie w zamkniętym, upadłym mieście sprawiły, że oceniam ten tom wyżej niż pierwszy. Bawiłem się przednio i zostaje na półce.

Mutafukaz - nie do końca trafił do mnie ten komiks, choć jest bardzo udany, a ja bawiłem się z nim dobrze. Technicznie jest świetny - komiks wygląda super, autor prezentuje tu cały kalejdoskop stylów i konwencji, świetnie operuje środkami wyrazu nie tylko typowo komiksowymi, ale i znanymi np. z gier komputerowych, sprytnie wplata tu i ówdzie popkulturowe nawiązania. Sporo tu niewymuszonego humoru, bohaterowie są interesujący i budzą nasze emocje zgodne z zamiarem autora. Szalona akcja galopem pędzi przed siebie... ale trochę na oślep. I to właśnie z tym mam dwa drobne problemy. Ogólny zarys fabuły jest bowiem ok (choć już to widzieliśmy nie raz), ale w tej historii po prostu nikt niczego nie ogarnia. Dosłownie każde działanie podjęte przez głównych bohaterów, postacie poboczne, samych złoli czy nawet evil masterminda zaraz się centralnie wywala na pysk. A może właśnie taki był zamysł, żeby pokazać całą akcję jako festiwal chaosu, improwizacji i zbiegów okoliczności? Niewykluczone, nie czepiam się. Druga uwaga dotyczy powtarzalności pewnych motywów i sekwencji - gdyby je zredukować, to dałoby się tę historię skomasować z korzyścią dla niej i naszych bicepsów (bo Mutafukaz to jednak konkretna cegła). No i epilog trochę zamula. Generalnie to bardzo fajny komiks, ale czy na tyle dobry by walczyć o laury? Cóż, do mojej top 10 za 2024 się nie mieści. Wspominać go będę bardzo miło, ale pozbędę się bez żalu.