Jesteśmy przyzwyczajeni do wydań zbiorczych? Serio? Bo ja nie. Od dziecka kupowałem pojedyncze zeszyty KiKa, Tytusa. Żbika, Tajemnicę maczety, Thorgala, Asreriksa, LL... Orbita, Pegasus, KAW. Potem E Slainy dorzucił, Cygana i całą resztę w pojedynczych albumach.
Dlatego z całą stanowczością JA NIE wychowałem się na zbiorczych, jak i spora ilość starych zgredów z mojego okresu.
Od ilu lat zbiorcze stały się jakaś większą liczbą? Kilku?
Rozumiem aspekt ekonomiczny, jak i miejsca na półkach, ale, serio, przesadzacie.