Księżycowy jeleń za mną i jestem zaskoczony. Osobiście nastawiałem się na przyjemną baję na odmóżdżenie, nawet dla dzieci, lecz im dalej w las, tym bardziej zaczynałem podejrzewać inną intencję zakończenia tej historii przez autora. Fabuła wydaje się tylko, i to długo, prosta jak budowa cepa, jednak ostatnie strony nadają zupełnie innego wydźwięku całości. Zostałem postawiony przed gamą, zgoła przeciwnych uczuć, co pozwala mi zapamiętać ten komiks na dłużej
Warstwa graficzna to istny kosmos, dosłownie i przenośni. Feeria barw, światów, zasad panujących na planecie tworzy przystanki dla pędzącej nieubłaganie do przodu fabuły. Scenarzysta i rysownik w jednym, zapewnił spójność, choć dialogów tu jest mało i to ta warstwa niesie tę opowieść.
Trochę szkoda, że forma wydania jest na miękko i w podanym rozmiarze w mojej opinii nie osiąga całego potencjału w odbiorze, który mógłby być donośniejszy. Tym bardziej że mam Jedynaczkę, która kwalifikuje się do porównania i tu Jeleń przegrywa. Choć Mandioca miała tam wtopę z jakością papieru.