No i tutaj wracamy do tego, o czym mówię - na ile to jest kolekcjonerstwo, a na ile zbieractwo (czy też może jakaś inna nazwa?). Problem w tym, że dla kolekcjonera to kolekcjonowanie (wyszukiwanie i polowanie na rzadkie okazy) stanowi hobby samo w sobie.
Pozwoliłem sobie przenieść rozmowę do bardziej adekwatnego wątku. Bo to w sumie ciekawe zagadnienie. I chyba rozumiem, o czym mówi Sędzia.
Kto jest kolekcjonerem? W pełnym tego słowa znaczeniu? Na przykład - ktoś jest wielbicielem filmu "Szczęki". Kupuje wszelkie wydania - VHS, DVD, BluRay, oryginalne plakaty, znaczki pocztowe, okolicznościowe pocztówki, przypinki, koszulki, wydania z muzyką z filmu na płytach CD, na winylach i kasetach, figurki, monografie, albumy ze zdjęciami z planu, biografie twórców i aktorów, gadżety z planu.
Edycje amerykańskie, japońskie, australijskie, niemieckie i czeskie.
I to jest kolekcjoner. Gromadzi według klucza, którym jest jego punkt zaczepienia, źródło fiksacji.
A ktoś, kto opłaca prenumeratę i co miesiąc dostaje dwa losowe komiksy albo klika w koszyk na Gildii, bo ma FOMO, bo zapełnia kolejne półki, albo idzie do empiku czy gdziekolwiek i kupuje wszystko co jest, bo może, bo go stać - to kompulsywny zbieracz.
Nie wartościuję tego. Ale kiedyś był taki świetny rysunek Raczkowskiego (szukałem, nie mogę znaleźć). Synek mówi do ojca "Tato, chciałbym być kolekcjonerem". Idą razem do kiosku i ojciec mówi "Poprosimy tę kolekcję słoników".
Tak to mniej więcej wygląda.