Zastanawiam się czy przez te minimum kilkanaście lat polski oddział osiąga tak zadowalające zyski, że ten sam człowiek może czuć się bezpiecznie na swoim stanowisku? Ile to jeszcze potrwa? Do emerytury? Do śmierci? TK w Egmont Polska jak papież w Rzymie?
Trochę mnie to dziwi, bo na takich pozycjach są w innych firmach zagranicznych rotacje co jakiś czas. A mimo zmian strukturalnych, sprzedaży działu książki, TK dalej się utrzymuje na górze. Hmmm...
A mają na niego narzekać? Ty sam zostawiasz w kasie Egmontu 500 zł miesięcznie, a takich jak Ty jest przecież więcej.
Plus pewnie ta praca nie polega na tym, że budzisz się i mówisz na głos co teraz wydasz, tylko na jakich warunkach, za ile, kiedy, w jakim nakładzie. Przez tyle lat na pewno wyrobił sobie kontakty, styl i kulturę pracy, znajomość rynku, tłumaczy, redaktorów, konsultantów... Wszystko się spina, więc co tu zmieniać.
W sumie to można tylko chwalić, że firma notuje dobre wyniki i nie zwalnia swojego dyrektora/kierownika pod pretekstem "sorry, ale to za mało". Nie brałbym przykładu z innych chorych korporacji czy nawet państwowych "interesów".
Wydaje mi się, że mniejsze wydawnictwa miały więcej baboli, które było trudniej zaakceptować niż Egmont przez ostatnie kilka lat. No to pomieszanie Rossa z Dinim na pewno boli, ale na szczęście nie wpływa to na lekturę.