Wydaje mi się, że bez problemu można ubezpieczyć komiksy jako ruchomości, ale w tym przypadku bardziej chodziło mi o ubezpieczenie ich jako kolekcji, czyli zbioru, który z czasem nabiera wartości i uwzględnienia tego wzrostu wartości w ubezpieczeniu.
Z drugiej strony taka wycena jest na pewno arcytrudna, jeśli nie niemożliwa, bo dość regularnie zdarzają się sytuacje, w których wartość białych kruków leci na pysk gdy pojawia się wznowienie. A ciekawe jak to jest w przypadku innego typu kolekcji - monet, znaczków, obrazów?
W naszym kraju sytuacja wygląda tak:
- ubezpieczyciel przyjmie każdą informację, jaką umieścisz w ubezpieczeniu, oraz z chęcią przyjemnie składkę
- w przypadku zniszczenia (pożar/zalanie), musisz udowodnić im że coś takiego miałeś, więc możesz się pocałować.
Ano niestety, smutna rzeczywistość. W dodatku zrobi wszystko, żeby ubezpieczenia nie wypłacić lub wypłacić jak najmniej. Z drugiej jednak strony wartość mojego zbioru to z samych cen zakupu wyjdzie co najmniej 20 tys., więc jest to poziom, na którym jej utrata lub zniszczenie już by mnie zabolała. Ale z kolejnego punktu widzenia, nie mam AC dla samochodu i mimo tego śpię spokojnie
Chyba faktycznie nie ma co niepotrzebnie wydawać pieniędzy na fanaberie typu ekstra ubezpieczenie - lepiej je oszczędzać/inwestować i w razie jakiejś katastrofy, spożytkować na odbudowę kolekcji. Albo jeszcze lepiej - rozpocząć nowe życie bez przywiązania do przedmiotów