Jeśli kluczowa osoba z lekceważeniem i wyższością krytykowała nowe wydawnictwo, które wreszcie zaczęło publikować w Polsce amerykański mainstream ( i to materiały które od lat wydawano na wielu zachodnich rynkach), to ja sobie pozwolę lekko skrytykować jego opinię. Czas pokazał jak bardzo się ten pan mylił. I teraz wiem od kogo wywodzą się poglądy na komiks europejski w światku wydawniczym, przez które mieliśmy trudności z dostępem do superhero.
Drugim wyzwaniem miał być fakt, że pozostałe wydawnictwa
prezentowały komiks europejski. Europejski, czyli, ma się rozumieć, lepszy.
Według Parowskiego naprzeciwko komiksu francuskiego, cechującego się
wyszukaną artystycznie i intelektualnie atmosferą stawał „typowy komiks
amerykański”, powstający masowo w redakcjach – fabrykach zatrudniających
setki scenarzystów, rysowników i redaktorów. Również polska twórczość
(pomysłowa, dowcipna, pełna aluzji, dydaktyczna w odpowiednim stopniu)
wygrywała z amerykańskimi historyjkami opartymi na tanich chwytach
fabularnych, naiwnej akcji i prostych rysunkach.
Ale zwracam honor panu Parowskiemu, bo później przynajmniej choć przyznał się do błędu i przeprosił za swoje błędne tezy.
Paradoksalnie (biorąc pod uwagę treść artykułu Parowskiego), kiedy
w 1995 roku ukazał się ostatni numer „Komiksu”, TM-Semic było jedynym
prężnie działającym wydawnictwem komiksowym w kraju. Parowski po
latach zachował się z klasą i przeprosił werbalnie semicowskich redaktorów