Wiadomo każdy ma swoje standardy. Jedni wolą zużytą, pożółkłą, pogiętą starą szmatę, której nadają "wartość" przez pryzmat indywidualnego sentymentu, inni wolą nowe, pachnące wydanie na lepszej jakości papierze w ładnej oprawie.
Zasadniczo się zgadzam ale...
- miałem komplet większości semikowych serii i pozbyłem się na rzecz nowych, pełnych wydań;
- zostawiłem sobie tylko Green Lanterna (moja słabość);
- większość moich sprzedanych serii była w doskonałej kondycji - nie licząc pożółkłych (swoją drogą tamten papier był dennej jakości, ale oryginały z tamtych lat również były w większości na takim podłym papierze drukowane) stron, bo wtedy o fullback'ach i mylar'ach nie miałem pojęcia (ciekawe jak by dziś prezentowały się te zeszyty gdyby od początku przechowywać je fachowo...);
- staram się upolować jeszcze 2 zeszyty z 3 na których mi zależy (jeden już zdobyłem dzięki grupie na twarzoksiążce w stanie near mint!!) w których opublikowane zostały moje wypociny (2), a w jednym inny czytelnik wspomina o mnie!
;
- trochę mnie szokuje ten obecny fenomen (praktycznie wszystko można dostać w o wiele lepszych wydaniach oryginalnych (tak, wiem - język) bądź będzie można prędzej czy później (taką mam nadzieję) kupić w nowych zbiorczych wydaniach w rodzimym języku) bo ma on tylko lokalne (krajowe) podłoże i wartość;
- mimo, że mnie to szokuje - cieszę się, że tylu ludzi ma na to zajawkę. Bo ja ogólnie lubię i szanuję ludzi z pasjami.