Moje pierwsze komiksowe lektury miały miejsce w 1994 roku. Regularne czytanie to z kolei początek roku 1996. Przegapiłem więc pierwsze lata TM-Semic. I generalnie raczej ominęło mnie to wydawnictwo, czego po latach trochę żałuję – byłoby co wspominać z łezką w oku.

Posiadałem raptem kilkanaście semicowych zeszytów. Najgorsze jest to, że skończyły one na jakimś wysypisku śmieci, i nawet nie za bardzo pamiętam, co to było.

Na 100% miałem
G.I. Joe 4/94, na 99%
X-Men 12/96...
Taka dygresja, mały off-top (wspomnienie, które wyszło od TM-Semic): niecałe 10 lat temu funkcjonował w Katowicach bar (nie jestem pewien jego nazwy... Alboom?), serwujący piwo rzemieślnicze, którego obaj właściciele (Panowie, jeśli to czytacie, to Was pozdrawiam

) byli miłośnikami komiksów. Wystrój tego miejsca stanowiły wobec tego... komiksy. Pośród przeróżnych pozycji znajdowała się tam także obszerna kolekcja tytułów od TM-Semic. Co ciekawe, pożyczyłem wówczas
Zabójczy żart (nie będę ściemniał: wydanie Egmontu). Szacunek dla chłopaków, widzieli mnie chyba po raz drugi w życiu i nie bali się powierzyć mnie i mojemu kumplowi swoich komiksów (bez żadnych "zabezpieczeń"). To była fajna miejscówka, która niestety podzieliła losy TM-Semic...