Co do jakości TM-Semic, to z wieloma argumentami należy się zgodzić. Chciałbym jednak ich trochę wziąć w obronę.
Liternictwo - było wpisywane ręcznie, teraz mamy komputery. Ale literki np. Pani Anny były super (m.in. Saga Mrocznej Phoenix). Osobiście wolę ręczne literki, o ile bronią się w danym utworze. Dlatego wszystkich ich literników nie wrzucał bym do jednego worka.
Tłumaczenia - nie jestem polonistą, dlatego o gramatyce nie będę się wypowiadał. Dodam tylko, że nasi bohaterowie nie zawsze mówili czystą angielszczyzną.
A co jakości tłumaczeń, to też było różnie. Z pamieci przypomina mi się porównanie Daredevila Millera i Romity Jra, jak i Sądu nad Gotham. Recenzenci tych porównań tłumaczeń często chwalili właśnie "Rusteckich" (swoją drogą brzydkie określenie).
Papier - owszem, słabej jakości. Ale pytanie pozostaje otwarte: czy komiksy z tamtych lat nie wyglądają lepiej na tym papierze, niż obecnie na kredzie? Zdania podzielone. Jeśli wydanie takich samych kolorów, bez remastera, to wolę na tamtym papierze.
Dobór i cięcie historii - ekipa robiła co mogła, żeby polski czytelnik był w stanie połapać się w tych całych rajtuzach. Kto wtedy miał oryginalne wydania, dostęp do internetu?? Zresztą spotkałem się z niejedną opinią, że ich " nożyczki" nie raz to było mistrzostwo w nadawaniu historiom sensu. Akurat wycięcie jakiś kadrów/stron było wtedy uzasadnione.
Ale to tylko moje własne przemyślenia. Fajnie się ich teraz hejtuje. Mam wrażenie, że jest to narzekanie, że w Maluchu nie było klimatyzacji. Takie czasy. A Maluch Hanksa poszedł za ile? 350000?