Zmordowałem powyżej umieszczony podcast. Panowie reprezentują bardzo zabawne podejście. Nie ma takiego czasu w historii komiksu, w którym wydawano by same perły albo same gnioty. Lata 90. nie różniły się pod tym względem od poprzednich dekad lub czasów obecnych. Komiks jest medium niezwykle żywym, odzwierciedlającym czasy, w których powstaje. Są komiksy, które mają charakter uniwersalny i bardzo pięknie się starzeją i są takie, które można zrozumieć jedynie czytając je przez pryzmat czasów, w których powstały. Za 30 i więcej lat komiksy wydawane dzisiaj będą podlegać tym samym prawom. Każdy z nas może jednym tchem wymienić rewelacyjne komiksy, jak i totalne, niedające się czytać gnioty zarówno ukazujące się dzisiaj jak i w przeszłości. Uważam, że główny problem, którzy różnej maści znawcy komiksów mają z komiksami lat 90. jest to, że patrzą na nie z perspektywy dzisiejszej. Patrząc w ten sposób rzeczywiście można dostrzec w wielu scenariuszach całą masę głupot. Ale to co uważamy dziś za głupotę, w tamtych czasach bardzo często stanowiło część poważnego dyskursu społecznego. Temat klonowania nie wydaje się taki zabawny jeżeli przypomnimy sobie toczącą się w tamtych czasach dyskusję o moralnych aspektach inżynierii genetycznej itd. Nie tylko komiks czerpał z tej tematyki, ale także literatura żeby tylko wspomnieć "Jurassic Park" Crichtona. Podobnie zabawny może się dziś wydawać często roztrząsany w komiksach lat 90. problem czy komputery to zło. My wiemy, że nie, ale wtedy nie było to takie oczywiste.