Odpowiedziałeś? Bo dla mnie z Twoich postów wynika, że uważasz ideologię za wyłączną dolegliwość "tej drugiej strony".
W tym konkretnym przypadku ta dolegliwość wśród tłumaczy przejawia się we wpychaniu karykaturalnych feminatywów tam, gdzie nie są potrzebne. To czyni tylko jedna strona, więc na tym odcinku to jest wyłączna dolegliwość "tej drugiej strony". Jak się pojawi jakiś nurt w ramach sympatyków Konfederacji, którzy w ramach walki z feminatywami zaczną wprowadzać do tłumaczeń karykaturalne maskulinatywy jak np. , przedszkolanek, kosmetyk albo nianiek czy wręcz ofiar, to będę widział tę dolegliwość również po drugiej stronie.
Czyli osoba która "bezwiednie" robi/mówi/myśli "tak jak wszyscy", trzymając się "starych zasad", wg których rzeczy są normalne, naturalne, po bożemu itd, nie posiada światopoglądu i istnieje poza ideologią.
No nie. To nie tak działa. Ale widzę, że się nie dogadamy.
Nie wiem czy posiada, czy nie posiada światopoglądu, bo nie wiem z czego wynika jej działanie. Czy jest konserwą, która nie zastosuje feminatywów bo uważa to za sprzeczne ze swoim światopoglądem, czy też jest to zwykły normals, który robi to, bo tak się mówiło w domu i nawet nie wie, że są ludzie, którzy wymyślają jakieś nowe reguły z powodów światopoglądowych. I wówczas taki normals może nie posiadać światopoglądu i może istnieć poza ideologią.
I tak, właśnie tak to działa w zdecydowanej większości. A że się nie dogadamy to jasne, bo Ty podchodzisz do tego właśnie od strony aktywisty, a mnie to interesuje wyłącznie w kontekście karykaturalności języka, od strony ideologii zwisa mi i powiewa czy niekarykaturalne feminatywy się rozpowszechnią, czy nie, w każdym razie nie mam nic przeciwko.