Kurde, ten rynek w Polsce jest taki zarąbisty, że to aż straszne. Co chwilę wychodzi jakiś komiks, o którego istnieniu nie miałem pojęcia (np. Negalyod, Shangri-La, Noc św. Bartłomieja), a patrzę na plansze, temat i muszę go mieć. Dziś już drugi raz, bo Twardziela Lemire też się nie spodziewałem, a nadciąga za 2 tygodnie jak Święta Inkwizycja.
Przecież te plansze 300. albumu Timofa to złoto pokryte bursztynem. Muszę to mieć.